Jennifer Lopez na ekranie i w życiu
Jennifer Lopez nie narzeka na brak zajęć. Taki stan rzeczy utrzymuje się w jej życiu już od ponad dziesięciu lat. Artystka kończy właśnie swój drugi sezon w roli jurorki programu "American Idol"; niedawno zeszła z planu wchodzącej na ekrany kin komedii "Jak urodzić i nie zwariować"; wydała świetnie przyjętą płytą "Love?", a obecnie przygotowuje się do światowej trasy koncertowej promującej krążek.
W moim życiu dużo się dzieje
Wszystkie te obowiązki razem wzięte mają jednak drugorzędne znaczenie wobec innej roli, w jakiej spełnia się latynoska gwiazda - roli mamy (notabene, samotnej) rozbrykanych czteroletnich bliźniąt, Emme Maribel i Maximiliana Davida, których ojcem jest wkrótce już były mąż Lopez, Marc Anthony.
- Rzeczywiście, w moim życiu dzieje się bardzo dużo, ale czuję się z tym dobrze - mówi Lopez, z którą umówiłam się na wywiad w jednym z hoteli w Beverly Hills w pewien sobotni poranek. - Najważniejsze jest dla mnie jednak to, żeby nie zawieść jako matka. Chcę, żeby moim dzieciom niczego nie brakowało. Tę kwestię stawiam na pierwszym miejscu. Jeśli tylko z dziećmi jest wszystko dobrze, to nic więcej nie potrzeba mi do szczęścia.
W dopasowanej białej sukience, wysadzanych diamentami kolczykach, z masywną złotą bransoletką na nadgarstku, ogromnym pierścionku z brylantem na palcu i kasztanowymi włosami opadającymi jej miękkimi falami na plecy, Lopez nie wygląda raczej jak wyczerpana obowiązkami mama. Ona sama zarzeka się jednak, że tak właśnie jest.
- Jestem teraz nieco zmęczona - wzdycha. - Mam teraz próby przed trasą koncertową i pracuję w "Idolu". Z tobą spotkałam się, żeby porozmawiać o filmie. A przy tym wszystkim nie ma takiej chwili, żebym nie myślała o moich dzieciach. To dużo, sama przyznasz.
Zaraz jednak na jej twarzy pojawia się uśmiech. - Mimo to czuję, że teraz wszystko w moim życiu jest na właściwym miejscu. Wszystkie sprawy układają się fantastycznie. Mam poczucie prawdziwego szczęścia i spełnienia.
A jednak...
Galeria Avatarów:
- Mój problem jest typowy dla sytuacji każdej samotnej, pracującej mamy - przyznaje Lopez. - Żyjesz w poczuciu winy. Wychodzi do pracy, a dzieci krzyczą: "Mamusiu, nie idź!" Tak, mam tak na co dzień! Życie to nieustanna żonglerka. Ale przynajmniej nauczyłam się mówić "nie", kiedy zachodzi taka potrzeba.
Komedia "Jak urodzić i nie zwariować", zainspirowana bestsellerowym poradnikiem dla przyszłych rodziców "What to Expect When You're Expecting" (w Polsce wydanej pod tytułem "W oczekiwaniu na dziecko" - przyp. tłum.), ma prawdziwie gwiazdorską obsadę. Oprócz Jennifer Lopez, na ekranie pojawiają się Elizabeth Banks, Chace Crawford, Brooklyn Decker, Cameron Diaz, Matthew Morrison, Dennis Quaid i Chris Rock. Film ukazuje splatające się ze sobą historie kilku par oczekujących narodzin dziecka i zmagających się z rozterkami dotyczącymi miłości, seksu, ciąży, porodu. Lopez i partnerujący jej Rodrigo Santoro wcielają się w Holly i Alexa, którzy już od dłuższego czasu marzą o rodzicielstwie.
Nos się powiększa, a stopy...
Aktorka i piosenkarka swoją własną ciążę wspomina jako pełną niespodzianek.
- Jedną z najdziwniejszych rzeczy jest to, że w ciąży twój nos się powiększa. Stopy też mi urosły! Zadawałam sobie pytanie, co później zrobię z tymi wszystkimi ogromnymi butami, które musiałam kupić? - mówi.
- Mimo wszystko moja ciąża przebiegała modelowo - dodaje. - Ale zdarzało mi się zapominać różne rzeczy. Pewnego razu na scenie - bo koncertowałam praktycznie do siódmego miesiąca - słowa jednej z piosenek po prostu wyleciały mi z głowy. Popłynęły już pierwsze dźwięki, a ja patrzyłam na publiczność z wyrazem twarzy, który krzyczał: "Czy ktoś zna ten tekst?!". "Jest źle" - przemknęło mi przez głowę.
- Później odwróciłam się, spojrzałam na mój zespół i wycedziłam: "Czy ktoś mi pomoże? Mam ciążowy zanik pamięci!".
Do tego dochodziły napady panicznego strachu...
- Pewnego dnia odpoczywałam sobie w salonie i nagle, ni stąd, ni zowąd, pojawił się ten obezwładniający strach. Dotarło do mnie, że będę odpowiedzialna za dwie istoty ludzkie! Ta świadomość uderzyła mnie jak obuchem. Drugi raz coś podobnego przydarzyło mi się, kiedy moje dzieci zaczęły mówić. "Boże, muszę nad tym wszystkim jakoś zapanować!" - pomyślałam.
Co do wspomnianego poradnika, który na całym świecie rozszedł się w nakładzie przekraczającym 35 milionów egzemplarzy, Lopez zapewnia, że cały czas trzymała swój egzemplarz na nocnym stoliku.
- Wszystkie moje ciążowe doświadczenia były w niej opisane z niewiarygodną wręcz trafnością - mówi. - To pierwsza rzecz, jaką powinna kupić kobieta, która dowiaduje się, że jest w ciąży.
- Najzabawniejsze jest to, że kobieta niemal przez całe swoje życie słucha różnych opowieści na temat ciąży, ale kiedy sama w nią zachodzi, odkrywa, że nie wie na ten temat nic. Ta książka pomaga ci nie zwariować.
O tym, że zwariować wcale nie jest trudno, Jennifer przekonała się tuż po tym, jak jej bliźniaki pojawiły się na świecie.
- Pamiętam, że siedziałam na łóżku cała obolała po cesarce - opowiada. - Krzyczałam na cały głos: "Nie, nie będę brała żadnych tabletek przeciwbólowych! Nie mogę!" - a jednocześnie umierałam z bólu. Nie mogłam nawet wziąć moich dzieci na ręce. Płakałam i mówiłam, że chcę je potrzymać, ale tak mnie boli, tak mnie boli... Powtarzałam Markowi, że dzieci mnie nie kochają i pewnie nigdy nie pokochają. Byłam pewna, że moje miejsce w ich sercu zajęła pielęgniarka, która w tamtej chwili trzymała je na rękach. Marc musiał cały czas przekonywać mnie, że tak się nie stanie. Zapewniał, że dzieci nie są jeszcze niczego świadome. Ale ja wciąż zawodziłam, że to ja powinnam trzymać je w ramionach, bo to ja jestem ich matką!
- A potem otworzyłam poradnik i przeczytałam, że tuż po porodzie poziom hormonów w organizmie kobiety gwałtownie spada, i to właśnie jest "baby blues". Sam fakt, że o tym przeczytałam, sprawił, że poczułam się o niebo lepiej.
"Podróżuj z bliźniakami"
Lopez, która spotyka się obecnie z jednym z tancerzy towarzyszących jej na scenie, Casperem Smartem, deklaruje, że chciałaby mieć więcej dzieci - ale jeszcze nie teraz.
- To byłoby prawdziwe błogosławieństwo - mówi. - Teraz jednak koncentruję się na tym, by dobrze spisywać się w obecnej roli mamy dwójki dzieci. Mam pełne ręce roboty.
Rodrigo Santoro, który w swojej rodzinnej Brazylii już jest gwiazdą, a w Ameryce wciąż jeszcze aspiruje do tego miana, w osobnym wywiadzie zapewniał, że praca z Lopez to więcej niż przyjemność. "Dzięki niej poczułem się komfortowo już pierwszego dnia na planie. Traktowała mnie bardzo zwyczajnie i po przyjacielsku, tak, że w ogóle nie czułem się onieśmielony" - mówił.
Ze swej strony, Lopez nie miała nic przeciwko towarzystwu mężczyzny, który uważany jest za jednego z najseksowniejszych brazylijskich aktorów.
- Chyba cała obsada mi zazdrościła - śmieje się. - Na planie reżyser cały czas przerywał nam pocałunki. Graliśmy zakochaną parę, ale on powtarzał: "Słuchajcie, chyba nie musicie się aż tak przytulać i całować! Przestańcie się dotykać!". To były jego wskazówki...
Tego lata wśród spraw zawodowych dla Lopez najważniejsze będzie pierwsze w jej karierze światowe tournée. Artystka żartuje, że przyświeca jej motto: "Podróżuj z bliźniakami".
- Tak, bliźnięta pojadą w trasę z mamusią - potwierdza. - Zobaczę, co z tego wyjdzie. Będą podróżować razem ze mną autobusem. Dla nas wszystkich będzie to niezła szkoła życia. Na szczęście zawsze będzie można podrzucić je babci, jeśli zaczną za bardzo wariować - kończy ze śmiechem.
Lopez podkreśla, że zależy jej na tym, aby nawet w najmniejszym stopniu nie rozczarować swoich fanów.
- Podczas koncertów zagramy te numery, które chcą usłyszeć - obiecuje. - To ja decyduję o wszystkim, co ma związek z artystyczną stroną trasy. Dlatego właśnie zaplanowałam wszystko z myślą o fanach. Nawet układy taneczne będą dobrane do ich oczekiwań. Chcę dać im coś więcej.
Co potem? Tutaj artystka nie ma już takiej pewności. Jej udział w kolejnej edycji programu "American Idol" stoi pod znakiem zapytania. - Nie zapadły jeszcze żadne decyzje - mówi.
Ulubiona komedia romantyczna?
Na pewno jednak Lopez chce częściej grać w filmach - najchętniej w komediach romantycznych.
- Tak, po części jestem romantyczką - przyznaje. - Nie wiem, czy daje się to zauważyć. Jeśli akurat spędzam wolny czas w domu, przed telewizorem, zawsze wybieram komedie romantyczne. Dlatego właśnie granie w takich filmach jest dla mnie czymś naturalnym. Moja ulubiona komedia romantyczna to "Kiedy Harry poznał Sally".
A miłość jej życia? Oczywiście, bliźnięta - odpowiada latynoska piękność.
- Kocham je tak bardzo, że czasem mam ochotę polać je sosem i zjeść - śmieje się. - Dzieci dają tyle radości... Nawet kiedy mam gorszy dzień, one potrafią go całkowicie odmienić. Moje dzieci przywracają mi właściwą perspektywę i są moim największym szczęściem.
Cindy Pearlman
"The New York Times"
Tłum. Katarzyna Kasińska