Robert Gawliński: łatwo przywiązuję się do ludzi [WYWIAD]

Robert Gawliński stoi za wieloma przebojami, m.in. "Urke", "Baśka" czy "Eli Lama Sabachtani" /Andrzej Wasilkiewicz/REPORTER /East News

Wilki są na scenie już od 30 lat. Choć w tym roku mogliby z pompą celebrować kolejną rocznicę istnienia zespołu, to wolą tworzyć nowy materiał na album "Wszyscy marzą o miłości", który ukaże się jesienią. Z Robertem Gawlińskim i jego synem, Beniaminem porozmawialiśmy o jubileuszu, zaskakującej współpracy ze Smolastym oraz wymarzonym duecie.

Mateusz Kamiński, Interia.pl: Skład Wilków zmieniał się na przestrzeni lat. Czy te zmiany przychodzą ci łatwo?

Robert Gawliński: - Każda taka zmiana była bardzo trudna. Choćby ta ostatnia. Hubert Gasiul, który grał z nami od 15 lat. Był jak młodszy brat właściwie, bo miał 24 lata, jak doszedł do zespołu, a odszedł jako - można powiedzieć - dojrzały mężczyzna. Niektórzy myślą: "A zmienia tak muzyków, ma to gdzieś", a to nie jest tak. Ja do ludzi się łatwo przywiązuję i staram się być wobec nich jak najbardziej fair. 

Reklama

W tym przypadku Hubert powiedział, że musi grać z żoną i w końcu dojrzał do tej decyzji, bo wiele lat dawał małżonce zastępstwa wtedy, gdy grały Wilki. To było naturalnym procesem. Do nas dołączył fajny kolega, który czasami grał już zastępstwa za Huberta. Już się poznaliśmy, zakumplowaliśmy. To było naturalne - nie robiliśmy żadnego tam poszukiwania perkusisty tylko wzięliśmy od razu Adama Krama i gra z nami.

W ostatnim czasie na scenie dołączyli do ciebie synowie - Beniamin i Emanuel. Jakie to uczucie grać ze swoimi dziećmi?

- To chyba jest największa radość każdego ojca, wiesz - duma rozpiera, klata do przodu, brzuch wciągnięty (śmiech). Jest w tym coś fajnego. Kiedyś się nawet trochę podśmiewywałem z Janka Borysewicza, mówiłem mu: "Dlaczego takich małolatów sobie wziąłeś do tego zespołu, jak ty z nimi gadasz?", a teraz to też już są dojrzali mężczyźni i tak się to dzieje. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze doczekać, kiedy moi synowie będą dojrzałymi facetami i będziemy mogli jeszcze grać, bo nie zamierzam przestawać. Dopóki są fani, dopóki są ludzie, którzy przychodzą na koncerty biletowane, bo to jest też taki probierz, to warto być.

A ty Beniamin co przeżywasz, gdy grasz z tatą i bratem?

Beniamin Gawliński: - To jest supersprawa, że mogę z tatą występować zwłaszcza, że spędził  na scenie więcej lat ode mnie. Ja się cały czas bardzo dużo uczę od niego i kolegów z zespołu. A to, że jeszcze mogę grać z bratem, to już w ogóle jest mistrzostwo świata! Pierwsze dwadzieścia lat to tak specjalnie do instrumentów się nie rwaliśmy. Raczej mieliśmy takie poczucie, żeby robić coś swojego, w drugą stronę. Ale ta muzyka jednak nas znalazła. Musiało chyba tak być, bo też dorastaliśmy w domu, w którym muzyka była obecna od samego początku. Późno zaczęliśmy grać, ale myślę, że to dobry wybór ogólnie. 

Przygotowujecie coś specjalnego na 30 lat Wilków, które przypadają w tym roku?

RG: - Jako takiej celebry nie przewidujemy. Pandemia, ten cały okres wybił nas z rytmu i kiedy zbliżał się jubileusz, to wybuchła wojna. Nie było takiego momentu, żeby cieszyć się tak do końca jakąś błahą sytuacją jak trzydziestolecie i do tej pory nie ma, aczkolwiek zagramy specjalny koncert, 27 września w Teatrze Roma w Warszawie. Chwilę wcześniej wychodzi nasza nowa płyta - "Wszyscy marzą o miłości". Tam się spotkamy z przyjaciółmi, publicznością, fanami i dziennikarzami. Będzie dobra zabawa i taki skromny, fajny jubileusz, gdzie zagramy po raz pierwszy numery z nowego albumu. Będą goście, ale nie powiem kto! (śmiech)

O czym jest wasz nowy album?

RG: - Na tej płycie celowo uciekłem myślami od pandemii i bardziej zależało mi na daniu ludziom szansy, żeby mogli ją włączyć i uciec [od problemów - przyp. red.]. Ta płyta jest o miłości. "Wszyscy marzą o miłości/ Zakochanym świat zazdrości/ Reszta nie znaczy nic". I wydaje mi się, że tak jest na świecie. Wszystkie te szalone pogonie za pieniędzmi, sławą, za dobrami codziennymi to one z czasem blakną. Sam mam parę złotych i wiem, że wcale mnie to już tak nie cieszy. Może na początku sprawiało przyjemność. Natomiast miłość jest czymś, co nie przemija - bez niej nie mamy po prostu nic!

Współpracowałeś z wieloma artystami, ostatnio ze Smolastym. Jak do tego doszło? Czy jest jakiś artysta, z którym nagrałbyś duet i poczuł się znowu jak nastolatek?

RG: - To chyba musiałby być występ Bono z U2. Schodząc na ziemię, choć to nieoczekiwane pasmo bardzo pozytywnych zjawisk, to była współpraca ze Smolastym - jego producentami i z całą ekipą. Bardzo zaskakująco grzeczni, fajni, kulturalni ludzie. Oprócz tego to też wyzwanie, bo to co robi Smolasty jest jednym z moich faworytów na polskiej scenie, obok Mery Spolsky. Najbardziej mi się podoba z młodych artystów.

Bardzo miło wspominam tą współpracę [przy "Perła na dnie" - przyp. red], a teraz zadzwonił do mnie o udostępnienie sampla z refrenem "Pijemy za lepszy czas". I wspaniale "pykło", jak powiedział mi przed chwilą. Na koncertach ludzie śpiewają ten refren i choć Smolasty zmienił trochę tekst, to mówi, że jest trochę zazdrosny, bo śpiewają tę moją wersję. Ale to chyba dlatego, że ‘wryło im się to w beret’. 

Twoja pierwsza płyta "Solo", a także debiutancka płyta Wilków, są uznawane przez fanów lat 90. za kultowe. Należy się spodziewać powrotu do tej ery na nowym krążku?

RG: - Te płyty nie są złe, to są dobre płyty (śmiech). Mam nadzieję, że nasz nowy album się spodoba, bo w jakiś sposób postanowiliśmy czerpać najlepsze wzorce stylistyczne z lat 90., podane tak współcześnie. Muzyka prosta do celu, konkretna i teksty, które opowiadają po prostu o miłości, o życiu i ich różnych odcieniach. 

Teksty są bardzo różne - od miłości pacjenta zakładu psychiatrycznego do pani doktor, po bardziej głębokie refleksje dotyczące miłości. Jest też wyznanie miłości do muzyki, po raz pierwszy w życiu to zrobiłem i mam nadzieję, że za niedługo będzie można ten singel usłyszeć. To był zalążek tej płyty, dzięki niej powstała całość. Wcześniej każdy celował w jakąś stronę, a tu z Kubą Galińskim, naszym producentem, znaleźliśmy złoty środek. Płyta powstawała kumpelsko przez wariacki czas lockdownów, pandemii, a my się cały czas nie poddaliśmy i rajcowaliśmy, że powstają nowe numery i coś robimy. Także mam bardzo pozytywne odczucia co do niej i nadzieję, że nie zawiedzie ona tych, którzy do tej pory jakoś doceniali to, co robię.

__

Wilki wystąpiły podczas Top of The Top Sopot Festival 2022, gdzie Robert Gawliński otrzymał specjalną nagrodę z okazji 30-lecia zespołu. Nowa płyta Wilków "Wszyscy marzą o miłości" ukaże się jesienią 2022 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Robert Gawliński | Wilki | Beniamin Gawliński
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy