Will Smith jako raper nie używał przekleństw, bo nie chciał podpaść swojej babci
Zanim został aktorem, pod koniec lat 80. próbował zdobyć popularność jako raper. Do tego etapu swojego życia Will Smith nawiązał w ostatnim wywiadzie. Wyznał, że był nietypowym raperem, bo w swoich utworach nie używał przekleństw. Wybrał grzeczny styl pod wpływem swojej babci, która kiedyś znalazła jego zeszyt z pełnymi wulgaryzmów tekstami piosenek i poprosiła go, by postarał się być bardziej przyzwoity.
Jako raper występujący pod pseudonimem The Fresh Prince, Will Smith stawiał na teksty, które skrzyły się humorem. To był ewenement, bo wówczas hip-hopowcy sypali przekleństwami jak z rękawa. Ludzie w branży mówili, że Smith jest "miękki". Nie znosił tego, ale nie zmienił swojego stylu. W rozmowie z Davidem Lettermanem Smith wyjaśnił, dlaczego z bycia "grzecznym" raperem uczynił swój znak rozpoznawczy. Artysta i dziennikarz spotkali się na planie nowego sezonu talk-show "Mojego następnego gościa nie trzeba nikomu przedstawiać", który trafił właśnie na platformę Netfliksa.
"Mój styl wziął się stąd, że kiedy miałam 12 lat, moja babcia znalazła moją książeczkę z tekstami. To był szkolny zeszyt w linię. Nawet nie umiałem porządnie przeklinać. 'A niech cię cholera, ze mną się nie zadziera', takie rzeczy. To dość słabe przekleństwa" - wspomina Smith.
Babcia przejęła się twórczością wnuka i postanowiła zareagować. "Na pierwszej stronie tej książeczki napisała wiadomość. Brzmiała ona: 'Drogi Willardzie! Inteligentni ludzie nie muszą używać takich słów, aby się wyrazić. Pokaż światu, że jesteś tak inteligentny, jak myślimy. Uściski, Gigi'. Dlatego nigdy nie przeklinałem w moich nagraniach" - wspomniał Smith. Chodzi o babcię ze strony ojca. Przepracowała ona całe życie jako pielęgniarka.
Will Smith, Nicky Jam i Era Istrefi na ceremonii zamknięcia mundialu (15 lipca 2018 r.)
Odcinek show Davida Lettermana nagrano kilka miesięcy temu, jeszcze przed galą rozdania Oscarów. Dlatego wyznania Smitha o tym, że dzięki babci chciał być grzeczny brzmią dziś kuriozalnie. On nie przejdzie przecież do historii jako grzeczny raper, ale jako aktor, a także bohater jednego z największych skandali w historii Oscarów. Za spoliczkowanie Chrisa Rocka gwiazdor został ukarany dziesięcioletnim zakazem wstępu na imprezy ogranizowane przez Akademię Filmowa, w tym na ceremonie rozdania Oscarów.