"Zwitek różnych emocji"

Grupa Dr. No została założona przez Marcina Orłowskiego (bas, klawisze, sample) i Michała Orła (klawisze, sample) w końcu 1999 roku. Zadebiutował na antenie Radiostacji utworem "No.4". W połowie 2002 roku Dr.No nawiązał współpracę z wokalistką Karoliną Kozak, znaną prezenterką MTV Polska i wokalistką zespołu Auto da fe. Ich pierwszym wspólnym utworem była piosenka "Free Me", wydana na kompilacji "Projekt Si 031". Szerszej publiczności zespół dał się poznać w czerwcu 2004 roku, biorąc udział w festiwalu TOPtrendy w Sopocie. Debiutancki album dr No, zatytułowany "Almost Done", ukazał się w sierpniu 2004 roku. Z tej okazji o płycie, karierze i planach na przyszłość, Arturowi Wróblewskiemu opowiedziała urocza wokalistka grupy.

article cover
INTERIA.PL

Czy grupa Dr. No jest fanem filmów z Jamesem Bondem?

(śmiech) To zabawna historia. Nie do końca jesteśmy fanami tych filmów. To Michał i Marcin wymyślili nazwę Dr. No. Mnie jeszcze nie było wtedy w zespole. To zupełny przypadek. Przede wszystkim chodziło im o krótką i łatwą do zapamiętania nazwę. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że Dr. No to postać z pierwszej części Jamesa Bonda.

Jak doszło do twojego spotkania z Michałem i Marcinem. Początkowo wokalistą grupy był przecież Wit Dziki.

Tak, to prawda. Ale w pewnym momencie chłopcy poczuli potrzebę zrobienia muzyki z wokalistką. Planowali nagrać jeden, dwa numery z kobiecym głosem. Postanowili rozesłać wici wśród znajomych. I w ten sposób dotarli do mnie. Dostałam od nich podkłady i okazało się, że totalnie rozumiemy się pod względem muzycznym. Mnie bardzo spodobało się to, co oni proponowali, natomiast im przypadł do gustu mój głos i moje pomysły. Ostatecznie nie skończyło się na kilku utworach, lecz na nagraniu całej płyty. Stałam się tym samym pełnoprawnym członkiem zespołu, jestem tą kropką pomiędzy "Dr", a "No".

A czy miałaś jakieś konkurentki?

Z tego, co wiem, chłopcy nie testowali żadnych innych wokalistek. Od razu trafili na mnie. A że z miejsca "zaskoczyło", to tak już zostało.

Z tytułu waszej płyty wynika, że nie jesteście do końca z niej zadowoleni.

(śmiech) Nie, nie, tytuł jest trochę przewrotny. Jesteśmy zadowoleni z albumu. Mamy jednak taką naturę, a zwłaszcza Marcin, że moglibyśmy jeszcze długo nad nim pracować. I gdyby nie termin wydania płyty, to pewnie moglibyśmy jeszcze do teraz pracować i zajmować się drobiazgami, szczegółami często niesłyszalnymi dla normalnego, przeciętnego człowieka. "Almost Done" to dzieło skończone, choć pewnie można by odrobinę dopracować pewne szczegóły.

Może dobrze się stało, gdyż zbyt długa praca nad płytą mogłaby zabić jej entuzjazm.

Dokładnie. Też wyszliśmy z takiego założenia.


Jak wygląda proces tworzenia muzyki w zespole Dr. No?

Początkowo odbywało się to korespondencyjnie. Każde z nas ma swoje prywatne życie i pracę. Chłopcy przesyłali mi szkic pomysłu, a ja dokładałam do tego swój śpiew. Jeżeli efekt był zadowalający, to spotykaliśmy się wszyscy razem z producentem Bogdanem Kondrackim i doprowadzaliśmy utwór do ostatecznego kształtu. Wiesz, to, co gramy, to muzyka elektroniczna, zatem raczej nie wchodzą w grę wspólne improwizacje na próbach.

Opowiedz mi o tekstach. Czy piszesz je sama?

Tak.

Zauważyłem, że dużo piszesz o relacjach damsko-męskich.

Nie czuję się super tekściarzem i mam wrażenie, że nie piszę o niczym nowym. Piosenki, które śpiewam, opowiadają o sprawach, o których inni śpiewali już przede mną i będą jeszcze po mnie śpiewać. Przede wszystkim postawiliśmy na melodię i właśnie z tego powodu większość tekstów śpiewam po angielsku. Jest on dużo bardziej melodyjny od polskiego.

Ubiegłaś mnie. Właśnie miałem zadać pytanie, dlaczego tylko dwie piosenki mają polski tekst. Czy nie uważasz, że gdyby "Almost Done" było w większości polskojęzyczne, płyta byłaby dużo popularniejsza?

Czy byłaby popularna? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Natomiast wiem, że muzyce, jaką gra Dr. No, dużo lepiej robi język angielski, bardziej do niej pasuje. Nie wiem, jak to się dzieje, ale całkowicie inaczej śpiewam po polsku, niż po angielsku. Słychać to zresztą na płycie. Coś dziwnego dzieje się z moim głosem, a ja kompletnie nie jestem w stanie nad tym zapanować. Osobiście czuję się lepiej śpiewając po angielsku.

Wracając jeszcze do twoich tekstów. Jest taki moment na płycie, kiedy w piosence "Recognize You" gloryfikujesz uczucie, a zaraz potem pojawia się utwór "Why Don't You", rzecz raczej smutna i pesymistycznie opisująca związek dwóch osób.

Teksty opisują nie tylko moje doświadczenia. Piszę także o innych ludziach, obserwując ich życie i opisując je z mojej perspektywy. Czasami piosenki traktują o bliskich mi osobach, a czasami o ludziach, których spotykam i obserwuje tylko przez chwilę. Wszyscy oni mnie inspirują, dlatego teksty są zwitkiem różnych emocji. Fajnie, że to zauważyłeś. Jesteś pierwszy (śmiech).


Powiedz mi, jaki jest twój ulubiony numer na "Almost Done"?

Jest kilka utworów, które naprawdę lubię: "Journey", "Recognize You", "I Will".

Muszę przyznać, iż "Journey" mnie również bardzo się podoba. Ciekawie wypadł pomysł skonfrontowania dubowych basów z jazzową trąbką.

Rzeczywiście, ta trąbka dużo wniosła do piosenki.

Najbardziej rozwalił mnie jednak ostatni, ukryty utwór na płycie. Ta, jakby akustyczna wersja "Free Me", jest naprawdę świetna. Skąd pomysł, żeby nagrać coś całkowicie innego niż zawartość płyty?

Właściwie to już nie pamiętam, kiedy i jak wpadliśmy na ten pomysł. Na początku baliśmy się, że nie będzie możliwe zamieszczenie na albumie pierwotnej wersji "Free Me", gdyż prawa do tego utworu miała wytwórnia BMG. A "Almost Done" wydaliśmy w wytwórni Sony. Dlatego postanowiliśmy się zabezpieczyć i nagrać inną wersję tej piosenki. Mój kolega Mateusz gra na klasycznej gitarze akustycznej, a jego znajomy Filip - na skrzypcach.

Poprosiłam Mateusza, czy nie zechciałby stworzyć swojej wersji "Free Me". Początkowo nie wiedział, jak się do tego zabrać, jak przetworzyć elektroniczny utwór na klasyczne brzmienie. Ostatecznie wybrnął z tego zadania mistrzowsko. Jak mi to zagrał, to przeszły mi ciarki po plecach. A jak dołożyliśmy do tego skrzypce, to już w ogóle zrobiło się super. Z tego względu postanowiłam ponownie zaśpiewać ten numer, bo pojawiły się całkiem nowe emocje.

Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale te wszystkie przeszkadzajki to są całkowicie naturalne brzmienia, wytwarzane przez Mateusza [gitarzystę - przyp. red]. Na przykład klepał się po kieszeniach, w których miał monety i to strasznie fajnie brzmiało. Postanowiliśmy to od razu nagrać. Nagraliśmy także jego drapanie się po nieogolonej twarzy. I stąd te dziwne dźwięki w tym utworze. A sama piosenka jest idealnym zakończeniem i dopełnieniem płyty.

W jednym z wywiadów powiedziałaś, że Dr. No to tylko twoje hobby, a wyżej stawiasz swoją karierę w MTV.

Absolutnie nie. Moje słowa zostały przeinaczone i źle zrozumiane przez nierzetelnego dziennikarza. Muzyka to nie jest tylko moje hobby. To od bardzo dawna moja pasja i strasznie się cieszę, że wreszcie mogłam zrobić coś w tym kierunku. Muzyka jest dla mnie zdecydowanie na pierwszym miejscu. A dopiero później jest MTV.

Na razie udaje mi się wszystko godzić, a poza tym mam ogromne wsparcie ze strony MTV. Natomiast jeśli kariera nabierze rozpędu, w co niestety wątpię, bo jestem realistką, to nie zastanawiałabym się zbyt długo na co postawić.


Powiedz o waszych promocyjnych planach. Wiem, że płyta "Almost Done" wyszła całkiem niedawno, ale czy macie już jakieś pomysły na nowe utwory? Jak wyglądać będzie trasa koncertowa?

Szykujemy pewną niespodziankę, ale nie mogę ci jeszcze tego powiedzieć na sto procent. Być może coś wydamy na święta, ale na razie niech zostanie to jeszcze naszą tajemnicą. A co do koncertów, to są plany, ale na razie jeszcze nie znam szczegółów. Wszystkich zainteresowanych zapraszam na naszą stronę internetową.

Chciałabym, aby poza warstwą muzyczną, nasze koncerty miały także ciekawą oprawę wizualną. Nad tym właśnie pracujemy.

W jakim składzie będziecie grali koncerty? Czy zagrają muzycy, którzy gościnnie udzielali się na płycie?

Chcielibyśmy, aby na koncercie promocyjnym zagrali wszyscy muzycy. A co do regularnej trasy, to wydaje mi się, że jednak występować będziemy w mniej licznym składzie. Na pewno zagra z nami Przemek Guryn, grający na gitarze, oraz wspomagająca mnie wokalnie Madzioszka Polańska.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas