Za sukces zapłacił gigantyczną cenę. Kim był Marek Jackowski?

Marek Jackowski był prawdziwym rockmanem, ze wszystkimi tego blaskami i cieniami. I taka też musiała być moja książka o nim: punkrockowa, bezkompromisowa. Jest w tym i opowieść o Korze, bo wspólnie tworzyli Maanam - mówi PAP Anna Kamińska, autorka biografii pt. "Głośniej! Historia twórcy Maanamu". 18 maja minęło 10 lat od śmierci artysty.

Marek Jackowski zmarł 18 maja 2013 r. Na zdjęciu z Korą podczas odsłonięcia gwiazdy grupy Maanam w Krakowie w 2009 r.
Marek Jackowski zmarł 18 maja 2013 r. Na zdjęciu z Korą podczas odsłonięcia gwiazdy grupy Maanam w Krakowie w 2009 r.AKPA

"Drodzy przyjaciele i korespondenci! Jeżeli nie odpisuję, to znaczy, że pracuję w studio. Zaległości nadrobię w wolnej chwili. Tymczasem życzę miłej, gorącej soboty i niedzieli" - napisał Marek Jackowski na swoim profilu na Facebooku kilka godzin przed śmiercią.

Trzy dni przed śmiercią muzyk ukończył nagrania swojej ostatniej solowej płyty, na której zaśpiewał w duetach m.in. z Anną Marią Jopek, Anną Wyszkoni, Piotrem Cugowskim, Maciejem Maleńczukiem czy Muńkiem Staszczykiem. Album "Marek Jackowski" ostatecznie ukazał się 22 października 2013 roku.

W tym czasie działalność grupy Maanam była już zawieszona na czas nieokreślony. Zespół, z którym jednoznacznie identyfikowani byli Jackowski i Kora (byli małżeństwem w latach 1971-84), w grudniu 2008 r. opublikował specjalne oświadczenie. Ostatecznie studyjną dyskografię grupy zamknęła płyta "Znaki szczególne" z 2004 r.

Kora wróciła do występów solowych, a Jackowski założył nowy zespół The Goodboys wraz z Januszem Yaniną Iwańskim oraz Włochem Gianni Dominicim. Grupa zostawiła po sobie jedyną płytę "The Goodboys O.K.!" (2010).

Polsko-włoska współpraca nie była zaskoczeniem - gitarzysta od 2007 r. mieszkał w San Marco di Castellabate w okolicach Neapolu we Włoszech, z trzecią żoną Ewą i trzema córkami: Bianką, Palomą i Sonią.

Anna Kamińska jest autorką wielu bestsellerowych biografii, m.in. Wandy Rutkiewicz i Simony Kossak. Tym razem opisała życie Marka Jackowskiego - kompozytora i gitarzysty, założyciela i lidera Maanamu, wieloletniego męża i partnera artystycznego Kory. Stworzyła reportersko-biograficzną historię chłopca z warmińskiej wioski, którego szlak wiódł przez krakowską Piwnicę pod Baranami, zespoły Anawa i Osjan po gigantyczny sukces z Maanamem, za który przyszło mu jednak zapłacić wysoką cenę.

Nowe fakty na temat Kory

"Książka powstawała szybko, w rockandrollowym tempie. Dwa lata to niewiele na poznanie i opisanie czyjegoś życia i jego najbliższych: trzech żon, nie tylko Kory, sześciorga dzieci, które wychowywał, czy siostry Marka, w pewnym okresie narzeczonej Władysława Hasiora, która pomogła mu nieraz w karierze muzycznej. Udało się jednak dotrzeć także do mnóstwa nowych faktów na temat Kory, nigdy nieupublicznionych, związanych choćby z jej trudnym charakterem. Książka zaczyna się zresztą od awantury z jej udziałem przed jednym z koncertów Maanamu" - wyjaśnia PAP Anna Kamińska.

"O niektóre dokumenty starałam się po kilka miesięcy, bo tyle trwało uzyskanie odpowiednich zgód formalnych. Chodzi oczywiście o ochronę danych osobowych. Na przykład ostatnia z żon musiała notarialnie potwierdzić swoją zgodę na wyciągnięcie przeze mnie pewnych dokumentów z dawnej pracy ojca Marka Jackowskiego i wtedy dopiero uzyskałam do nich dostęp" - zaznacza autorka.

Niepublikowane zdjęcia Kory ujrzały światło dzienne. Kiedy je zrobiono?

Do sieci trafiły niepublikowane zdjęcia Kory i zespołu Maanam z 1983 roku, które powstały podczas kręcenia filmu dokumentalnego "Czuję się świetnie".

Film "Czuję się świetnie" przedstawia trasę koncertową zespołu Maanam latem 1983 roku. Jego reżyserem był Waldemar Szarek.Krzysztof Wellman/Afa PixxGetty Images
Jednym z elementów trasy był m.in. występ w zabytkowej Gazowni na Woli, który posłużył do stworzenia teledysku "Szał niebieskich ciał". Krzysztof Wellman/Afa PixxGetty Images
Okres zdjęciowy filmu trwał od lipca do października.Krzysztof Wellman/Afa PixxGetty Images
"Lato 1983 roku. Popularna grupa rockowa Maanam z solistką Korą odbywa tournée po Polsce. W Warszawie członkowie zespołu biorą udział w konferencji prasowej prowadzonej przez specjalistę od muzyki rockowej – Dariusza Michalskiego. Kamera rejestruje także m.in.: bójkę wśród słuchaczy podczas jednego z koncertów, rozdawanie autografów, lekcję języka polskiego, na której analizowane są teksty Kory, akademię z okazji odsłonięcia pomnika poetki-piosenkarki Aleksandry Jackowskiej, której imię otrzymała szkoła" - czytamy w opisie filmu.Krzysztof Wellman/Afa PixxGetty Images
Autorem zdjęć jest ceniony polski fotograf Krzysztof Wellman.Krzysztof Wellman/Afa PixxGetty Images
Kora na jednym z koncertów z Maanamem.Krzysztof Wellman/Afa PixxGetty Images

Biografka dotarła m.in. do Bundesarchiv w Niemczech, które przechowuje dokumenty z czasów II wojny światowej. Dzięki temu poznajemy fakty, o których sam Jackowski nigdy nie opowiadał w wywiadach, związane z wojennymi losami ojca.

"Udało mi się potwierdzić, że ojciec Marka Jackowskiego walczył w bitwie pod Stalingradem, po tym, gdy został siłą wcielony do Wehrmachtu jako Warmiak, walczący o polskość, mieszkający przed II wojną w Prusach Wschodnich. Ojciec Marka ukrywał się w czasie wojny, ale złapało go gestapo i siłą wcieliło do wojska. Wrócił z frontu z raną w nodze, lekarze uznali, że nie nadaje się do dalszej walki. Zapewne dzięki temu przeżył i wrócił do domu. A po wojnie z kolei zdarzyło się tak, że trafił do więzienia, ale to już związane jest z jego pracą zawodową" - wyjaśnia autorka.

W książce wypowiadają się m.in. Robert Gawliński wraz z żoną, którzy mieszkali niegdyś u Jackowskiego, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Neil Black - brytyjski producent muzyczny, Milo Kurtis, John Porter oraz inni muzycy, którzy w różnych okresach grali w Maanamie. Po raz pierwszy publicznie mówi o Marku jego druga żona, a także syn Kory i Kamila Sipowicza, którego wychowywał Jackowski oraz wielu artystów i przyjaciół muzyka.

Marek Jackowski żył w obłędnym tempie

"Marek Jackowski miał bardzo intensywne życie. Gdy zaczął się Maanam, koncerty, życie w trasie, alkohol, a wraz z nim i uzależnienie - żył w obłędnym tempie i robił rzeczy, których potem się wstydził, i je tabuizował. Osiągnął sukces, a potem spektakularny upadek, gdy Kora wystawiła mu walizki przed drzwi, a potem wpadł w długi i tułał się po różnych miejscach, niczym bezdomny. Dlatego ta historia jest taka ciekawa, pełna wzlotów i upadków. To przecież Marek Jackowski zaprosił Korę do swojego zespołu, a potem, gdy uległ wypadkowi, Kora wyrzuciła go z jego własnego zespołu. Zgodnie z wyznawaną zasadą 'chore kotki za drzwi'. To opowieść będąca obroną pewnego rodzaju wrażliwości, klasy i elegancji, jaka cechuje wielkie osoby, pozostające w cieniu" - wyznaje Kamińska.

Kora (1951-2018)Filip NowobilskiInteria.tv

"Jego los tułacza, śpiącego na kożuchu w cudzych domach i sama jego droga do sukcesu, do bycia kompozytorem, liderem Maanamu, dzięki któremu Kora stała się ikoną, jest nieoczywista. Marek Jackowski pochodził ze wsi, wychowywał się w pegeerze, w którym pracowali jego rodzice. Byłam w jego rodzinnej wsi i spotkałam jego kolegów. Zdałam sobie na miejscu sprawę, że mój bohater odbył długą, krętą i pełną przeszkód drogę, by stać na scenie" - zaznacza.

Przyszły muzyk miał ambicje, był też dopingowany przez muzykalną i wymagającą matkę (karierę muzyczną jej brata przerwała wojna). Jackowski poszedł do liceum w Olsztynie, gdzie zaczął muzykować, po maturze rozpoczął studia w Łodzi, gdzie wybrał anglistykę. Potem trafił do Krakowa.

"Miał szczęście do ludzi, którzy go wspierali na różnych etapach życia, był zdolny oraz bardzo pracowity. Angielskiego uczył się z piosenek słuchanych w Radiu Luxemburg. Sam je tłumaczył. Był samoukiem, nigdy nie skończył żadnej szkoły muzycznej. Kochał grać, komponować, pracować z Korą, co nieraz było dla niego wręcz toksyczne. Chciał widzieć, jak na jego piosenki reaguje publiczność, choć mógł robić w życiu wiele innych rzeczy. Chciał i umiał budować legendę swojego zespołu, był świetnym PR-owcem, zależało mu, by tworzyć melodie, które zostaną z nami na lata" - opowiada Kamińska.

Jackowski do końca pozostał w cieniu Kory, ale okazuje się, że to on był prawdziwym liderem i szefem grupy.

"To on założył Maanam i pisał jego historię, na początku sam, a potem z Korą. To on prowadził próby, dobierał muzyków, czuwał nad wszystkim w studiu, a na koncertach prowadził zespół niczym dyrygent. Kora nie była liderką Maanamu, jak pisze wielu dziennikarzy, tylko frontmenką. W książce obalam różne mity na temat Maanamu. Nie ma np. czegoś takiego jak 'muzyka Kory', to Marek był kompozytorem i wraz z muzykami tworzył muzykę Maanamu. Kora pisała teksty i odśpiewywała to, co Marek jej zanucił. To on musiał się dostosować do Kory, bo ona nie potrafiła napisać tekstu do muzyki. Marek też miał charyzmę, ale nie taką jak Kora, która dominowała otoczenie. Wzbudzał szacunek muzyków swoją siłą spokoju i cieszył się ogromnym autorytetem muzycznym i zaufaniem. Był szalenie empatyczny na scenie, to znaczy, że nie skupiał się na solowych popisach, lecz dawał przestrzeń każdemu z muzyków".

Jak tłumaczy autorka biografii, głównymi tematami w twórczości Maanamu były miłość i zdrada - nieprzypadkowo.

"W życiu Marka Jackowskiego było wiele kobiet i one wypowiadają się w książce. Kora również miała swoje historie. Gdy jeszcze trwało ich małżeństwo, nawiązała romans z Kamilem Sipowiczem. Długo żyli z sobą we troje. Z nim także rozmawiałam. Cieszę się najbardziej, że porozmawialiśmy z Szymonem Sipowiczem, którego Marek wychowywał, wiedząc, że nie jest jego ojcem. Szymon dowiedział się o tym jako 10-latek. Najpierw nie wiedział, czy ze mną rozmawiać, ale w końcu się zgodził i jednak się otworzył" - wspomina Kamińska.

"To niezwykłe, że mimo tego burzliwego życia osobistego Marek i Kora nadal tworzyli zespół, najpierw docierając się po rozwodzie niczym żołnierze, wracający do domu z traumą. Okazało się, że są tandemem idealnie dopasowanym i tylko tworząc wspólnie - ona teksty, on muzykę - robią rzeczy wielkie. Żadnemu z nich nie udało się przy solowych projektach uzyskać niczego na miarę Maanamu" - ocenia pisarka.

Ważne miejsce w biografii muzyka zajmuje jego uzależnienie alkoholowe i walka z nałogiem, trwająca wiele lat. A także drugi nałóg, tzw. zastępczy, gdy stał się marszandem i uzależnił od handlu dziełami sztuki.

"Alkohol miał na niego oczywiście destrukcyjny wpływ. Marek bywał wyrzucany z domu i mieszkał po hotelach, gdzie potrafił się zamknąć i pić przez dwa tygodnie, doprowadzając do skrajnego wyczerpania organizmu i wezwania karetki pogotowia. Kilka razy w szpitalach ratowano mu życie. Okres życia z jego drugą żoną był szczególnie dramatyczny, bo tam dochodziło również do przemocy. Kogoś uderzył, kogoś upił. Ja postanowiłam nie cenzurować tego wszystkiego. Uważam, że o rockmanie nie można pisać w inny, ugrzeczniony sposób. Takie było jego życie i taka jest o nim książka" - podsumowuje Kamińska.

W czasie największych sukcesów komercyjnych Maanamu (połowa lat 90. to m.in. "Róża" - 350 tys. sprzedanych egzemplarzy i "Łóżko" - ponad 200 tys.) Marek Jackowski wydał też dwa albumy solowe: "No1" (1994 r.) oraz "Fale Dunaju" (1995 r.).

"No1" zawierał najbardziej znany solowy przebój muzyka "Oprócz błękitnego nieba" w dwóch wersjach: z 1979 r. (kiedy śpiewał go jeszcze z Maanamem) i z 1994 r.

Drugie życie tej piosence dał w 1992 r. zespół Golden Life, nagrywając własną wersją na swoją drugą płytę "Efil Ned Log".

W rozmowie z Interią Marek Jackowski wyznał, że z największym sentymentem wspomina początki Maanamu, pierwszą dekadę działalności w latach 80. Największym osiągnięciem lat 90. jest jego zdaniem płyta "Róża".

- "Róża" jest Maanamem najprawdziwszym w drugiej dekadzie. Jest piękna tekstowo, piękna muzycznie i nagrana i zaaranżowana całkowicie przez sam zespół bez producentów - opowiadał.

To z tej płyty pochodzą takie przeboje, jak m.in. "Bez ciebie umieram", "Róża", "Zapatrzenie", "Nic dwa razy" i "Wieje piaskiem od strony wojny".

Ostatni koncert Marek Jackowski dał 17 marca 2013 r. we Wrocławiu z grupą Plateau w ramach ich "Projektu Grechuta". Kolejny wspólny występ mieli zaplanowany na 24 maja w krakowskiej Piwnicy Pod Baranami.

"Została po Tobie wspaniała muzyka, Twoja nieskończona płyta, na którą tak czekałeś i dwie cudowne piosenki które dla nas napisałeś. Ale przede wszystkim - zostały nam wspomnienia, których nikt nam nie odbierze... Marku - straciliśmy przyjaciela. Wspaniały, mądry i dobry człowiek" - napisali po śmierci Jackowskiego muzycy Plateau.

"Od tamtej pory nie ma dnia, kiedy nie myślałabym o Marku" - mówiła Kora w rozmowie z RMF FM.

Marek Jackowski został pochowany we Włoszech, ale żona Ewa wraz z córkami uznały, że sprowadzą jego prochy do Polski. Drugi pogrzeb odbył się 14 sierpnia 2015 r. w Zakopanem - w mieście, z którym był związany najdłużej.

Po uroczystym pochówku, na Dolnej Równi Krupowej w Zakopanem odbył się koncert dedykowany pamięci Marka Jackowskiego, z udziałem przyjaciół muzyka i artystów, z którymi współpracował i nagrywał podczas swojej ponad trzydziestoletniej działalności artystycznej.

Wśród nich znaleźli się m.in.: Anna Wyszkoni, Małgorzata Ostrowska, Piotr Cugowski, Janusz "Yanina" Iwański, Marek Raduli, kapela Sebastiana Karpiela Bułecki oraz córka Bianka Jackowska, która jako jedyna z rodziny przez chwilę zajęła się muzyką.

Ostatecznie córki Marka Jackowskiego wybrały zupełnie inną drogę - Bianka robiła doktorat z onkologii w Irlandii, Paloma studiowała gemmologię (nauka o kamieniach szlachetnych i ozdobnych), później zajęła się certyfikowaniem i wycenianiem diamentów. Z kolei najmłodsza Sonia studiowała architekturę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas