"Nowa płyta? Będzie fascynująca"

Brytyjska grupa Crystal Fighters to koncertowy dynamit - można się było o tym przekonać choćby podczas festiwalu Coke Live. Muzycy łączą baskijskie inspiracje ze śmiałą elektroniką, klasycznym dance'em i skocznym, akustycznym graniem. Choć nie wszyscy krytycy za nimi przepadają, po każdym występie grono ich fanów się powiększa. Czy uda im się wysadzić muzyczny show-biznes w powietrze?

Seabstian Pringle podczas występu na festiwalu Coke Live - fot. Michał Dzikowski
Seabstian Pringle podczas występu na festiwalu Coke Live - fot. Michał DzikowskiINTERIA.PL

Z frontmanem zespołu, Sebastianem Pringle, rozmawiał Michał Michalak.

Czy po zagraniu takiej liczby koncertów można w ogóle uniknąć popadnięcia w rutynę?

- Oczywiście, w życiu każdego z nas pojawiają się "nudne" elementy, jak chociażby nieustanne przebywanie w podróży. Ale występowanie przed publicznością wciąż wiąże się dla nas z dużymi emocjami. Przez jakąś godzinę musisz być w pełni skoncentrowany i skupiony na konkretnej czynności. Dla mnie to wciąż jest ekscytujące. Poza tym ciągle doskonalimy się przecież w sztuce występowania przed dużą publicznością - to nie jest tak, że przychodzi moment, w którym możesz sobie powiedzieć: teraz już wiem, jak to się robi. Przeciwnie - cały czas musisz wprowadzać różne poprawki, zmiany...

W czym tkwi sekret udanego koncertu?

- O tym, czy występ będzie udany, decyduje mnóstwo rzeczy. Po części zależy to od twojej dyspozycji wokalnej; po części od tego, w jaki sposób publiczność reaguje, jak tańczy. O wszystkim tym musisz myśleć podczas koncertu. Do tego dochodzą aspekty techniczne, jak oświetlenie czy dźwięk. Nie jest to więc kwestia jednej rzeczy, a wielu różnych czynników, których nie jesteś świadomy, jeśli nie występujesz na scenie jako profesjonalny muzyk.

Krytycy chwalą was za oryginalność i artystyczny eklektyzm. Czy Crystal Fighters są dowodem na to, że w muzyce jeszcze nie wszystko zostało odkryte?

- Podpisuję się pod tym ostatnim stwierdzeniem. W muzyce jest jeszcze wiele obszarów, które dopiero teraz będą się przed nami otwierać - zwłaszcza teraz, kiedy przedstawiciele różnych kultur muzycznych mogą swobodnie korzystać z możliwości, jakie daje im cyfryzacja. Tworzenie muzyki nie będzie już wyłącznie domeną profesjonalnych artystów. Do głosu dojdą młodzi ludzie z całkowicie niezależnym podejściem do muzyki, tworzący - na przykład - muzykę elektroniczną. Jestem przekonany, że będziemy świadkami wielu interesujących rzeczy. Sądzę, że zachodni producenci również będą rozwijać swoje pomysły. Zmiany będą zachodzić stopniowo, a większość z tych nowych zjawisk będzie zapewne pochodnymi tego, co już znamy - niemniej nieodkryte obszary na pewno jeszcze istnieją.

Jak duży jest udział elementów kultury baskijskiej w waszej twórczości?

- Główny baskijski instrument, którym się posługujemy, i który słychać w większości naszych utworów, to oczywiście txalaparta. Mocno inspirujemy się też tradycyjnymi baskijskimi kompozycjami. Zazwyczaj zapisujemy te melodie ze słuchu (czasami też szukamy gotowych nagrań), a później przesłuchujemy je, analizujemy i wybieramy te motywy, które nam się podobają. Odwołujemy się również do baskijskiej kultury jako takiej; do atmosfery; do ludowych tradycji. Może w tekstach nie widać tego aż tak wyraźnie, ale z drugiej strony trudno byłoby nam wprowadzać te nawiązania, nie brzmiąc przy tym dość ezoterycznie... Mam jednak nadzieję, że na naszym następnym albumie znajdzie się więcej baskijskich akcentów.

Co zatem możesz nam powiedzieć o waszej nowej płycie?

- Uważam, że będzie fascynująca. Pracujemy nad nią już od kilku miesięcy. To będzie zdecydowanie eksperymentalny longplay, o wiele bardziej przestrzenny i mocniejszy brzmieniowo. Współpracujemy z producentem, co na pewno wpłynie na efekt końcowy...

Kiedy premiera?

- Na początku przyszłego roku. W listopadzie wchodzimy do studia - gdzie dokładnie będziemy nagrywać, tego jeszcze nie ustaliliśmy. Ale, jak wspomniałem, jesteśmy już umówieni z producentem, a utwory są praktycznie gotowe.

Wasza twórczość to mariaż brzmienia akustycznego i elektronicznego - czy łączenie tych dwóch pierwiastków sprawia wam trudność?

- Rzeczywiście, w przypadku wielu artystów akustyczne brzmienie jest tylko dodatkowym akcentem, który znajduje się na dalszym planie. Dotyczy to na przykład twórców muzyki techno, którzy wykorzystują akustyczne elementy - jak chociażby dźwięk gitary flamenco - ale wprowadzają je do kompozycji w postaci sampli. Nasza strategia jest inna - podstawą jest czysta, ludowa muzyka, której dopiero później nadajemy bardziej taneczne brzmienie. Zapewne nie byliśmy pierwszymi artystami, którzy zastosowali takie połączenie - ale może właśnie tak powinno się to robić?

Skoro już rozmawiamy o inspiracjach - czy zaliczyłbyś do nich także operę?

- Oczywiście. Parę lat temu miałem okazję pracować przy produkcji spektaklu operowego we Włoszech. Możliwość obserwowania, jak powstaje takie widowisko, była dla mnie niesamowitym doświadczeniem, które zapamiętałem jako wspaniałe przeżycie - mimo iż byłem jedynie pracownikiem technicznym. Od tamtego czasu staram się śledzić to, co dzieje się w świecie muzyki operowej.

Lista krajów, które odwiedziliście, jest bardzo długa. Które miejsca zrobiły na tobie wyjątkowe wrażenie? Które uważasz za najpiękniejsze?

- Nie zaskoczę cię pewnie, jeśli powiem, że pięknym miejscem jest dla mnie Kraj Basków. Nie jest zbyt uczęszczany przez turystów, a tymczasem są tam przepiękne wybrzeża i wyżynne krajobrazy. Bardzo piękna jest Austria; Polska też wydaje mi się całkiem ładnym miejscem. Osobiście jestem fanem krajobrazów pozamiejskich - pod tym względem śliczna jest na przykład Anglia. Podejrzewam, że to samo dotyczy Ameryki; ja akurat miałem jak dotąd okazję poznać jedynie wielkie miasta.

Czy członkowie Crystal Fighters (nazwa zespołu to po polsku "Kryształowi Wojownicy" - red.) często ze sobą walczą?

- Nawiązujesz do naszej nazwy... (śmiech). Kiedyś o wiele częściej dochodziło między nami do spięć. Zrozumieliśmy jednak, że takie spory między przyjaciółmi prowadzą donikąd. Staramy się więc unikać sprzeczek, ale, rzecz jasna, kiedy pojawia się jakiś trudny problem, nie unikamy konfrontacji.

Czego zazwyczaj dotyczą te sprzeczki?

Cóż, powiedziałbym, że muzyki i tego, co nas różni, jeśli chodzi o podejście do rozmaitych spraw... Takie tam - głośne przekomarzanie się.

Tłumaczenie: Katarzyna Kasińska

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas