Kuba Badach: Debiutant z wyboru

Adam Drygalski

- Po co mi mainstream? Czuję się świetnie z tymi wszystkimi, których do siebie przekonałem - mówi Interii Kuba Badach, który 6 października zadebiutował solo płytą "Oldschool".

Kuba Badach debiutuje solo
Kuba Badach debiutuje solofot. Szymon Świętochowski 

Adam Drygalski, Interia: Jesteś już w tym biznesie trzydzieści lat, ale jako solista debiutujesz. Jak się więc czujesz w roli debiutanta?

Kuba Badach: - Staro! Jestem już po czterdziestce, więc wypadało wreszcie zrobić coś pod swoim nazwiskiem. Faktem jest, że praca w zespole jest wynikiem kompromisów. Z jednej strony jest parasol ochronny, bo kiedy coś wyjdzie nie tak jak powinno, to zawsze można zwalić na innych, ale czasem zostaje jednak niedosyt, że finalnie muzyka nie jest w stu procentach taka, jaką sobie pierwotnie wymyśliłeś. Tak wygląda przeważnie współpraca w kolektywie.

- Chciałem więc spróbować stworzyć coś, co jest w całości moje. Jestem odpowiedzialny za te dźwięki od początku do końca. Taki późny debiut to niezła wycieczka emocjonalna.

W dodatku obok wokalu zagrałeś też na basie!

- Fakt, w kilku kawałkach zaszalałem (śmiech). Do pracy nad "Oldschoolem" zaprosiłem muzyków, z którymi od ośmiu lat tworzę "Tribute to Andrzej Zaucha" i część płyty zrobiłem z nimi. Pomyślałem, że nie ograniczę się tylko do śpiewania swoich kompozycji, ale też wyprodukuję je od początku do końca. Wiedziałem, jakie brzmienie ma mieć ta płyta i chciałem zrobić to w całości po swojemu.

- Tam, gdzie miałem jasną wizję tego, jak niektóre partie mają brzmieć, nagrywałem je sam. Nie było sensu kogoś prosić, aby naginał się do mojej wizji. Ale są też momenty, gdzie zależało mi, aby grał konkretny muzyk, aby wzbogacił muzykę swoim charakterem.

Teksty napisały osoby bardzo ci bliskie. Twoja żona i Janusz Onufrowicz, czyli tekściarz Poluzjantów.

- Z Januszem pracuję od 20 lat, z żoną właśnie zadebiutowałem (śmiech). Chciałem, aby ta płyta zawierała opowieści o zróżnicowanej wadze, żeby utwory cięższe pod względem treści były równoważone lżejszymi historiami. I żeby trafiały do ludzi w różnym wieku. Myślę, że się udało.

- Piosenki na tę płytę powstawały na przestrzeni kilkunastu lat. Wyciągałem je z różnych "szuflad" i pewnego dnia te wszystkie szkice i pomysły zrzuciłem do jednego folderu na komputerze i zatytułowałem go "trudne". Stwierdziłem, że jeśli kiedykolwiek będę robił płytę solową, to właśnie te utwory się na niej znajdą.

- Na przestrzeni kilkunastu lat powstawała muzyka, ale też teksty. Obok poważnych treści w piosenkach takich jak "Po drugiej stronie", "Chwile" czy "Wall of Kindness" są i lżejsze, jak chociażby "Cześć" opowiadające o chłopaku, który ma obsesję sprzątania i szuka drugiej połowy, napisany przez Janusza w okolicach 2006 roku. Z kolei wieczorowo- zabawowe "Tonight" lub ironizujące "Jestem kimś", Ola napisała w czasie nagrywania albumu.

- Ale jeśli weźmiemy takie "Pada", to tutaj historia została napisana na nowo. To dość stara kompozycja. Przed nagraniem płyty kompletnie ją przearanżowałem i oryginalny tekst stracił sens. To taka dość chilloutowa kompozycja, brzmieniem umiejscowiona w czasie gdzieś w latach 90. Ta nowa wersja brzmiała deszczowo i Janusz napisał zupełnie nową opowieść, która dobrze "klei" się z muzyką.

Czyli na czasie, bo w tym roku bez przerwy leje.

- Tak, pogodę mamy jak zawsze w dechę. Więc faktycznie wiele z utworów na tej płycie pasuje idealnie do tego, co za oknem. Ale dla przeciwwagi są też pogodne rozweselacze.

Z jednej strony, świetnie że taki album powstał, z drugiej, nie przebijesz się do mainstreamu.

- Ale mam to szczęście, że nie muszę. Przez te wszystkie lata pisałem i grałem w zgodzie z samym sobą, tak jak czuję i lubię. Wielu słuchaczy to polubiło i teraz gram przy pełnych salach. Po co mi mainstream? Czuje się świetnie z tymi wszystkimi, których do siebie przekonałem. To naprawdę duża, oddana i wymagająca publiczność, która czuje to co robię, co odbieram jako swój sukces.

- Sam mi wypomniałeś wiek na początku! Facetowi po czterdziestce nie wypada mizdrzyć się do kogokolwiek. Powinien iść swoją drogą. A jak ma z kim, tym lepiej!

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas