Amy Winehouse: Umiem jedynie tworzyć muzykę

Cztery lata po śmierci Amy Winehouse coraz częściej pojawiają się opinie, że do współwinnych jej nagłego odejścia należałoby zaliczyć m.in. opinię publiczną i media, które nieustannie śledziły upadki brytyjskiej wokalistki.

Amy Winehouse (1983-2011)
Amy Winehouse (1983-2011)fot. Dan KitwoodGetty Images

10 lipca, na niespełna dwa tygodnie przed czwartą rocznicą śmierci Amy Winehouse do kin trafił dokumentalny film zatytułowany po prostu "Amy" (polska premiera 7 sierpnia). Reżyserem obrazu jest Asif Kapadia ("Senna"), który zapowiadał, że zobaczymy niepublikowane dotąd archiwalne wideo z Amy w roli głównej, a także usłyszymy nieznane utwory słynnej wokalistki. Pierwsze opinie po premierze są zachwycające - media podkreślają, że w "Amy" udało się pokazać pokrętną relację pomiędzy sztuką a celebryctwem, a także wyniszczającą moc uzależnień, z którymi zmagała się Winehouse (narkotyki i alkohol, który ostatecznie zabił ją 23 lipca 2011 r. na skutek przedawkowania po okresie odstawienia).

"Tragiczne arcydzieło", "wspaniały", "poruszający" - zachwycają się krytycy.

"Nie sądzę, bym miała stać się sławna. Nie poradziłabym sobie z tym. Najpewniej oszalałabym" - mówi Amy w dokumentalnym filmie, podczas gdy my oglądamy unikatowe zdjęcia wokalistki.

"Nie jestem dziewczyną, która chce zostać gwiazdą czy kimkolwiek innym niż po prostu muzykiem" - przekonywała Winehouse.

"Oczywiście, trudno jest oglądać film, ponieważ przywraca on wspomnienia..." - mówił producent Mark Ronson w rozmowie z brytyjską gazetą "Daily Mirror" i dodał, że często opowiadał o Amy swojej żonie Josephine de La Baume, która nigdy nie poznała brytyjskiej wokalistki.

"Obejrzeliśmy film i moja żona powiedziała 'Teraz rozumiem, teraz widzę Amy, o której opowiadałeś'. Zapomniałem, że nie każdy mógł widzieć tę jej stronę... W filmie szacunek wzbudza to, że przypomina ci, dlaczego przede wszystkim była sławna - była geniuszem, o to chodzi, nawet jeśli możesz o tym zapomnieć" - dodał Ronson, który zaprzyjaźnił się z Amy Winehouse podczas ich wspólnej pracy nad albumem "Back to Black" (2006). To jeden z największych bestsellerów XXI wieku z wynikiem ponad 20 mln sprzedanych egzemplarzy, który przyniósł brytyjskiej wokalistce cztery statuetki Grammy.

To jednak nie tylko muzyka - dwie płyty wydane za jej życia ("Frank" z 2003 r. i wspomniany "Back to Black") - sprawiła, że Amy Winehouse stała się gwiazdą z samej czołówki. Nie sposób pominąć bowiem walki z nałogami (to m.in. o tym opowiada jeden z jej największych przebojów - "Rehab") i burzliwego małżeństwa z Blakiem Fielderem-Civilem, który według wielu źródeł odpowiedzialny jest za wciągnięcie Amy w heroinowe uzależnienie. To sprawiło, że media jej upadek relacjonowały niemal na bieżąco.

Zobacz teledysk "Rehab":

"Troszczyłem się o Amy i byłem z niej ogromnie dumny. Ale kiedy jej już z nami nie ma, to obawiam się o jej spuściznę. Tak wielu ludzi nie rozumie, co naprawdę się zdarzyło" - mówi Nick Shymansky, który poznał Amy jako 16-latkę, a był jej menedżerem w latach 1999-2006. To właśnie on próbował wysłać Winehouse na odwyk. Wokalistka odpowiedziała właśnie utworem "Rehab", który katapultował ją na szczyt, ale niespełna pięć lat później już nie żyła. "Nie wiem, czy odwyk by u niej zadziałał. Myślę o tym cały czas" - dodaje były menedżer. Shymansky twierdzi, że wówczas przeciwny wysłaniu Amy na terapię był jej ojciec - Mitch Winehouse. To przede wszystkim on protestował przeciwko filmowi "Amy", zarzucając twórcom, że stawiają go w złym świetle. Domagał się nawet przemontowania materiału, w celu wyeliminowania domniemanych "błędów i zaniedbań".

"Chciałem odwrócić lustro i sprawić, aby w tym filmie przejrzeli się widzowie i cała nasza tabloidowa kultura" - podkreśla Asif Kapadia.

Nagła (z jednej strony) i jednak spodziewana (z drugiej) śmierć Amy Winehouse sprawiła, że w mediach powrócił temat osławionego Klubu 27 - czyli grupy gwiazd, które - często w tragicznych okolicznościach - zmarły właśnie w wieku 27 lat. Winehouse dołączyła w ten sposób do m.in. Briana Jonesa (The Rolling Stones), Jimiego Hendrixa, Janis Joplin, Jima Morrisona (The Doors), Alana "Blind Owl" Wilsona (Canned Heat), Dave'a Alexandra (The Stooges), Pete'a Hama (Badfinger), Gary'ego Thaina (Uriah Heep), Kurta Cobaina (Nirvana), Kristen Pfaff (Hole) i Jeremy'ego Michaela Warda (The Mars Volta).

Zobacz zwiastun filmu "Amy":

"Amy"Interia.tv

Klub 27

23 lipca 2011 roku na skutek przedawkowania alkoholu zmarła Amy Winehouse, dołączając do osławionego Klubu 27 - grupy artystów, którzy odeszli właśnie w wieku 27 latCarlos AlvarezGetty Images
Gitarzysta Brian Jones (The Rolling Stones) 3 lipca 1969 r. utonął w basenie - po latach to właśnie on został zaliczony do pierwszych członków Klubu 27Central Press/Hulton ArchiveGetty Images
Jimi Hendrix zmarł 18 września 1970 r. na skutek zadławienia się wymiocinami i zatruciem barbituranamiHulton ArchiveGetty Images
Kurt Cobain (Nirvana) popełnił samobójstwo strzałem w głowę 5 kwietnia 1994 r. To wówczas w mediach zaczął pojawiać się termin Klub 27Robert SorboAP/Fotolink
Jim Morrison (The Doors) zmarł 3 lipca 1971 r. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano zawał serca, ale mało kto w nią wierzyREX FeatureEast News
Janis Joplin zmarła 4 października 1970 r. prawdopodobnie na skutek przedawkowania heroinyEverett CollectionEast News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas