Luzik Fest 2024: 77 lat będę niedojrzały [RELACJA]

Kiedyś kolega z dość znanego, rockowego zespołu powiedział mi: "Lubię sobie czasem posiedzieć na murku, żeby przypomnieć sobie, skąd jestem". To ja tak mam z punkowymi festami.

Bulbulators na scenie Luzik Fest 2024
Bulbulators na scenie Luzik Fest 2024Wytwórnia Kadrów Adrian Kołekmateriały prasowe

Once upon a time... czyli gdzieś tak z kilkanaście lat temu w małej miejscowości Maniowy, nad Jeziorem Czorsztyńskim, odbywał się piękny festiwal Maniowy Ekipa Biba Party. To był ten rodzaj wyjazdów, które wspominasz do końca życia, ale opowiadasz tylko w odpowiednim gronie. W 2016 roku festiwal niestety odbył się ostatni raz, po czym ja i pewnie jeszcze z 200 osób mocno płakało, bo drugiego takiego miejsca na mapie naprawdę nie było. Aż tu nagle... Luzik Fest! Na pierwszej edycji nie udało mi się być i po tym, jak zawitałam na drugą, bardzo żałuję, że rok wcześniej mi się nie udało.

Lata minęły, ja wyrosłam z bloga na dziennikarkę, Franek z ADHD Syndrom wyrósł na ogarniacza pubu, ale jak wszedł na scenę i zaczął krzyczeć, że Papaj był dzielnym marynarzem, to od razu mi się przypomniało katowanie takiego "Nic się nie zmienia", na przykład.

Co prawda nie dotarłam na początek imprezy, bo droga była daleka i skomplikowana, ale udało mi się dotrzeć na Skankana, którego występ można spokojnie wrzucić do luzikfestowej topki. Wcześniej na scenie pojawili się jeszcze Quiet3, Mizofonia, Kompromitacja (czy chciałam dać tytuł zaczynający się od: "Kompromitacja na scenie"? Być może) i For Example John.

Następnie pierwszy zespół Franka, czyli ADHD Syndrom, który słyszałam ostatnio chyba właśnie na MEBP te x lat temu, i trzeba przyznać, że zupełnie nic z energii nie stracili. "77 lat będę niedojrzały" albo wspomniany "Papaj chuligan" nadal zmuszają do pójścia w pogo.

Potem festiwal przeniósł się do wewnątrz. I tutaj trzeba zaznaczyć dwie ważne rzeczy: po pierwsze, za pilnowanie ciszy nocnej na punkowym feście należy się wielkie chapeau bas. Sąsiedzi na pewno są wdzięczni. Po drugie, chyba nigdy nie byłam na takim festiwalu, gdzie można, szanując ciszę nocną, nadal grać punk rocka jeszcze przez kilka godzin. Fantastyczne. Wewnątrz tego dnia wystąpili jeszcze krakowski, hardcore punkowy Dealer i bardziej lokalny Kill Off z Nowego Sącza. Sami widzicie, że jak na jeden dzień, to skład wyśmienity.

Drugi dzień rozpoczął obracający się wokół hc punka Blind to Differences. A w sumie to nie. W sumie to sobotnią zabawę zaczęły zawody na skateparku. Może niektórym to połączenie na pierwszy rzut oka nie pasuje, ale jednak punk i deska naprawdę się lubią. Później na scenie - ten drugi zespół Franka, czyli Paranoise. Niby drugi, a równie dobry.

Krakowscy SKAcowani dowieźli jak zawsze, nieważne na ilu koncertach już się było. Tylko nie usłyszałam "Krakowian" oprócz fragmentu na próbie i jest mi z tego powodu smutno, panowie! Następnym razem proszę się poprawić. O.D.C. mieli na Luzik Fest najdalej, bo jechali aż ze Szczecina, i chociaż publiczność nie była do końca zdecydowana, czy podrygiwać, czy pogować, to chłopaki utrzymali ten sam dobry poziom przez cały koncert. Zdarza się najlepszym, nie załamujcie się tam.

A może publiczność zbierała siły na Bulbulators? Bo tu już się działo. Ale trudno, żeby nie działo się na takiej legendzie. No i któż mógłby stać spokojnie, kiedy ze sceny leci "Będę grzeczny, ale dopiero od jutra"? Ostatni koncert plenerowy to Skampararas - też legenda i też festiwalowa topka. Kiedyś tam mówiłam, że nie za bardzo lubię żeńskie wokale, ale zapomnijmy o tym, dobra? Tutaj nie wyobrażam sobie innego.

I na koniec jeszcze dwa koncerty w pubie. Najpierw hardcore punkowe szatany z The Corpse. A potem, wierzę, że specjalnie dla mnie, punk 77 z Wrocławia, czyli Zimna Wojna. Nie słyszałam potem nic oprócz pisku przez godzinę, więc wspaniały koncert.

Jeśli szukacie naprawdę fajnego, dobrze zorganizowanego festiwalu punkowego ze świetnym line-upem, to koniecznie wpiszcie sobie Luzik Fest do kalendarza. A widoku kolegi ubranego w bluzę z napisem, którego nie mogę przytoczyć, ale chodziło o to, że psy są fajne, tylko nie wszystkie, głaskającego kotka na chodniku o czwartej rano przy akompaniamencie piejących kogutów, nie zapomnę nigdy.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas