Respect For Tape: Na tym nośniku się wychowałem

Jakub "Grędziu" Gręda opowiedział nam o projekcie Respect For Tape /.

Od lat kolekcjonuje rapowe kasety i dzięki swojej pasji poznał wielu raperów. Teraz Jakub Gręda przygotował wyjątkowy projekt, pt. Respect For Tape. Grędziu opowiedział nam, jak do tego doszło, ile trwały przygotowania oraz jaki los czeka kasety magnetofonowe.

Ignacy Puśledzki, Interia.pl: Potrafisz powiedzieć, ile kaset masz w ogóle w kolekcji?

Jakub "Grędziu" Gręda: - Z pamięci bym Ci nie odpowiedział, ale ze względu na to, że od lat prowadzę spis kaset w excelu, jestem w stanie to sprawdzić. W mojej kolekcji znajduje się 2820 sztuk.

Pamiętasz pierwszą kasetę, którą dostałeś albo którą kupiłeś?

- Jestem rocznik 89, więc doskonale pamiętam kasety jako nośnik, który był w każdym domu i z którego się korzystało. Rodzice posiadali jakieś kasety. Ja byłem tancerzem, więc wiadomo - musiałem do czegoś tańczyć. Moi wujkowie należeli do klubu tanecznego TAN w Nidzicy na Mazurach, skąd pochodzę. Oni mieli dużo rapu na kasetach, gdyż tańczyli do hiphopowej muzyki puszczanej właśnie z taśm. Patrzyłem na nich z uwagą, bo byli starsi ode mnie kilka dobrych lat i chłonąłem od nich tę muzykę oraz poszczególne ruchy taneczne czy akrobatyczne. Chciałem tańczyć tak jak oni, więc moi rodzice przegrywali od nich muzykę z kasety na kasetę. Natomiast pierwszą kasetą, którą pamiętam, była kaseta składu K7. Oni mieli taki numer "Come Baby Come". To była bardzo taneczna muza, w klipach również tańczyli. Trochę jak MC Hammer, ale wydawała nam się ciekawsza. Wtedy nie było takiego dostępu do muzy, więc dla nas tancerzy, każda kaseta z rapem to było coś. To wydawała polska firma MG Records, więc dla nas był to oryginał, no ale dziś wiadomo, że wszystkie tego typu wydania były pirackie. Wziąłem tę kasetę na pokaz taneczny, który odbywał się 10 km od mojej miejscowości, a po pokazie poszliśmy do samochodu i zapomniałam o niej. Więcej jej już nie zobaczyłem.

Reklama

Na początku lat 90. posiadałem jakieś kasety, natomiast nie myślałem w ogóle o kolekcjonowaniu. To zaczęło się później. Do klubu tanecznego, w którym trenowałem, przyszedł nowy chłopak. Wtedy mieliśmy po 12-13 lat. Kiedy się trochę zakumplowaliśmy, zaprosił mnie kiedyś do swojego mieszkania. Wszedłem do jego pokoju i widok, który ujrzałem, pamiętam do dziś. Zobaczyłem półkę z 30-40 kasetami, poukładanymi grzbietami. Pomyślałem: "Kurczę, ale to fajnie wygląda". Wizualnie bardzo mi się to spodobało. Wtedy stwierdziłem, że zacznę kolekcjonować kasety. Miałem jakieś poprzegrywane stare taśmy. Stwierdziłem, że je zostawię i będę budował moją kolekcję. Pierwsza kaseta do nowej kolekcji, to była taśma składu House Of Pain. Kupiłem ją od mojego kumpla, sąsiada, który zbierał wtedy na zioło. Zapłaciłem mu za nią 7 zł, poszedłem do domu, przesłuchałem ją i wiesz, wtopiłem się w jej klimat... jaram się do tej pory tym albumem. To była pierwsza kupiona kaseta w mojej kolekcji. I tak to się zaczęło.

A dzisiaj masz ponad 2800 kaset. Kupujesz rzeczy artystów, których lubisz i cenisz czy po prostu wszystko co trafi?

- Bardzo różnie. Tych artystów, których lubię i szanuję, to posiadam sporo ich albumów, które zostały wydane na kasetach. Wiadomo, że czasami nie są to wszystkie single czy albumy danego składu czy rapera. Nie są to zawsze pełne dyskografie, bo niektóre albumy nie były dystrybuowane w Polsce. Jak chcesz kupić na przykład pierwszy album Big L'a, to jest to w Polsce praktycznie nierealne. W Stanach one też kosztują po jakieś 60-90 dolarów, pomnóż to razy prawie 5 zł, dodaj przesyłkę i wychodzą kosmiczne sumy. Chciałbym mieć w kolekcji jakąś taśmę Big L’a, bo niestety nie posiadam żadnej. Zdarzało mi się wydawać takie kwoty na taśmy, ale z czasem widzę, że wydaję mniej. Sporo kaset już posiadam, jednak cały czas wychodzą nowe kasety. Sam już czasem pasuję, kiedy widzę kolejne wydanie, albo nową reedycję jakiegoś albumu. Lubię reedycje, bo one często mają jakieś dodatkowe rzeczy tj. dodatkowy utwór, remix albo instrumentale czy też zmienione okładki itp. To jest fajne. Natomiast przez ostatnich kilka lat wyszło tyle reedycji, że ciężko czasami za tym nadążyć.

Najbardziej jaram się teraz kasetami, które wychodziły w latach  90. i wczesnych 2000 w Polsce, ale o których w życiu nikt nie słyszał. Jakieś nielegale nagrane w domowych warunkach, o których nawet nikt nie słyszał.  Czasami udaje mi się zdobyć taką taśmę przez kogoś i próbuję dojść do tego, kim są ci ludzie. Miałem taką historię z gościem, który miał ksywę Blue Angel. Nie wiedziałem kto to jest, bo na okładce nie było żadnych informacji. Wrzuciłem to na mój fanpage i po jakimś czasie Blue Angel sam się do mnie odezwał. Takimi właśnie historiami i kasetami się jaram, bo one czasami nie są może super jakościowo nagrane czy też nie są to technicznie super kawałki, ale jest to historia naszego polskiego rapu.

Poznałem Cię dzięki Twojemu kanałowi na YouTube, gdzie publikujesz spotkania z różnymi raperami, djami czy producentami. Już wtedy w Twojej głowie pojawił się pomysł, żeby zrobić projekt Respect For Tape?

- Ten pomysł kiełkował w mojej głowie jakoś od 2018 roku. Pomyślałem, że fajnie byłoby coś takiego zrobić, tylko nie miałem żadnych konkretnych planów, hajsu, ani doświadczenia. Miałem tylko lub aż bazę kontaktów z tymi osobami, z którymi się spotkałem na potrzeby mojego kanału na YouTube. Pomyślałem, że spróbuję napisać do niektórych raperów, tak po prostu, na messengerze. Główny zamysł był taki, że chciałem wydać własnym sumptem 50 kaset z jednym lub dwoma kawałkami, zrobić coś na zasadzie singla lub maxisingla. Raczej twardo stąpam po ziemi i stwierdziłem, że jak napiszę do 30 osób, to odpisze mi pewnie 5-10 z nich, to może ten jeden lub dwa numery uda się nagrać. Jednak po kilku dniach i tygodniach, kilku raperów napisało mi, że to zaje***ty pomysł. No dobra, raperzy są, ale... muszę mieć jakieś beaty, bo ja nie jestem producentem. Potem ktoś też to jeszcze musiał zmiksować, ktoś zmasterować itd. Ja się tym oczywiście jarałem, ale trzeba było w to włożyć sporo pracy. Historia na książkę (śmiech). Wiesz... ja musiałam dobierać tych artystów, jeżeli chodzi o to, kto z kim nagra, na jakim beacie itd. Niektórzy nie chcieli z kimś nagrać, komuś bit nie pasował, dany producent nie chciał mieć na swoim beacie danego rapera i tego typu historie... Ludzie nie zdają sprawy, ile jest takich problemów. Nagle wyszło, że mam już kilkanaście nagranych kawałków i nie wiedziałem co z tym zrobić tak de facto. Jak wydam to na 50 kasetach, to nikt tego za bardzo nie usłyszy, a wiesz... Artyści wykonali dla mnie również dużą pracę: raperzy napisali i nagrali zwrotkę, producenci przesłali beaty, a później je aranżowali, DJ-e dogrywali screatch czy cuty, do tego Marcin Popielarz - grafik i projektant, który jest odpowiedzialny za warstwę wizualną projektu Respect For Tape. Pomyślałem wtedy, że trzeba to jakoś fajnie promocyjnie i konkretnie wydać.

Jakimś przypadkiem rozmawiałem wtedy ze Sławkiem z Big idea, który organizuje rapowe koncerty. To był czas pandemii, wszystko było zamknięte i jak wiadomo imprezy się wtedy nie odbywały. Podczas rozmowy na temat planów koncertowych, zapytał co u mnie słychać. Powiedziałem, że robię taki muzyczny projekt o nazwie Respect For Tape, a on zaproponował, że może pomóc mi stworzyć profesjonalną ofertę i odezwać się do różnych wytwórni. Pojawiła się wytwórnia z którą mieliśmy nawiązać współpracę i podpisać umowę, ale z jakichś dziwnych powodów do tego nie doszło, przez co straciliśmy 3-4 miesiące. Później na szczęście pojawiły się osoby z Warner Music Poland, którzy powiedzieli, że jest to fajny i ciekawy projekt, że zaje***cie to wszystko wygląda i są w stanie wspólnie z Big idea i Rap Tapes by Grędziu wydać ten projekt.

Długo to wszystko trwało?

- Prawie 3,5 roku. Kawał czasu, więc chcę już zamknąć ten projekt. Mam nadzieję, że to już ostatnia prosta, gdyż dużo było przeróżnych problemów, które pojawiały się w trakcie tworzenia. Muzycznie projekt zamknąłem praktycznie w rok. Kolejne dwa lata to wszystkie inne kwestie jak sprawy organizacyjne tj. formalności, umowy, szukanie różnych ofert itp.

Było mnóstwo przeróżnych fuck-upów. Była na przykład taka sytuacja z warszawskim składem Echo, który nagrał utwór na płytę. Ja miałem tylko wstępną wersję tego beatu, która nie była jeszcze zaaranżowana. Chłopaki z Echo weszli do studia, nagrali pod bit MlekoBorn Juices, wysłałem mu wokale do zaaranżowania i po paru dniach dostaję odpowiedź: "Niestety, ale nie mam ścieżek do tego beatu". Coś się nie zgrało jak trzeba i stracił wszystkie ścieżki bitu, więc został mu tylko ten surowy szkic. Super (śmiech). Chłopaki z Echo powiedzieli, że oni niestety nie mają już czasu nagrać tego ponownie, więc szybko trzeba było coś wymyślić. Napisałem do DJa Creona, że posiadam wokale chłopaków, ale nie mam bitu i potrzebuję kogoś, kto zrobi bit pod wokale, czyli odwrotnie niż przeważnie się robi. Na szczęście dzięki Creonowi się udało, natomiast Mleko stworzył bit do innego numeru.

Podobnie było z metalowymi puzzlami, które są dodane do limitowego boxu kolekcjonerskiego. Malował je ręcznie i zaprojektował Turbo. Najpierw musiałem znaleźć firmę, który wytnie takie puzzle w blasze, co wcale nie jest takie łatwe. Następnie znaleźć osobę, która zaprojektuje obraz, a później pomaluje je areografem i polakieruje. Na szczęście po wielu mailach i rozmowach telefonicznych znalazłem firmę w Gdańsku i udało się je wyciąć. Musiałem wysłać je do Turbo do Bielska-Białej. Ważyły około 20 kg. Turbo zaczął przygotowywać je do malowania i od tego momentu zaczęły się schody. W pewnym momencie odczepił mu się wężyk, który doprowadzał farbę. Przez to część puzzli została zachlapana przez farbę i Turbo musiał malować część obrazu od nowa. Później kwestia lakierowania... żeby osiągnąć taki efekt, trzeba było wielu tygodni pracy lakiernika, aby puzzle nie miały zacieków lakieru i żeby nadal się ze sobą składały. Puzzle powstawały około 4-5 miesięcy razem z poprawkami. W pewnym momencie Turbo (po wielu rozmowach telefonicznych jak i samej pracy) dzwonił do mnie i mówi: "Ku***, zabieraj te puzzle, bo je zaraz wywalę" (śmiech). Oczywiście trochę się z tego śmialiśmy, ale nerwów przy puzzlach było sporo. Jednak mam nadzieję, że było warto. Takich utrudnień i problemów w tym projekcie było multum. Moglibyśmy cały dzień o tym rozmawiać (śmiech).

Na płycie pojawiło się sporo raperów, którzy nie są dziś bardzo popularni, a czasem nawet w ogóle są już nieobecni na scenie. Skąd taki dobór?

- Na początku koncepcja była taka, że zapraszałem raperów, producentów i DJ-ów, którzy kiedykolwiek wydali swój album lub mixtape na kasecie. Później minimalnie koncepcja się rozmyła, ale na te ponad 75 osób, które wystąpiły na "Respect For Tape", może 15 osób nie spełnia tego kryterium.

Śmieszna sytuacja była z Ryfą Ri, z którą znamy się ze sceny tanecznej, ale jak wiadomo, w moim projekcie wystąpiła jako raperka. Zgodziła się na udział, napisała tekst i nagrała kawałek na bicie Mngtri okraszonym cutami DJ Romka ze Starego Miasta. Ona wtedy nie wydała żadnego swojego albumu na taśmie. I tak się złożyło, że po roku wydała "Elo Polo" na kasecie, więc jestem usprawiedliwiony (śmiech).

To był przymus, żeby wszyscy goście nawijali o kasetach?

- Trochę tak. Taki właśnie był mój zamysł, że każdy kawałek miał być w okołokasetowych tematach. To było dla mnie fajne i ciekawe, że mogłem usłyszeć jak dany artysta podejdzie do tematu. Tak jak mówiłeś, zależało mi też na tym, żeby "odkopać kilka dinozaurów" i te starsze, czasami zapomniane już składy pokazać na nowo. Wiadomo - niektórzy nadal rapują, niektórzy trochę mniej lub wcale, ale to miała być taka sentymentalna podróż do starych czasów i nośnika jakim jest kaseta magnetofonowa. Jestem bardzo sentymentalną i analogową osobą, więc jest i była to dla mnie fajna przygoda.

Chciałem, żeby było to wydawnictwo w oldschoolowym stylu - trochę jak kultowa "Produkcja Hip-Hop" DJ 600V tzn. żeby było dużo gości, żeby w prawie każdym kawałku były scratche czy cuty lub żeby był freestyle (Mikser), beatbox (Zorak), breakbeat dla tancerzy (DJ Plash) czy stricte turntablistyczny numer (DJ Ace). Weź stwórz taki kawałek, żeby wyciąć słowa z innych numerów, dopasuj je tak, żeby się rymowały i jeszcze żeby wszystko było o kasetach i miało sens. To jest duża sztuka. Myślę, że fani oldschoolowego rapu powinni być zadowoleni.

Winyle wróciły do łask i wydaje się, że ciężko będzie to zmienić. Kasety też poniekąd wróciły. Myślisz, że ten trend się utrzyma?

- Ja, który interesuje się tematem, ledwo ogarniam, ile się teraz dzieje. Wychodzi teraz tyle kaset, że to się w głowie nie mieści. I nie mówię tylko o rapie. Zacząłem bardziej szczegółowo obserwować rynek kasetowy od około 2012 roku, trendy się zmieniały i nadal zmieniają. Na początku nie były to może jakieś oszołamiające ilości w danym roku, ale z roku na rok wychodziło ich coraz więcej. W 2008 roku wyszedł "Mixtape IV" DJ Decksa i była to jedyna kaseta w tym roku. W 2009 roku nielegal Klasiika, w 2010 album wrocławskiego duetu Jot & DJ Pstyk, następnie w 2011 roku album Stasiaka w Alkopoligamii i producenta Elhuany, aż do 2013 roku, w którym wyszedł album Aesa. Natomiast w 2014 roku w Asfalt Records została wydana limitowana kaseta Sztigara Bonko (20 sztuk), piąta część KODEXu czy single Małe Miasta. Od 2015 roku zaczęło wychodzić w Polsce coraz więcej kaset. Nowe albumy na kasetach wydali m.in. O.S.T.R., Tede, KęKę, Rasmentalism, Proceente, Spinache, SensiDJ Epromem, Kaliber 44, Pro8l3m, DJ Taśmy, DJ Twister, Vienio, Kali, JWP, Pih, Dwa Sławy, O$ka, DJ 600V, Donguralesko, Peja, BonSoul, Gruby Mielzky, Pezet i wielu wielu innych, nie mówiąc już o zagranicznych artystach. 

Nie pamiętam dokładnie, ale w 2021 roku naliczyłem, że wyszło około 70 hiphopowych kaset w Polsce. Wszyscy oprócz sentymentu, poczuli w tym również zarobek, ale po obserwacjach wydaje mi się, że boom kasetowy powolutku mamy za sobą. Jeżeli chodzi o sprzęt, to winyle jest na czym odsłuchać. Nie jest problem kupić zaje***ty, nowy gramofon. Magnetofonów praktycznie już nikt nie produkuje. Słyszałem, że firma Unitra ma wznowić produkcję również magnetofonów, ale czy do tego dojdzie, to się okaże. Byłem ciekawy, czy w jakimś sklepie ze sprzętem RTV znajdę nowy magnetofon. Kilka lat temu odwiedziłem MediaMarkt i znalazłem dosłownie jeden słabej jakości magnetofon nieznanej firmy. Kiedyś ludzie kupowali kasety, żeby posłuchać ich w aucie lub na walkmanie. Dziś jest problem znaleźć auto z odtwarzaczem CD, a co dopiero z "kaseciakiem". Niestety dla wielu osób kaseta stała kolekcjonerskim gadżetem. Po części oczywiście to rozumiem z powyższych powodów, jednak osobiście traktuję ten nośnik inaczej. Nadal słucham w domu muzyki z kaset magnetofonowych, darzę go sentymentem, gdyż na tym nośniku się wychowałem. Tak samo jak hiphopowa muzyka i kultura, która zawdzięcza kasecie bardzo wiele. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy