​Anita Lipnicka: Nigdzie nie zniknęłam

Pierwsze płyty, które nagrałam jeszcze z Varius Manx, to były rozbiegówki - wspomina w rozmowie z PAP Life Anita Lipnicka. Dziś, jak przekonuje piosenkarka, jest bardziej świadoma siebie i swojej muzyki, o czym przekonuje na swojej najnowszej płycie "Miód i dym".

Anita Lipnicka promuje nową płytę
Anita Lipnicka promuje nową płytęAKPA

Wielka, taka bardzo żywa jest reakcja na twoją osobę. Czy to dlatego, że pozwoliłaś się ludziom stęsknić za sobą?

Anita Lipnicka: Dla mnie to jest kuriozum, że za każdym razem, kiedy wydaję płytę - a robię to dosyć często, bo w cyklu trzyletnim - to jest wielka akcja pod tytułem: powrót Anity Lipnickiej. Śpiewam od ponad 20 lat i robię to cały czas, koncertuję, aktywnie żyję z muzyki, tworzę bez przerwy, więc nigdzie nie zniknęłam. Tylko świat się zmienił. Takie jest moje wrażenie, kiedy porównuję to, co robiłam 20 lat temu z tym, co jest teraz. W moim odczuciu to, co mam dzisiaj do zaoferowania, jest znacznie bardziej bogate i nieprawdopodobnie więcej warte niż to, co robiłam kiedyś.

W jakim sensie?

A.L.: Jestem starsza, bardziej świadoma siebie i swojej muzyki, którą sama komponuję i produkuję. To jest bardziej dojrzałe. Dzisiaj mogę podpisać się obiema rękami i nogami pod tym, co robię. Natomiast kiedy pisałam swoje pierwsze przeboje miałam niespełna 20 lat. Paradoks polega na tym, że te pierwsze płyty, które nagrałam jeszcze z Varius Manx, to były rozbiegówki, to były rzeczy, na których uczyłam się śpiewać, uczyłam się wyrażać myśli za pomocą tekstów. Jak teraz słucham tych nagrań, to uważam, że w dzisiejszych czasach one nie przeszłyby próby jakości. Teksty, głównie po angielsku, śpiewałam z błędami - w wymowie i w pisowni - ale kiedyś były inne czasy. Było znacznie mniej źródeł, z których dowiadywano się o czymkolwiek. Dzisiaj jest ogrom mediów, dostępność do wszystkiego jest nieporównywalnie większa. Żyjemy w czasie obfitości, jakiegoś nadmiaru, przez co trudniej jest znaleźć te wartościowe sytuacje. Siła przebicia dzisiaj też jest znacznie mniejsza.

Piękny tytuł "Miód i dym". Co było przyczyną powstania tej płyty i w ogóle tego tytułu?

A.L.: Zawsze staram się, żeby tytuł był adekwatny do zawartości płyty. Tam jest dużo ballad, wzruszających piosenek, lejących się dźwięków, właśnie miodowych, słodkich. Jest też dużo dymu - to taka moja odsłona osobowości, która do tej pory nie była tak wyrazista w nagraniach. Jest dużo męskiej muzyki, grania z riffami gitarowymi, z mocnymi brzmieniami Hammonda i faktycznie więcej jest zadzioru na tej płycie w porównaniu z poprzednimi, które były zdecydowanie bardziej błękitno-niebieskie w odcieniu, takie liryczne i bardzo introwertyczne. Tym razem jest to bomba energii na zewnątrz. Album został nagrany na żywo, bez użycia żadnych nowoczesnych programów i dźwięków z komputera. Jest tam żywe granie głównie oparte na folku z elementami bluesa, więc takie oldschoolowe brzmienia.

Czy mężczyznom podoba się ta muzyka?

A.L.: Sporo panów siedzi na publiczności i sami chłopcy grają ze mną w zespole i mają z tego radość, podoba im się to. Np. mój brat, który zazwyczaj nudzi się przy moich piosenkach, po koncercie powiedział mi, że wreszcie coś się zadziało (śmiech).

Najnowszy teledysk nagrałaś z Tomkiem Makowieckim. Jak doszło do tej współpracy?

A.L.: "Jak Bonnie i Clyde" to pieśń miłosna o tyle nietypowa, że nie opowiada o miłości ani pierwszej, ani naiwnej, ani romantycznej, ani jakiejś przesłoniętej różowymi okularami zauroczenia, tylko jest to opowieść o miłości w fazie utraty złudzeń, o miłości po przejściach, która już gdzieś tam została zgnieciona przez życie w niektórych momentach. Chciałam zaśpiewać te piosenkę w sposób bardzo powściągliwy, dojrzały, żeby nie prześpiewać jej i żeby nie popisywać się jakimiś wokalnymi wirtuozyjnymi śpiewami, tylko zaśpiewać ten utwór od serca. Tomek idealnie wpisywał się w klimat tego utworu. Wyczułam, że pięknie to zaśpiewa. Jego wrażliwość jest mi bardzo bliska, uwielbiam jego głos. Faktycznie, kiedy to zrobił, to łza spłynęła mi po policzku.

Z Anitą Lipnicką rozmawiała Anna Popek

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas