"Pewniej czuję się na scenie"
Przez pewien czas o Kasi Kowalskiej głośno było, ogólnie rzecz ujmując, z powodów poza muzycznych. Kolorowa prasa rozpisywała się o jej kłopotach osobistych, rozpadzie kolejnego związku, a potem pojawiła się cała seria wywiadów, w których wokalistka opowiadała o swoim psychicznym odrodzeniu, przeprowadzce do Warszawy, jodze itp. Nie zapominajmy jednak, że Kasia jest jedną z najpopularniejszych wokalistek w naszym kraju, a każda z jej dotychczasowych płyt osiągała status Złotej. Nie inaczej jest z najnowszym albumem piosenkarki, zatytułowanym "Antidotum", który ukazał się 14 października. Z okazji premiery albumu z Kasią Kowalską rozmawiał Lesław Dutkowski.
Masz już za sobą koncerty promujące płytę "Antidotum". Jakie są reakcje ludzi na nowe utwory? Domyślam się, że brzmią one nieco ostrzej niż na płycie?
Przede wszystkim cieszy mnie ogromnie frekwencja, bo po raz pierwszy zdarzyła się taka sytuacja, że nie było biletów przed koncertem, co ostatnio zdarzyło się jakieś pięć lat temu. To bardzo dobry znak. Generalnie ludzie reagują jak zwykle. Ja nigdy nie narzekałam na publiczność, zawsze byłam dosyć dobrze przyjmowana i tym razem też tak było.
To chyba nie jest przypadek, bo płyta "Antidotum" od kilku tygodni przebywa na pierwszym miejscu listy sprzedaży. Skądś się ten sukces przecież bierze...
Pewnie tak. (śmiech)
Michał Grymuza miał duży udział w powstanie tej płyty, o czym zresztą mówiłaś już parokrotnie w wywiadach. Czy to dlatego jest tyle takich ostrych momentów gitarowych na tej płycie? Powracasz do swoich rockowych korzeni?
Michał jest przede wszystkim gitarzystą i związku z tym proponuje mi takie a nie inne piosenki. Z Michałem gramy już od kilku lat. Bardzo polubiłam jego system pracy. To jest odpowiedzialny i konsekwentny człowiek. Nie jest to ktoś, kto buja w obłokach. Nie ma tak, że jak się mu powierzy zadanie, to się do niego nie można dodzwonić albo znika. Ja już takie osoby przerabiałam i to naprawdę jest bardzo męczące, zwłaszcza w momencie, kiedy ucieka czas, kiedy trzeba skończyć płytę, kiedy trzeba przedstawić firmie materiał. Natomiast z Michałem miałam tę pewność, że takiej sytuacji nie będzie i spałam spokojnie.
Od początku wiedzieliśmy, że płyta ma być gitarowa, ma być bardziej rockowa od poprzedniej, wzbogacona elektroniką, którą zafascynowałam się jakiś czas temu. Michał jest gitarzystą i dlatego pisze takie a nie inne utwory. Po prostu myśli bardziej pod gitarę. Jeśli ludzie grają na fortepianie czy klawiszach, to tworzą zupełnie inne piosenki.
Wspomniałaś przed chwilą elektronikę. Na płycie "Antidotum" jest jej troszeczkę, skreczuje Funky Filon. Nie myślałaś o tym, aby dać swój materiał do zremiksowania jakiemuś DJ-owi?
Powiem ci, że jest to pomysł. Zresztą na pierwszym singlu pojawiła się wersja wstępnego remiksu "Antidotum". Przyznam się szczerze, że w pewnym momencie byłam już nieco zmęczona tą piosenką i chętniej słuchałam remiksu, niż normalnej wersji. Nie wiem, czy taki remiks spodoba się ludziom. Na pewno jest to ciekawe, gdy oddajesz zrobiony przez siebie materiał komuś innemu, z zupełnie innym pomysłem na to. Później zawsze jest taka ciekawość, co ta osoba może z tego zrobić.
Płyta była nagrywana w kilku studiach nagraniowych. Dlaczego?
To znowu jest uzależnione od tego, jakie są warunki akustyczne. Są studia, w których najlepiej nagrywa się perkusję. Myślę, że ponieważ Michał nagrał w sumie z 80 płyt, wie, co w jakim studiu należy nagrywać. Tylko dlatego. To nie jest tak, że byliśmy rozrzutni. Są studia, w których lepiej się nagrywa perkusję, w innych lepiej nagrywa się wokal. To wynik takich bardziej technicznych spraw.
Jedną z osób, z którymi współpracowałaś na tej płycie, jest znany polski gitarzysta Ryszard Sygitowicz. Chyba wcześniej nie zdarzyło ci się z nim pracować?
Z Rysiem gram na płycie "Pełna obaw", nagrywał tam wszystkie gitary, grał ze mną trasę. Kumplujemy się od jakiegoś czasu. To nie jest więc nasza pierwsza współpraca.
Sygitowicz, po odejściu z Perfectu, na jakiś czas jakoś zniknął mi z pola widzenia.
Gdy odszedł z Perfectu, nagrywał ze mną, zagrał ze mną trasę. Później wiem, że grał także z Natalią Kukulską. Natomiast nie śledzę, co się obecnie z nim dzieje. Mam z nim kontakt, bo jest fantastycznym człowiekiem, fantastycznym gitarzystą i od czasu do czasu podrzuca mi jakieś piosenki, które spłodzi.
Utwór "Bezpowrotnie" jak wiadomo znalazł się na słynnej już płycie nagranej w hołdzie Ayrtonowi Sennie. Figurujesz na niej obok wielkich artystów. Jak to się właściwie stało, że tobie zaproponowano akurat nagranie tego utworu?
Nie wiem. (śmiech) Po prostu mi zaproponowano i bardzo się ucieszyłam. Temat mi bardzo odpowiadał. Myślę, że było to na takiej zasadzie, że może jestem kojarzona z tego rodzaju sytuacjami. Może mój styl muzyczny, to, w jaki sposób piszę teksty i śpiewam, odpowiadało firmie Magic Records, która wydawała tę płytę. Oni mi to zaproponowali, a ja nie wnikam, dlaczego. Byłam dumna, że mogłam znaleźć się na tej płycie.
A sama jesteś fanką Formuły 1?
Nie jestem fanką sportów ekstremalnych, natomiast powiem ci szczerze, że dzięki tej płycie miałam możliwość spotkać prawie całą ekipę McLarena, która przyjechała do Polski z fińskim kierowcą Kimi Raikkonenem, z którym też miałam przyjemność się spotkać. Mało tego, byli tak fantastycznie wspaniali, że przysłali mi podwójne zaproszenie na Grand Prix Australii. Po raz pierwszy wybiorę się chyba w jakimś konkretnym celu. Nie będę śpiewać, tylko pojadę obejrzeć wyścig na własne oczy. (śmiech) Myślę, że to będzie ogromne przeżycie.
Kiedy się wybierasz na Antypody?
Jeszcze nie wiem dokładnie, bo dostałam maila z agencji reklamowej, która obsługuje w Polsce McLarena, z informacją, że dostanę takie zaproszenie. Bardzo jestem szczęśliwa. Mam nadzieję, że nie są to słowa rzucone na wiatr.
Miałaś już okazję siedzieć w bolidzie?
Powiem ci szczerze, że proponowano mi to chyba trzy razy. Ale nigdy nie było na to czasu, bo zawsze miałam albo koncert, albo jakieś nagranie. Nigdy nie mogłam w tym uczestniczyć. Natomiast z tego, co wiem, trzeba przechodzić jakieś specjalne badania przez taką jazdą. Byłam za to na prezentacji nowego bolidu McLarena, w hotelu "Marriott" w Warszawie. Kosmiczny samochód. Trochę jak z kreskówek. (śmiech)
Byłaś także gościem programu "Bar". Dałabyś się tam zamknąć?
Nie. Ja się absolutnie nie nadaję. Dla mnie to taka sztuczna sytuacja. Ja tych ludzi rozumiem, bo myślę, że te programy, dzięki swojej oglądalności, po prostu promują tych ludzi maksymalnie. Oni są popularni. Będzie im może łatwiej znaleźć jakąś pracę. Byłam w tym domu. Uważam, że jest to jakieś kompletne szaleństwo. To coś, na co bym sobie nigdy w życiu nie pozwoliła. Mówię to z pozycji, którą mam. Natomiast gdybym była na ich miejscu, może myślała bym inaczej. Twierdzę, że to jest po prostu chore.
Masz bardzo dobrą stronę internetową. Czy bardzo przykładasz się do promocji swojej twórczości w tym medium?
Na początku nie doceniałam tego, dopóki nie sprawdziłam sobie, jaka jest oglądalność strony. Bardzo się z tego cieszę. Współpracuję ze świetną firmą. To są fantastyczni ludzie, którzy bardzo się przykładają do wyglądu tej strony, żeby wszystko było jak należy. Myślę, że odkąd mam stałe łącze, stałam się niewolnikiem Internetu. Mogę powiedzieć, że codziennie jestem w Sieci i również w Sieci jest moja córka.
Skoro wspomniałaś Olę, to słyszałem, że ona fajnie śpiewa. Nie myślałaś o tym, aby nagrać z pociechą jakiś duecik?
Z moją córką?
Czemu nie?
(śmiech) Myślę, że moja córka zrobiłaby to bardzo chętnie. Ona się do takich sytuacji bardzo napala i zresztą na ostatniej płycie pojawia się fragment jej wypowiedzi.
Na przykład z okazji Gwiazdki nie nagrałabyś z nią jakiejś piosenki?
Wiesz, mówimy o pięcioipółrocznym dziecku. Nie jest jeszcze tak łatwo nakłonić ją. Myślę, że dla mnie byłaby to ogromna frajda, zwłaszcza po latach, kiedy mogłabym tego odsłuchać.
Miałaś jakieś propozycje filmowe po "Nocnym graffiti"? Od tego filmu minęło sześć lat, a twoja rola została - z tego, co pamiętam - bardzo dobrze oceniona.
Miałam, ale ja celowo nie chciałam się tego podjąć. Myślę, że powinnam się trzymać tego, co robię lepiej - tak mi się wydaje. Gdzieś tam obroniłam się w tym wszystkim, ale chyba jednak zdecydowanie pewniej czuję się na scenie, niż grając przed kamerą.
Czy teraz twoje samopoczucie jest dobre?
Tak. Myślę, że tak.
A niedawno powiedziałaś: Jak jest mi dobrze, nikt mnie nie zmusi, żebym cokolwiek zrobiła. Czyli teraz czeka cię leniuchowanie?
Wiesz dlaczego mam dzisiaj dobre samopoczucie? Bo mam dzień wolny. (śmiech) Wyobraź sobie, że jesteś jedynym człowiekiem, do rozmowy z którym nakłonił mnie Piotrek [menedżer Kasi - red.]. (śmiech) Idę dzisiaj do kina na nowy film Woody'ego Allena, to jak mogę mieć zły humor.
Wróćmy do mojego pytania. Czy to dobre samopoczucie oznacza, że w najbliższym czasie będziesz leniuchować?
Jeszcze nie. Myślę, że jeszcze mam parę rzeczy, które muszę dokończyć, parę projektów, które są przede mną. Ale, jak sama mówię, to już jest z górki. Później chcę pojechać na tydzień na narty i tam na pewno się zrelaksuję.
Wszystkie żale dotyczące twojego życia prywatnego wylałaś ostatnio w wielu wywiadach. Czyli teraz można się spodziewać czegoś optymistycznego w twoich nowych tekstach? Jeśli je napiszesz...
Nie, właśnie nie będę nic pisać. Mam ochotę odpocząć. Teraz będę czytała dużo książek i chcę odpoczywać. Taki mam plan.
Z książek też czerpiesz inspirację do swoich tekstów?
Myślę, że tak. To na pewno mi pomaga, a nie przeszkadza.
A co tam masz teraz pod ręką?
"Fridę" Milana Kundery, o takiej malarce hiszpańskiej. Bardzo przyjemna rzecz.
No to życzę miłej lektury i dziękuję za rozmowę.