Lor: "Lowlight" utknęło nam w głowie
Na ich debiut trzeba było chwilę poczekać, ale ci którzy uzbroili się w cierpliwość, raczej nie narzekali. 12 kwietnia do sprzedaży trafił pierwszy album zespołu Lor. O tworzeniu materiału dziewczyny z formacji opowiedziały Interii podczas Orange Warsaw Festival.
Lor to pochodząca z Krakowa grupa, którą tworzą Julia Skiba (muzyka, pianino), Paulina Sumera (teksty), Jagoda Kudlińska (śpiew) i Julia Błachuta (skrzypce). Formacja powstała w 2015 roku, a szerszemu gronu słuchaczy przedstawiła się piosenką "Windmill", która błyskawicznie napędziła karierę dziewczyn.
Kwartet miał okazję zagrać na takich wydarzeniach muzycznych jak: Spring Break, Slot Art, Soundrive, Orange Warsaw Festival i Open'er Festival.
12 kwietnia, po czterech latach wyczekiwania, światło dzienne ujrzał debiutancki album Lor "Lowlight". Dlaczego fani grupy musieli tyle czekać na płytę?
- Wiemy, dlaczego tak się stało, ale nie było w pełni zależne od nas, bo trzeba było ogarniać sporo różnych spraw - m.in. umawiać się na nagrania, negocjować kontrakty. Sam proces robienia płyty, kiedy już podpisałyśmy umowę i wiedziałyśmy, co chcemy robić, zajął około 1,5 roku. Ale szczerze mówiąc jesteśmy zadowolone, że tyle czekałyśmy, bo chyba nie byłybyśmy, gdybyśmy wydały to, co chciałyśmy wypuścić cztery lata temu. Teraz wiemy, że jest to w pełni dopracowana rzecz i jesteśmy szczęśliwe, że tak to się potoczyło - mówi Jagoda Kudlińska.
Dlaczego zespół zdecydował się odświeżyć nagrany już na początku swojej kariery materiał?
- Wydaje mi się, że byłyśmy zadowolone z tych aranżacji, które powstały cztery lata temu, a nieco mniej z piosenek w ich ogólnym kształcie. Dlatego część została usunięta. Ale te, które znalazły się na płycie, to te, które podobały się zarówno nam i ludziom. Były też dla nas w jakiś sposób ważne. Ich znaczenie zaczęło się zmieniać na przestrzeni lat, więc postanowiłyśmy je odświeżyć i z nowym podejściem nagrać je raz jeszcze. Płyta jest dość spójna, dzięki temu, że nagraliśmy materiał od nowa, w tym samym studiu, z tym samym producentem. Myślę, że wyszło nam to na dobre - dodaje Julia Skiba.
Album "Lowlight" powstawał we współpracy z producentem Michałem Przytułą, który w przeszłości nagrywał z Kayah, Andrzejem Piasecznym, Reni Jusis i Kortezem.
- Z Michałem Przytułą od samego początku super nam się współpracowało. Początkowo był dla nas pomocą, a potem zaczęliśmy się przyjaźnić i złapałyśmy z nim super kontakt. Miałyśmy do niego też pełne zaufanie. To było świetne doświadczenie i dla niego i dla nas - tłumaczy Julia Błachuta.
- Michał zauważał rzeczy, których my nie zauważałyśmy, na które nie zwracałyśmy uwagi i o których nie pomyślałybyśmy, że mogą wyglądać inaczej niż to, do czego byłyśmy przyzwyczajone. Michał był niczym jakieś objawienie od pana Boga - dodaje Jagoda Kudlińska.
Niezwykle ważnym elementem twórczości dziewczyn z Lor jest wizualna otoczka wokół zespołu. Okładkę, na której głowy wokalistek zastąpiły lampy wykonała Kinga Brückman, specjalne zdjęcia do wkładki do płyty stworzył natomiast Kuba Guzik.
- Na naszej okładce jesteśmy narysowane z naftowymi lampami zamiast naszych głów. Pomysł na okładkę przyszedł po tym, jak wymyśliłyśmy tytuł płyty, który początkowo nie wiązał się z żadnym konkretnym konceptem. Po prostu słowo "Lowlight" utknęło nam w głowie. Początkowo nie miał to być tytuł albumu, ale ostatecznie nim został. Dołożyłyśmy do tego koncept koncertów z niewielką ilością światła. Ponadto do płyty dodana jest książeczka robiona skanami, więc też jest to związane ze światłem. Według nas tytuł "Lowlight" pasuje, naszej muzyki słucha raczej jak jest ciemniej niż jaśniej - opowiada nam Paulina Sumera.
Dla grupy niezwykle ważne od samego początku działalności są także klipy. Nad wszystkimi teledyskami formacji czuwa studio Motion Pikczer.
- Jeśli chodzi o nasze teledyski, to są one głównie zasługą Motion Pikczer, których znalazłyśmy trzy lata temu, gdy chciałyśmy wypuścić pierwszy klip. Od tamtej pory ściśle współpracujemy. Oni są zdecydowanie odpowiedzialni za kwestie techniczne, a w kwestiach artystycznych im pomagamy. Z każdym klipem angażujemy się coraz mocniej - dodaje Sumera.
- Jesteśmy też przy każdym ujęciu. Część kadrów to nasz pomysł, ale wiadomo, że to tak zwykle bywa. Najpierw powstaje ogólny koncept grupy filmowej, a potem się przyjeżdża na miejsce i zmienia się to pod wpływem chwili. Myślę, że mamy swój wkład w stronę wizualną i teledyski są nam generalnie bliskie. Jesteśmy fankami Motion Pikczer, a oni nas dobrze rozumieją - stwierdza Julia Skiba.