Reklama

Jazz Juniors by nie wygrali...

Z tym zespołem Jazz Juniors byśmy nie wygrali - mówił Leszek Możdżer przed piątkowym (4 grudnia) koncertem w krakowskiej Rotundzie. Trudno się dziwić, jeśli muzykom myli się kontrabas z gitarą, mają minitrąbkę, grają na fortepianie pięściami, a ukłony sprawiają im dużą trudność.

Gośćmi drugiego dnia krakowskiego festiwalu Jazz Juniors byli muzycy Polish Brass Ensemble Tymona Tymańskiego: Antoni "Ziut" Gralak (trąbka piccolo i tuba), Aleksander Korecki (saksofon i flet) i Irek Wojtczak (saksofon), Bronisław Duży (puzon), Kuba Staruszkiewicz (perkusja) i Tymon Tymański oczywiście. Partnerował im Leszek Możdżer, tym razem również w roli przewodniczącego jury Jazz Juniors.

Dwaj ostatni na scenie jazzjuniorsowej scenie stanęli po 17 latach od debiutu zespołu Miłość w tym festiwalu. Muzycy, którzy zagrali z nimi w Krakowie brali również udział w koncercie kończącym oficjalnie działalność grupy, podczas Off Festiwalu w Mysłowicach w sierpniu tego roku.

Reklama

Istnie szamańskie obrzędy Alka Koreckiego tylko dopełniły magicznej atmosfery wieczoru. Na scenie królowali przede wszystkim czterej muzycy, których płuca bez problemu mogłyby pokonać Wielki Błękit. "Ziutek, lecisz!" - padła komenda przed pierwszą z ich improwizacji. Zabrzmiały niesamowite dźwięki z trąbki altowej, w kolejnych utworach zaprezentowały się oba saksofony (Irka Wojtczaka przemówił nawet ludzkim głosem) oraz puzon. Wszystkie z towarzyszeniem dynamicznej perkusji Kuby Staruszkiewicza, kontrabasem Tymona Tymańskiego i fortepianem Leszka Możdżera, który momentami wyciskał dźwięki również z wnętrza instrumentu.

Oczywiście największą przyjemnością były bisy, z których pierwszy wprowadził publiczność w prawdziwy trans. Wprowadzenie fortepianu, wokal Antoniego Gralaka, flet Koreckiego to dźwięki, które są w stanie dotrzeć do każdej żywej komórki słuchaczy.

Usłyszeliśmy i klasyczne kompozycje, i free jazz, i yass w najlepszym wydaniu. I choć wydawać by się mogło, że jazz jest superpoważnym gatunkiem, muzycy świetnie bawili się na scenie. Tymon grał na kontrabasie techniką gitarową, Możdżer wymuszał dźwięki ze swojego instrumentu pięściami, a dwa uniżone ukłony przed publicznością skończyły się na deskach sceny, a nawet trochę poniżej. Jazz Juniors może by nie wygrali, ale w Jazz Masters byliby bezkonkurencyjni.

Agnieszka Łopatowska, Kraków

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: muzycy | jazz | Leszek Możdżer | Tymon Tymański
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama