Shy Albatross: Smutek jest tylko pretekstem, żeby mówić o wyzwoleniu od niego

Justyna Grochal

Choć każdy z nich ma już bogate i imponujące muzyczne CV, wspólnie tworzą kolejny jego punkt. Zespół Shy Albatross w kwietniu zadebiutował albumem "Woman Blue", już teraz typowanym jako mocny kandydat do polskiej płyty roku. Z członkami grupy porozmawialiśmy po ich koncercie na tegorocznym Open'er Festivalu.

Zespół Shy Albatross zadebiutował płytą "Woman Blue"
Zespół Shy Albatross zadebiutował płytą "Woman Blue"Monika Kmita 

Shy Albatross to zespół powołany do życia przez utalentowanego gitarzystę Raphaela Rogińskiego. Od niego wszystko wyszło, ale to, co słyszymy na "Woman Blue" - pierwszej płycie projektu - to połączenie sił i talentu jego, Miłosza Pękali, Huberta Zemlera i Natalii Przybysz.

W rozmowie z Interią muzyk zdradził, że początki Shy Albatross zrodziły się z jego rozmów z Hubertem Zemlerem, a powstanie zespołu nazwał "bardziej przeznaczeniem niż planem". Zapytany, dlaczego to właśnie Natalii Przybysz powierzył wyśpiewanie wszystkich historii zawartych na płycie, żartował, że to kwestia "specyficznych, zmutowanych migdałków".

- Jest jakiś dramat w głosie Natalii. Mam wrażenie, że to obecnie bardzo rzadka sprawa u wokalistów, a u Natalii jest właśnie pewien dramat i głębia kogoś bardzo dojrzałego i doświadczonego - mówił już całkiem poważnie Raphael Rogiński.

Natalię Przybysz zapytaliśmy natomiast, jak wyglądał jej proces przygotowawczy - zarówno merytoryczny, jaki i wokalny - do podjęcia próby zaśpiewania zgromadzonych przez Rogińskiego opowieści przedstawionych z perspektywy różnych, doświadczonych przez los kobiet. Przybysz opowiadała, że wszystko poprzedził długi okres wspólnego muzykowania z Raphaelem.

- To stanowiło taki trzon, do którego później Hubert i Miłosz się dołączali, wynosząc to na kolejny level bajkowości i nadając temu jeszcze głębsze znaczenie. Natomiast czuję, że tematycznie i wykonawczo byłam do tych piosenek już wstępnie przygotowana w swoim życiu, bo bardzo dużo takich rzeczy słuchałam w dzieciństwie. Mój nauczyciel śpiewu był bardzo związany z amerykańską tradycją kościelnych śpiewów. Opowiadał mi dużo o Ninie Simone. Tak więc ten świat był mi bliski, ale nie byłam tego tak do końca świadoma, zajęta zupełnie czymś innym. Raphael się pojawił i pokazał mi, ile nas łączy, to jest wspaniałe - tłumaczyła Natalia w rozmowie z Interią.

Debiutancka płyta Shy Albatross ukazała się w połowie kwietnia. Znajdziemy na niej muzyczną mieszankę różnych kultur obrazującą opowieści kobiet, często postawionych w skrajnych sytuacjach.

- Większość ludzi odbiera tę płytę jako smutną, ale ten smutek jest tylko pretekstem do tego, żeby mówić o wyzwoleniu od niego. Moim zdaniem jest to album pełen nadziei. W warstwie lirycznej widać, że to nie są teksty, które się zawsze kończą tragedią, tylko właśnie wyzwoleniem, często nawet w szaleństwie. W tych tekstach, które są czasem proste, ale bardzo głębokie jest taka mantryczność, która ma za zadanie pokonać różne tragedie bohaterek w tym przypadku. Ta płyta jest o człowieku w ekstremalnych sytuacjach - wyjaśniał Raphael Rogiński.

Na oczyszczającą funkcję utworów z "Woman Blue" uwagę zwróciła Natalia Przybysz, której zdaniem sięganie po tak trudną tematykę, jest wyrazem siły autora i jego odwagi do opowiadania o tym.

- Ta płyta mówi o kilku tragediach, które mogą się przytrafić i myślę, że nie są obce nikomu. Dlatego nas łączą.

Podczas koncertów członkowie Shy Albatross nie stronią od improwizacji, pokazującej, jak silne relacje nawiązują między sobą na scenie. W jednym z wywiadów autorzy "Woman Blue" porównali swoje występy do rozmowy ze słuchaczami. Zapytaliśmy więc, czego publiczność może dowiedzieć się z tej muzycznej konwersacji.

- Bardzo odczuwalne w trakcie koncertu jest to, czy publiczność jest z nami i słucha. Jeżeli muzyk występujący na scenie nie daje z siebie wszystkiego, a czasem na przeszkodzie mogą stanąć przeszkody techniczne, to publiczność to odczuwa, często nieświadomie i przestaje wysyłać tę energię do nas. Cała ta wymiana zaczyna słabnąć, a koncert jest po prostu gorszy. Muzyka jest przekazem emocji, a te są wysyłane nie tylko przez dźwięki od nas, ale też przez ludzi, którzy nas słuchają -  tłumaczył nam Hubert Zemler, odpowiedzialny w zespole za perkusję, balafon oraz instrumenty perkusyjne.

Raphael Rogiński opowiada o najbliższych planach Shy Albatross:

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas