Zmarznięta Siouxsie Sioux
Aż trzykrotnie na scenie w San Francisco pojawiała się Siouxsie Sioux, była liderka cenionej w latach 80. angielskiej grupy Siouxsie And The Banshees. Jednak bynajmniej nie chodziło o bisy. Po prostu wokalistce przeszkadzała zbyt niska temperatura panująca w hali "Warfield Theatre" i w ten sposób próbowała wymusić poprawę warunków pracy.

Po zagraniu czterech utworów, 47-letnia Siouxsie, która naprawdę nazywa się Susan Ballion, nawrzeszczała na szefów hali, by wyłączyli klimatyzację. Kiedy nic się nie zmieniło, punkrockowa weteranka po prostu rzuciła mikrofonem i zeszła ze sceny.
"Dobra, wychodzę" - rzuciła tylko do zaskoczonej publiczności, która szczelnie wypełniła salę.
Po kilku chwilach jednak wróciła, by zaśpiewać utwór "Dear Prudence" z repertuaru The Beatles.
Ale Siouxsie wytrzymała tylko kilka minut. Ubrana w czarne kimono i pióropusz ponownie opuściła scenę.
"Przepraszam. Po prostu nie mogę. Jest mi zimno" - powiedziała.
Za namową Budgiego, swojego męża i perkusisty zespołu, ponownie stanęła przed publicznością. Zgodziła się z argumentami, żeby zrobić to dla swoich fanów.
"Po raz ostatni gramy w tej piep***nej dziurze" - dorzuciła Siouxsie na zakończenie występu.
O dziwo, mimo tych niedogodności, publiczność bawiła się znakomicie.