Baby Lasagna o życiu po Eurowizji. "To pomogło mi wyjść z mroku"

Łukasz Smardzewski

Choć nie wygrał Eurowizji, zapełnia hale i wyprzedaje koncerty w całej Europie. Był no name'em, także w Chorwacji, szansę na udział w Eurowizji dostał w ostatniej chwili. Teraz jest bohaterem narodowym i artystą, który od czterech miesięcy miał zaledwie kilka dni wolnego. Baby Lasagna, czyli Marko Purisić, przy okazji koncertu w Warszawie udzielił wywiadu Interii Muzyce.

Baby Lasagna na koncercie w Warszawie
Baby Lasagna na koncercie w WarszawieEris WójcikINTERIA.PL

Ma 29 lat, a muzyka w jego duszy gra od dawna. Nie było mu jednak łatwo się przebić i zrobić z grania źródła utrzymania. Pisał dla innych, śpiewał w kilku, jeśli nie kilkunastu zespołach (sam już nie pamięta, ile ich było), mieszkał w Niemczech i pracował jako kelner, recepcjonista, a także pokojowy w hotelu. Z muzyki jednak nigdy na dobre nie zrezygnował. I dobrze, bo przyszedł 2024 rok, a on dał swojemu krajowi najwyższe w historii miejsce na największym konkursie muzycznym świata.

Marko, bo tak woli by do niego mówić, jest zupełnym przeciwieństwem Baby Lasagni. Na scenie to wulkan energii i sprawny konferansjer. W domowym zaciszu czy kameralnym spotkaniu okazuje się być introwertykiem i - jak sam mówi - bojącym się nieco otoczenia facetem. W rozmowie z Interią Muzyką przyznaje, że jest zmęczony trasą koncertową, ale jednocześnie wdzięczny, że tak to wszystko się potoczyło. Wie, że wywiady i spotkania z mediami to część obecności w tej branży. Znosi więc to ze spokojem.

Pierwszy koncert dał we Wrocławiu. Określił go mianem najlepszego w historii zespołu. "W Polsce czuję się jak w domu. To też słowiański kraj" - przyznaje. Zapytany o gorące przywitanie w Zagrzebiu (na głównym placu stolicy Chorwacji zgromadziło się ok. 30 tysięcy ludzi!) mówi, że absolutnie się tego nie spodziewał. "Bałem się, że przyjdzie może z 200 ludzi i będzie wstyd. Gdy przyjechałem, zobaczyłem tłum ludzi. To było niesamowite" - opowiada. Będąc na Eurowizji w Malmo nie śledził komentarzy i informacji w mediach, Marko nie wiedział więc, że stał się taki popularny.

Powitanie było tylko zwiastunem tego, co stało się później. Na jego koncerty przychodzą tysiące fanów znających wszystkie piosenki zespołu i doskonale odtwarzający taneczny ruch z utworu "Rim Tim Tagi Dim". "Wymyśliła go nasza tancerka. Chciałem, żeby było to coś prostego, co każdy może powtórzyć. Jednym z pomysłów był właśnie ten ruch. Powiedziałem: 'Tak, to to!'" - zdradza Marko. To swego rodzaju nowa "Macarena" bo w internecie można znaleźć mnóstwo filmików pokazujących, jak do jego eurowizyjnego przeboju tańczą młodsi, starsi a nawet lokalne władze. Te centralne, w osobie premiera, za wspaniały wynik i reprezentowanie Chorwacji na Eurowizji, chciały mu dać nagrodę w wysokości 50 tys. euro. Marko nie przyjął jej i poprosił, by pieniądze przekazać do domów dziecka.

Swoją skromnością i dojrzałością skradł serca Europejczyków, którzy masowo zagłosowali na niego podczas Eurowizji. Jednak konkurs w szwedzkim Malmo nie był wolny od kontrowersji. Dyskwalifikacja reprezentanta Holandii, Joosta Kleina, niewłaściwe - zdaniem niektórych uczestników, także reprezentującej Polskę Luny - zachowanie członków delegacji z Izraela czy bulwersujący wielu występ Bambie Thug z Irlandii. Zapytany o to, co tak naprawdę wydarzyło się za kulisami, Marko mówi krótko: "Mi nikt nie przeszkadzał, ja nikomu nie przeszkadzałem. To wszystko co mogę powiedzieć na ten temat". Jednak po jednym z wywiadów Bambie Thug, Marina Satti z Grecji, a nawet Nemo ze Szwajcarii, które wygrało cały konkurs, przestało obserwować Baby Lasganę na instragramie. "Każdy może obserwować, kogo chce. Nemo mnie już nie obserwuje, ale ja jego obserwuję. To tylko social media, nie obchodzi mnie to" - ucina Chorwat.

Kontrowersji nie brakuje także w najnowszym wideoklipie Baby Lasagni. W teledysku do piosenki "Biggie Boom Bomm" artysta kładzie się... w trumnie. Jest to o tyle ciekawe, że w wielu wywiadach otwarcie mówił, że cierpiał na stany depresyjne, a wyjść z nich pomogła mu religia. "Wiesz, ateiści też chowani są w trumnach, prawda?" - odpowiada 29-latek i dodaje: "Chciałem zrobić klip z pogrzebem. Pokazaliśmy swoją wersję tego wydarzenia. Trumna w tym teledysku oznacza właśnie niepokój, lęk i depresję. Na końcu rozbijamy trumnę więc uważam, że ostatecznie piosenka ma pozytywny przekaz".

Jemu wyjść z mroku pomógł ojciec. Zaprowadził go do księdza, który zaczął z Marko rozmawiać. Tym, którzy zmagają się z podobnymi stanami depresyjnymi radzi, by głośno powiedzieć sobie, ale i innym co się dzieje. "Nie ma nic złego w tym, że nie czujemy się dobrze. Wiem, że to zabrzmi banalnie, ale powiedzenie na głos tego, że mam np. ataki paniki, choć mogłoby się wydawać, że pogorszy sytuację, tak naprawdę sprawi, że poczujesz się lepiej". Chorwat sugeruje, by o depresji mówić, rozmawiać z innymi i szukać pomocy, gdzie tylko się da.

Lider zespołu Baby Lasagna rozumie komentarze niektórych, że Eurowizja to kicz i coś, czym nie warto się interesować. Dla niego jednak stała się przełomowym etapem w karierze. "Zapytaj Nemo, Kaariję czy mnie, co Eurowizja nam dała. Byliśmy nikomu nieznanymi artystami, a teraz wyprzedajemy swoje koncerty w Polsce. Rozumiem, że ktoś może być rozgoryczony porażką, najczęściej bowiem takie negatywne komentarze padają z ust właśnie tych, którym po prostu nie poszło, ale ważne jest, by jadąc na Eurowizję mieć swój materiał, nowe piosenki, wydać coś po konkursie. Jeśli tego nie zrobisz, wszyscy zapomną o tobie" - wyjaśnia Marko.

Przyznaje, że Eurowizja i preselekcje do niej są świetną platformą do pokazania i promowania własnej muzyki, ale ma nadzieję, że eksplodująca popularność tego konkursu w Chorwacji nie sprawi, że kraj będą chcieli reprezentować tylko znani, doświadczeni muzycy. "Myślę, że to jest problem, wielu znanych artystów po prostu kopiuje samych siebie, a są młodzi, nieznani twórcy, którzy tylko czekają na swoją szansę" - mówi w rozmowie z Interią Muzyką.

Zapytany o najbliższe plany Marko mówi o skończonym albumie, który wyjdzie na początku roku, nowych singlach i... wakacjach. "Jadę do Szkocji. Lubię szarą pogodę, deszcz" - zdradza zdobywca drugiego miejsca na tegorocznej Eurowizji. W planach jest też ślub. Jeszcze w tym roku Marko zostanie mężem Elizabety, z którą jest w związku od kilku lat.

Baby Lasagna: „To pomogło mi wyjść z mroku”INTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas