"To, co robimy, jest formą sztuki"

aaa

article cover
INTERIA.PL


Norweskie trio A-ha światową popularność zyskało po wydaniu już pierwszego singla "Take On Me" (1984). Debiutancki album "Hunting High And Low" (1985) sprzedał się bardzo dobrze na całym świecie, a piosenka "Take On Me" przez długi czas zajmowała pierwsze miejsce na listach przebojów. Wydane w latach 1986-88 kolejne płyty - "Scoundrel Days" i "Stay On These Roads", nie powtórzyły już sukcesów poprzedników. Poważne zmiany na rynku muzyki pop oraz pojawienie się nowych brzmień, takich jak rock alternatywny, hip hop, czy dance, sprawiły, że muzycy zadecydowali się zawiesić działalność. W 2000 r. grupa powróciła jednak do aktywnej działalności płytę "Minor Earth Major Sky", dobrze przyjętą przez publiczność. W efekcie zespół znów zaczął normalnie funkcjonować i wiosną 2002 roku do rąk fanów A-ha trafiło kolejne dzieło tria, zatytułowane "Lifelines". Album promowała przebojowa piosenka "Forever Not Yours".

Z okazji ukazania się płyty, z wokalistą Mortenem Harketem spotkał się w Wiedniu Jan Kulig z radia RMF FM.

Jak mógłbyś opisać wasz nowy album "Lifelines"?

Jak mógłbym go opisać? Nijak. Zostawiam to ludziom, którzy będą go słuchać. Bardzo zaangażowaliśmy się w nagranie tej płyty - jak zwykle zresztą. Ale opisywanie jej nie należy do mnie. To złe pytanie.

Czym w takim razie różni się ta płyta od poprzednich albumów A-ha?

Cała muzyka A-ha ma tego samego ducha. Poszczególne piosenki inspirowane są okresami, w których powstają. Są połączeniem pomysłów naszych i producentów, z którymi pracujemy. To żywa, dynamiczna materia. Piosenka nagrana w danym okresie różniłaby się od tej samej piosenki nagranej kiedy indziej. To bardzo dynamiczny proces. Ta płyta jest szczera, są na niej szczere piosenki. Ten album dodatkowo nasycony jest energią, którą otrzymaliśmy od publiczności podczas ubiegłorocznej trasy koncertowej, promującej płytę "Minor Earth". Zagraliśmy wtedy parę fantastycznych koncertów, z niesamowicie liczną publicznością. To było prawie przytłaczające - wrócić po tak długiej przerwie i spotkać się z tak wspaniałym przyjęciem; to coś fantastycznego. Wierzę w to, że część tamtej energii znalazła się na płycie "Lifelines".

Czym różni się zawartość waszej nowej płyty od reszty muzyki pop?

Na tego typu pytania powinieneś odpowiadać ty, a nie ja. Ja reprezentuję zespół A-ha i samego siebie. Opisywanie i szufladkowanie nas to zadanie dla dziennikarzy. My robimy swoje i nie staramy się tego klasyfikować, nie zajmujemy się nomenklaturą muzyki.

Nie chodziło mi o nomenklaturę, tylko o twoje odczucia...

To dynamiczna i żywa materia. Odzwierciedla to twoje uczucia, twoje doświadczenia życiowe, jest sposobem interpretacji twojego środowiska i twojego miejsca w nim. W sztuce zawsze znajduje się pierwiastek kulturowy i polityczny. To, co robimy, jest formą sztuki, sposobem ekspresji - mimo, że wtłoczone jest to w ramy muzyki pop, potrafi pobudzić ludzkie zmysły. Na tym polega siła naszej twórczości i jej znaczenie społeczne.


Jak pracowaliście nad tą płytą? Kto napisał muzykę, jak powstały teksty?

To nie jest proces mający jakieś ściśle określone reguły. Znajduje w nim odzwierciedlenie to, co dzieje się w nas i we wzajemnych relacjach pomiędzy naszą trójką. Napisaliśmy te piosenki wspólnie, choć w rozmaity sposób i w różnym czasie. Po raz pierwszy komponowaliśmy wspólnie ja i Magne. To nie był pierwszy raz, kiedy brałem udział w procesie komponowania, ale po raz pierwszy świadomie się w to zaangażowałem. Nie jest to dla mnie nic nowego, ale jest to coś nowego w A-ha. Nowością jest też to, że każdy z nas pracował wspólnie z kimś innym. Zazwyczaj w tym zespole pracujemy indywidualnie, nie pracujemy nad piosenkami siedząc razem w jednym pokoju. Magne najlepiej koncentruje się będąc sam, podobnie Paul. Czasami trzeba dopasować do siebie poszczególne pomysły, a kiedy indziej ktoś przynosi kompletną, gotową piosenkę. Ale niezależnie od tego, czy napisałem ją ja, Paul czy Magne, jest w niej zawsze specyficzny duch A-ha - wszyscy trzej potrafimy wyczuć, czy coś jest w stylu A-ha, czy pochodzi z zupełnie innej parafii.

Dlaczego nazwaliście płytę "Lifelines"?

?Lifelines? to tytuł jednego numeru z tej płyty. Moim zdaniem jest to jedyna piosenka, której tytuł mógłby firmować całą płytę. Ten pomysł pojawił się jednak dopiero wówczas, gdy cały album był gotowy - nie był to więc żaden tytuł roboczy, a tej piosenki nie napisaliśmy z myślą o tym, że będzie utworem tytułowym na płycie. Dopiero patrząc wstecz stwierdziliśmy, że to jest właśnie piosenka, która posiada odpowiednią jakość.

Znalazł się tam cytat z Oscara Wilde'a - z którego konkretnie dzieła tego pisarza został on zaczerpnięty?

Nie mam pojęcia.

W takim razie dlaczego on się tam znalazł. Dlaczego twierdzisz, że "youth is wasted on the young"?

To nie ja tak twierdzę, tylko Oscar Wilde.

Dlaczego go zacytowałeś?

Szczerze mówiąc to był przypadek. Pewnego wieczoru byliśmy bardzo zmęczeni, znajdowaliśmy się w studiu tylko we dwóch z gościem, który przygotowywał okładkę naszej płyty. Sam proces jej powstawania był już bardzo zaawansowany, należało jednak wprowadzić kilka zmian. Sam nie brałem udziału w tej części pracy nad albumem. Pojawiłem się tam jednak i pamiętam, że byliśmy wtedy nieludzko wyczerpani. Tak dla żartu oczyściłem jedną ze stron z jakichkolwiek informacji i napisałem tam tylko "Youth is wasted on the young" A jeden z tych gości, który nigdy wcześniej tego nie słyszał, powiedział: "To świetne! Skąd to pochodzi". Ja na to: "To nie moje, ale faktycznie jest to świetne, bardzo mocne stwierdzenie Oskara Wilde'a". Natychmiast to zapisaliśmy. Ale tak naprawdę to wcale nie miało tam zostać, po prostu o tym zapomnieliśmy! Przypomniałem sobie o tym jakiś tydzień później. Złapałem za telefon, dzwonię to tego gościa i pytam: "Co się stało z tym zdaniem? Usunąłeś je?". A on na to: "Nie, nie usuwałem go". "To co teraz zrobimy?". "Obawiam się, że jest już za późno, by cokolwiek z tym zrobić - to już poszło do druku".


Jakie są twoje uczucia w stosunku do piosenki "Forever Not Yours"?

Moje uczucia? Daj spokój, stary, ja ją po prostu napisałem, razem z Magne. Wszystkie swoje uczucia zawarłem w tej piosence.

Ale wiele słuchających jej kobiet może być zainteresowanych tym, co czuje mężczyzna, który ją śpiewa...

Życzę im powodzenia...

Czy jest na tej płycie jakaś konkretna piosenka, którą lubisz?

Owszem - lubię je wszystkie.

A czy którąś bardziej od innych?

Każda z nich była szczególna na różnym etapie powstawania płyty. W naszym zespole oczywiście nie we wszystkim się z sobą zgadzamy. Zazwyczaj jest wręcz przeciwnie. Ja osobiście uważam, że na tym albumie jest za dużo piosenek, że stał się on zbyt rozmyty. Moim zdaniem żaden album nie powinien zawierać więcej niż dziesięć piosenek. Uważam, w ogóle powinien się zmienić format płyt. Single znów powinny się stać tym, czym były kiedyś. Moim zdaniem każdy prawdziwy artysta powinien mieć w repertuarze cztery do sześciu piosenek reprezentujących falę inspiracji i entuzjazm wobec tego, co się dzieje dookoła. To często się zdarza, jeśli jesteś solowym artystą lub grasz w zespole - uderza cię taka fala i dzięki niej piszesz kilka naprawdę mocnych rzeczy, które w naturalny sposób pasują do siebie, są taką eksplozją twórczości. Jest to bardzo odświeżające i szczere doświadczenie, którego efekt powininno się zaprezentować publiczności. To jest coś, czego ja oczekuję od interesującego mnie artysty. Nie chcę słuchać potoku piętnastu czy dwudziestu kawałków, które do siebie nie pasują. W ten sposób automatycznie powstaje jakiś koncept-album, a tak naprawdę koncept-albumy bardzo rzadko się sprawdzają. Myślę, że tego typu format nie ma dziś racji bytu. Nie da się już skupić uwagi słuchaczy przez tak długi czas, bo dzisiejsze media działają w inny sposób, wytwarzają inny rodzaj kontaktu pomiędzy publicznością a artystą.

Gdybym jednak musiał wybrać jeden szczególny utwór z tej płyty, byłby to tytułowy utwór "Lifelines". To jedna z najlepszych piosenek, jakie kiedykolwiek nagraliśmy. Prawdopodobnie właśnie na nią bym postawił.


Jak wyglądała praca nad teledyskiem do "Forever Not Yours"?

Byłem kompletnie przemoczony przez dwa dni. Lały się na mnie strumienie deszczu. To wszystko, co zapamiętałem. Pomysł tego teledysku oparty jest na biblijnej historii arki Noego, nie odnosi się bezpośrednio do tekstu piosenki. Na tym tle przedstawiona jest sytuacja dwojga ludzi. "Forever Not Yours" to piosenka o miłości. Stwierdzenie "na zawsze twój" jest bardzo mocne - od dawna używa się go jako zwrotu grzecznościowego, kończy się nim listy. Ale powiedzenie "nie na zawsze twój" jest jeszcze mocniejsze, zawiera w sobie więcej emocji. Nikt nie może cię atakować za to, że twoje uczucia nie pozostają niezmienne przez dwa lata, że nie zawsze możesz powiedzieć "będę na zawsze twój". Natomiast kiedy mówisz "nie na zawsze twój", kryje się za tym głębokie przekonanie, do którego doszedłeś w długim procesie. Tak więc może to oznaczać "na zawsze twój", tyle że powiedziane w mocniejszy sposób.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas