"Życie zawsze pełne jest niespodzianek"

Kanadyjska wokalistka Melanie Fiona to jedno z nowych odkryć na szerokiej scenie r'n'b w 2009 roku. Popularność zapewniła jej debiutancka płyta "The Bridge" z przebojami "Monday Morning" i "Give It To The Right".

Melanie Fiona uznawana jest za odkrycie sceny r'n'b
Melanie Fiona uznawana jest za odkrycie sceny r'n'bINTERIA.PL

W ramach promocji płyty Melanie Fiona odwiedziła Warszawę, gdzie dała zamknięty koncert, zaśpiewała także na gali Eska Music Awards. Już dla wszystkich chętnych wokalistka wystąpi 17 lipca w klubie Stodoła w stolicy.

Z Kanadyjką rozmawiała Justyna Tawicka.

Rozmawiamy o twoim najnowszym albumie, "The Bridge". Pracę nad tą płytą, tworzenie jej, można porównać do spaceru po moście. Czy była to trudna, naprawdę trudna droga?

- Zdecydowanie. Wiesz, ten album znaczy dla mnie bardzo wiele, ponieważ jest to moja pierwsza płyta. Z całą pewnością symbolizuje podróż, jaką odbyłam, by dotrzeć z miejsca, w którym zaczynałam, do miejsca, w którym znajduję się teraz - dlatego właśnie jest zatytułowany "The Bridge", "Most".

- Wyraża też wszystko, przez co musiałam przejść - od życia osobistego po zawodowe, wzloty i upadki, emocje, jakie stały się moim udziałem. Bardzo zależało mi na tym, aby ludzie zrozumieli, że moje doświadczenia są takie same, jak ich. Wszystko to zawarłam w tym albumie.

Na płycie tej znajduje się piękna piosenka o łamaniu serca. Zostać zranionym - to bardzo mocne doznanie. Ale czy może być inspiracją do tworzenia muzyki?

- Zdecydowanie tak!

Niestety!

- Niestety, tak właśnie jest. Jednak jestem o tym przekonana, że to, co w życiu rani nas najbardziej, czyni nas jednocześnie silniejszymi i staje się najlepszą inspiracją do pracy nad sobą. Osobiście uważam, że wszystko, przez co kiedykolwiek przeszłam, a co było dla mnie surową nauczką albo bolesnym przeżyciem, na zawsze uczyniło mnie lepszą osobą - przez sam fakt, że się z tym uporałam.

Czego nauczyłaś się, pracując nad tą płytą - dla samej siebie i o sobie?

- Nauczyłam się, że życie zawsze pełne jest niespodzianek, i że jestem o wiele silniejsza, niż myślałam - silniejsza, niż sądziłam. Wiesz, funkcjonowanie w branży muzycznej stawia przed tobą wysokie wymagania; wyzwaniem jest każdy kolejny dzień. Niewątpliwie była to dla mnie wielka lekcja życia, lekcja pracy nad charakterem i moją wewnętrzną siłą.

Czego chcesz nauczyć tą płytą swoich słuchaczy?

- Mam nadzieję, że po jej wysłuchaniu będą silni; mam nadzieję, że tę siłę poczują kobiety. Muzykę na ten album napisałam oczywiście z kobiecej perspektywy. Liczę na to, że kobiety na całym świecie będą mogły odnieść się do tych piosenek i zrozumieją, że wszystkie przechodzimy przez to samo. Mam nadzieję, że będą się czuły umocnione, pocieszone - a także, że będą słuchać tych utworów za każdym razem, gdy będą chciały wprowadzić się w konkretny nastrój, a nie będą potrafiły wyrazić samych siebie. I że słuchając ich, poczują się dobrze.

Czy masz poczucie, że w smutnych piosenkach jest więcej mocy, emocjonalnego przekazu?

- Tak, z pewnością. Kiedy wyrażasz siebie, przekazanie w piosence własnych, pozbawionych ochrony uczuć, jest niełatwe. Takie utwory mają bardzo mocny przekaz; to właśnie one zapadają ludziom na zawsze w pamięć. Smutne piosenki, piosenki o miłości - te, które wywołują w ludziach określone uczucia - to właśnie o nich wszyscy pamiętają.

Na albumie "The Bridge" mamy wiele takich mocnych utworów, które są też jednak takimi przystankami na tej drodze. Przy których z nich chciałabyś zatrzymać się na dłużej?

- Bardzo chciałabym, żeby wszystkie one trwały! Piosenką, przy której chciałabym się zatrzymać na naprawdę długi czas, jest "Ay Yo", ponieważ czuję, że to prawdziwie klasyczny kawałek. Czuję też, że ma ona przesłanie, które pozostanie aktualne zawsze i dla każdego - czy jesteś stary, czy młody, czy byłeś kiedyś zakochany czy też nie. Niewątpliwie jest to taka piosenka, która doskonale sprawdza się, gdy potrzebujemy otuchy, motywacji, pozytywnych emocji - i mam nadzieję, że ludzie będą zwracać się ku niej i słuchać jej przez długi czas.

Co stanowi dla ciebie największą motywację podczas pisania muzyki?

- Największą motywacją jest dla mnie potrzeba wyrażenia samej siebie, ale też chęć bycia głosem innych ludzi. Mam na myśli ludzi na całym świecie, którzy nie mają szans, by znaleźć się na scenie i podzielić się swoją historią. To motywuje mnie, by się zmieniać, by próbować nowych rzeczy i pracować na uznanie ludzi dla tego, co robię, dla mojej twórczości.

Muzyka jest właściwie takim międzynarodowym językiem...

- Zdecydowanie!

Jaka jest najważniejsza myśl, czy też filozofia twojej muzyki?

- Filozofią, na której opieram całą moją muzykę, jest założenie, że muzyka powinna łączyć ludzi, jak most. Muzyka nigdy nie powinna ludzi dzielić. To dla mnie coś wspaniałego, że mogę wyruszyć z Kanady w trasę koncertową po całym świecie, prezentując publiczności te piosenki i tę płytę - i wiedzieć, że wywołują one w ludziach te same uczucia, bez względu na to, gdzie się znajdę. To właśnie jest zadanie muzyki - powinna ona łączyć Polaków na całym świecie ze wszystkimi ludźmi. Jestem naprawdę dumna z tego, że muzyka ma tę zdolność przekraczania granic i kultur.

Łączyć ludzi jak most i burzyć ściany?

- Dokładnie. Zdecydowanie.

A zatem ostatnie pytanie - o "Monday Morning", poniedziałkowy poranek. Czy lubisz bardzo, bardzo wczesne pobudki?

- W żadnym wypadku. Nienawidzę poniedziałkowych poranków. Wczesne wstawanie to nie jest coś, za czym przepadam, ale poniedziałkowe poranki są dla mnie teraz wyjątkowe z powodu tego singla, mojego numeru jeden. Poniedziałkowe poranki zaczynają więc stawać się moimi ulubionymi porankami... Ale nie jestem rannym ptaszkiem. A w tej piosence kocham to, że jest prawdziwa - wielokrotnie wsiadałam do samolotu w poniedziałkowy poranek, by gonić to marzenie. I tak oto jestem teraz tu, w Polsce.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Tłum. Katarzyna Kasińska.

Zobacz teledyski Melanie Fiony na stronach INTERIA.PL.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas