Gdyby żył, skończyłby 70 lat
Przewodnik rockowy: Jimi Hendrix debiutuje - czytaj tekst
Gdyby żył, skończyłby 70 lat
Przewodnik rockowy: Jimi Hendrix debiutuje - czytaj tekst
"Czy wydaje wam się, że dożyję 28. urodzin?" - pytał na kilka tygodni przed śmiercią. Zmarł 18 września 1970 roku w wieku 27 lat w wyniku zadławienia się wymiotami i przedawkowania barbituranów. Jest jednym z członków niesławnego "Klubu 27", obok zmarłych w tym wieku Briana Jonesa, Janis Joplin, Jima Morrisona, Kurta Cobaina i Amy Winehouse (zdjęcie wykonane na kilkanaście dni przed śmiercią fot. Evening Standard).
Jimi Hendrix nie stronił od alkoholu i narkotyków. Gdy kiedyś dowiedział się, że jeden z występów ma dać na trzeźwo, odmówił gry. Niestety, artysta pod wpływem alkoholu i amfetaminy stawał się agresywny. "Nikt nie spodziewał się, że tak życzliwa i pełna miłości osoba, jak Jimi, może być tak agresywna. On nie potrafił pić. Nietrzeźwy zamieniał się w sukinsyna" - stwierdził przyjaciel artysty Herbie Worthington (Jimi Hendrix w 1968 roku fot. J. Wilds).
Niemuzyczne zainteresowania artysty skupiały się głównie na fantastyce. Był wielbicielem komiksów, na przykład poświęconych Spidermanowi i kreskówek takich, jak "Mighty Mouse" i "Rocky and Bullwinkle", lubił też takie gry, jak "Monopol" (z The Experience w 1968 roku fot. Hulton Archive).
Jimi występował z różnymi artystami, ale chyba nikt nie podejrzewał, że zagra razem z popowym wokalistą Engelbertem Humperdinkiem! Gdy pewnego razu gitarzysta grający z piosenkarzem nie pojawił się na koncercie, Jimi szybko zgłosił się na ochotnika. By nie rujnować swojego image'u, muzyk zagrał koncert zza kotary i powstrzymywał się od prezentowania swoich słynnych gitarowych sztuczek (Jimi Hendrix w 1970 roku fot. Hulton Archive).
W 1961 roku po tym, jak został dwukrotnie przyłapany na kradzieży aut, Jimi miał do wyboru więzienie albo wojsko. Wybrał to drugie. Z wojska wyleciał za słabą celność strzałów i... spanie w trakcie warty. W późniejszych wywiadach Jimi przekonywał, że został zwolniony z armii po tym, jak po 26. skoku ze spadochronem złamał nogę w kostce (Jimi Hendrix w 1970 roku fot. Central Press).
Jimi Hendrix według polskiego kodeksu pracy powinien otrzymywać dodatek za pracę w trudnych warunkach. Artysta prawie bezustannie narażony był na przekroczenie dozwolonego poziomu głośności. Cierpiał na tym zmysł słuchu. W ciągu życia stracił około 60 procent słuchu. W trakcie sesji nagraniowych regularnie zdarzało się, że tylko on był w stanie wytrzymać natężenie głośności instrumentów (Jimi Hendrix w 1967 roku fot. Express).
Artysta grał na gitarze lewą ręką, co jego ojciec uważał za znak diabła! Znajomi artysty wspominali, że w obecności taty Jimi przerzucał się na grę prawą ręką, którą m.in. pisał. Gra obiema dłońmi nie sprawiała mu zatem problemu, ale muzyk już na zawsze zostanie zapamiętany jako leworęczny gitarzysta grający na kultowym Fender Stratocaster dla praworęcznych instrumentalistów, ale odwróconym "do góry nogami" (Jimi Hendrix w 1970 roku fot. Evening Standard).
W szkole podstawowej mały Jimi nie rozstawał się z... miotłą, która imitowała wymarzoną gitarę. Jedna z nauczycielek zaniepokojona zachowaniem chłopca chciała kupić mu prawdziwy instrument z funduszu przeznaczonego na pomoc biednym rodzinom. Ostatecznie Jimi pierwszą gitarę kupił mając 15 lat. "Pudło" kosztowało 5 dolarów (z zespołem The Experience w 1967 roku fot. George Stroud).
Gdyby wciąż żył, 27 listopada 2012 roku skończyłby 70 lat. Choć jego kariera trwała zaledwie kilka lat, to i tak w tym krótkim czasie dorobił się miana najwybitniejszego i najbardziej innowacyjnego gitarzysty w historii muzyki rockowej. Czy to dlatego, że pod noszoną bandanę wkładał papierki nasączone LSD (Jimi Hendrix w 1970 roku fot. Evening Standard)?