W.E.N.A.: Trudniej być lepszym w normalnych relacjach

- Mam wrażenie, że relacje spłycają się do bardzo prostych komend i nawet, jak ludzie rozmawiają ze sobą za pomocą komunikatorów, to w tej rozmowie jest dużo mniej emocji. Tutaj wchodzi też w grę niewerbalna komunikacja, z mojego tonu możesz wywnioskować, czy jestem zadowolony, wkurzony, czy mówię coś z ironią czy też nie - mówi Interii W.E.N.A., który 1 grudnia nakładem własnego labelu Wyższe dobro wydał album "Niepamięć".

- Serwisy społecznościowe w pewien sposób zastępują nam pamięć - W.E.N.A.
- Serwisy społecznościowe w pewien sposób zastępują nam pamięć - W.E.N.A.Miłosz Rebeśmateriały prasowe

1 grudnia do sprzedaży trafił nowy album warszawskiego rapera W.E.N.Y. pt. "Niepamięć". "To osobisty album o przemijaniu" - można było przeczytać w zapowiedzi prasowej wydawnictwa. A co o samej płycie powiedział nam raper?

Daniel Kiełbasa, Interia: Pamiętasz swoje pierwsze muzyczne wspomnienie? Pierwszy epizod z dzieciństwa, a może kasetę, którą kupiłeś? 

W.E.N.A.: - Pamiętam, gdzie wymyślaliśmy z kolegami pierwsze rymy na warszawskich Bielanach, gdzieś na przełomie 1997/98. Piękne wspomnienia. Natomiast pierwszą kasetę, jaką kupiłem, to "Greatest Hits" Michaela Jacksona na zielonej szkole w Zakopanem, oczywiście to była kaseta piracka, a nie oficjalna kompilacja artysty. Ale działała i byłem z tego zakupu niezwykle zadowolony.

A myślisz, że takich muzycznych wspomnień mamy teraz coraz mniej? 

- Myślę, że w Polsce nie ma jeszcze takiej tragedii jeżeli chodzi o odchodzenie od posiadania muzyki na nośnikach. Na pewno zmniejsza się liczba kupowanych płyt, trend przesuwa się w kierunku serwisów streamingowych i jest to trend światowy. Faktycznie coraz trudniej może być przypomnieć sobie pierwszą płytę, już nawet nie kasetę, którą się kupiło. Wspomnienia muzyczne coraz rzadziej będą wiązały się z namacalnym nośnikiem muzycznym.

To skoro jesteśmy przy wspomnieniach i pamięci. Myślisz, że Facebook i Instagram po części zabierają nam wspomnienia? 

- Nie odnoszę takiego wrażenia. Myślę, że serwisy społecznościowe w pewien sposób zastępują nam pamięć. Wszystko, co chcemy uwiecznić i zatrzymać, możemy zamieszczać na social mediach. Zdjęcia na Instagramie, filmy na Youtube, pewne sytuacje życiowe i relacje na Facebooku - te rzeczy tam zostają. Nie dostrzegam zła w serwisach społecznościowych. Wydaje mi się jednak, że przez cyfryzację relacji międzyludzkich, stają się one bardzo uproszczone robią się nazbyt płytkie.

W.E.N.A. w młodości i obecnieMiłosz Rebeśmateriały prasowe

W twoim oświadczeniu, które opublikowałeś w sieci, stwierdziłeś, że odnosisz wrażenie, że wielu z nas poza nimi, czyli poza mediami społecznościowymi, nie dba o to, aby pamiętać. Masz wrażenie, że lansujemy się swoimi wspomnieniami i swoją pamięcią na Facebooku? 

- Gdzieś w głębi sprzedajemy siebie tam i choć nie postrzegam tego w negatywnym kontekście, to nieco fałszujemy nasz obraz, aby być fajniejszym, bardziej docenionym, uznanym i popularnym. Łatwiej jest oszukać na zdjęciu, stworzyć wrażenie chudszego, wyższego, lepszego, a trudniej być lepszym w normalnych relacjach. Mam wrażenie, że te spłycają się do bardzo prostych komend i nawet, jak ludzie rozmawiają ze sobą za pomocą komunikatorów, to w tej rozmowie jest dużo mniej emocji. Tutaj wchodzi też w grę niewerbalna komunikacja, z mojego tonu możesz wywnioskować, czy jestem zadowolony, wkurzony, czy mówię coś z ironią czy też nie. W komunikacji tekstowej jest to dużo trudniejsze.

Myślisz, że ludziom teraz brakuje refleksji na temat, o którym właśnie opowiedziałeś? 

- Takie odnoszę wrażenie. Nawet może nie tyle brakuje, co zapominają o tym. Gdyby im tego brakowało, to próbowaliby zapełnić wywołaną tym pustkę. Ja natomiast odczuwam, że oni nic nie robią, bo media społecznościowe i wszystkie "upraszczacze" relacji rozwijają się w najlepsze. Do tego dąży świat, nie jesteśmy w stanie tego uniknąć, ja sam nie jestem w stanie się przed tym ustrzec. Natomiast to nie znaczy, że nie muszę być świadomy tego, co robię i na co się zgadzam.

A kiedy naszła cię refleksja na temat mediów społecznościowych i jak to nazwałeś "upraszczacy", które spłycają relacje międzyludzkie? 

- W kwietniu publikowaliśmy pierwszy singel, wtedy nie miałem jeszcze materiału na całą płytę. Natomiast był to utwór stworzony na 10-lecie mojego pierwszego krążka ("Wyższe dobro" - przyp. red.) i był wspomnieniem tego, co działo się przez ostatnią dekadę. Pisząc ten kawałek zauważyłem, że wielu rzeczy nie pamiętam, że bardzo dużo rzeczy wtedy się działo, a tak niewiele jestem w stanie sobie przypomnieć. To mnie natchnęło, aby stworzyć album i wdrożyć w życie koncepcję, którą długo analizowałem i będącą podwalinami pod "Niepamięć".

- Nie miałem założenia, aby cały album budować dookoła mediów społecznościowych. Po prostu jednym z elementów zwrócenia uwagi na szerszy problem było usunięcie z nich wszystkich treści, pozwolenie o sobie zapomnieć.

- Ale niepamięć funkcjonuje również w obrębie sztuki. Nie jesteś w stanie wymienić wszystkich zespołów, których słuchałeś, kiedy miałeś 16 lat, ale podejrzewam, że gdybym włączył ci te płyty, to byś 75 procent tekstów znał na pamięć. Miałem tak samo przy nagrywaniu tego albumu. Przestudiowałem mnóstwo starych albumów, których słuchałem jako nastolatek lub 20-latek i zaskakujące jest to, jak dużo różnej, często nawet słabej muzyki, przesłuchiwałem. Ponadto słuchając ich jestem w zarapować każdy numer i to zwrotki, a nie refreny. Wspomniana "Niepamięć" funkcjonuje więc w bardzo wielu aspektach naszego życia.

Na albumie pojawiły się trzy daty - 1997, 2003 i 2007 rok. Dlaczego wybrałeś właśnie je? 

- To są daty, które są dla mnie szczególnie ważne. 1997 rok to w przybliżeniu moment, kiedy zaczynałem słuchać hip hopu i uznałem, że chcę też go tworzyć. Coś się rodziło w mojej głowie, ale jeszcze nie widziałem, co to jest i jak to się potoczy. "2003" to refleksja na temat sytuacji, powiedzmy społecznej, którą ja pamiętam, gdy miałem 19 lat. Na moim osiedlu i na osiedlach, które często odwiedzałem wówczas królowała heroina, w numerze pojawia się więc nawiązanie do narkomanii. To był dla blokowisk ciężki okres, działo się dużo negatywnych rzeczy, a wokół mnie było bardzo dużo zła. Ten numer jest nasączony emocjami i klimatem grozy. A 2007 to numer, który, jak już powiedziałem, podsumowuje dekadę mojej działalności artystycznej.

Wspomniałeś o swojej akcji usunięcia kontentu ze swoich profili. Nie wszyscy jednak zrozumieli ten przekaz, co zaowocowało pojawieniem się negatywnych komentarzy. Nazwano cię hipokrytą i nieszczerym. Spodziewałeś się tego negatywnego odzewu?

- Nie sądziłem, że to urośnie do takich rozmiarów. Hipokrytą to nazywano mnie już w 2007 roku. W polskim środowisku hiphopowym jest bardzo dużo nienawiści, zawiści i frustracji, dlatego to akurat wcale mnie nie dziwi.

- Faktycznie odzew był negatywny, ale był bardzo duży i to mnie w sumie cieszyło. Wydaje mi się, że bardzo dużo osób przyczepiło się do słowa konsumpcjonizm i do fragmentu, w którym pada stwierdzenie "żyjemy w czasach nadmiernej konsumpcji". Moim zdaniem tak jest, ja też konsumuję i mam mnóstwo rzeczy, których nie potrzebuję, ale je posiadam. Niektórzy zamiast spojrzeć szerzej, uczepili się tego słowa. Stwierdzili, że ten, który ma tyle butów, będzie im mówił, że żyjemy w czasach nadmiernej konsumpcji. Myślę, że właśnie z tego wynikła ta fala negatywnych opinii, ale cieszę się, że skłoniliśmy ludzi do dyskusji. Wywołaliśmy pewne poruszenie i bardzo dużo osób, które przechodziło obojętnie obok mojej muzyki, zwróciło na nią uwagę i osobiście uznaję to za sukces.

W tym przypadku mam wrażenie, że dużo komentujących oceniło cię na podstawie butów w twoich teledyskach i we wspomnianych mediach społecznościowych, nie wiedząc jaki jesteś naprawdę... 

- Ale wiesz z czego to wynika?  Chodzi o to, że gonimy za trendami, modą i tym co jest fajne, że gubimy przekaz i oceniamy go zanim go do końca poznamy i przeanalizujemy Wszystko ocenia się bardzo szybko i powierzchownie. Myślę, że to jest też element tego, o czym mówię i tego o czym traktuje album - mało jest rzeczy trwałych, mało jest rzeczy, nad którymi chcemy się zastanowić, bo już pędzimy dalej. 

Mówisz o powierzchowności. Wydaje mi się, że dużo ludzi przyporządkowało całą akcję do twojego pseudonimu. Myślisz, że gdybyś początkowo zrobił to pod inną ksywką lub całkowicie anonimowo, to byłoby to inaczej odebrane? 

- Nie zastanawiałem się nad tym. Być może, gdyby był to ktoś inny, to byłoby to inaczej odebrane. Zdecydowałem się zrobić to pod własnym pseudonimem, nie miałem zamiaru tworzyć przy tej okazji zawoalowanej promocji i odkrywać dopiero potem kart, bo to już byłoby trochę oszukiwanie ludzi, a nie zwracanie uwagi na pewien problem społeczny.

Kończąc wątek akcji zapytam wprost - będzie diss na Tedego? 

(śmiech) Tede powiedział, że mnie zdissuje - poczekam, przesłucham. Ja się nie lubię plątać w takie wymianki słowne, nie jest to coś, na co chętnie poświęcam swój czas. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

"Autobiograficzna, refleksyjna opowieść o przemijaniu" -taki opis twojej płyty można było przeczytać w materiałach prasowych. Myślisz, że takiego refleksyjnego W.E.N.Ę. fani polubią bardziej niż tego wkurwionego chłopaka z 2007 roku? 

- Wiesz co, myślę, że W.E.N.A. w 2007 roku oprócz tego, że był wkurwiony, to też był refleksyjny. I zawsze był refleksyjny i zawsze chciał powiedzieć coś więcej. To słychać na każdej płycie, na tej to dużo mocniej niż chociażby na "Nowej Ziemi" i myślę, że za to przede wszystkim szanują mnie słuchacze. Zawsze staram się być szczery i autentyczny.

Okładka płyty W.E.N.A. "Niepamięć"materiały prasowe

Jest coś, czego zazdrościsz W.E.N.I.E. z 2007 roku? A może jest coś, co wiesz, że teraz byś zmienił w trakcie swojej kariery? 

- Nie wiem, jestem zadowolony z tego, jak żyję i z tego, do czego doprowadziła mnie tzw. kariera. Nie sądzę, żebym coś zmieniał. Czego bym mu zazdrościł? Że ma te 10 lat przed sobą. Niczego innego chyba nie mogę mu zazdrościć. To był ciężki okres, bardzo niepewny, niestabilny, wydaję mi się, że byłem bardziej spięty niż teraz.

Na zakończenie zapytam więc o to, czym zaczyna się "Niepamięć", czyli od słów Zofii Nałkowskiej o walce z przemijaniem. Skąd pomysł na taki zabieg?

- Nagranie podesłał mi Qmak, mój DJ, który udziela się na płycie. To niesamowite, że można posłuchać dziś człowieka, który nie żyje od ponad 60 lat, a jego wypowiedź jest bardzo adekwatna do obecnych czasów i zarazem aktualna. Stwierdziłem, że ta wypowiedź bardzo dobrze uzupełni tekst piosenki "Intruz", jak i dopasuje się do całej płyty, bo de facto monolog Zofii Nałkowskiej rozpoczyna nowy album. Bardzo się cieszę, że mogłem użyć tego nagrania, którego użyczyło nam Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.

Najważniejsi polscy raperzyInteria.tv
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas