W PRL-u był wielkim gwiazdorem. Wyznał, że nie miał dachu nad głową
W czasach PRL-u był wielkim gwiazdorem. Andrzej Rybiński niegdyś bił rekordy popularności, a jego przebój "Nie liczę godzin i lat" nucił każdy Polak. Oprócz sukcesów, napotkał na swojej drodze do kariery także wiele przeszkód. Wyznał, że nie miał dachu nad głową i sypiał w niecodziennych miejscach.
Andrzej Rybiński to znany polski wokalista, który w czasach PRL-u bił rekordy popularności wśród słuchaczy. Był członkiem zespołów 2 plus 1 oraz Andrzej i Eliza, zasłynął także jako solista, wylansowując przeboje, które na stałe wpisały się w historię polskiej muzyki. Piosenki takie jak "Nie liczę godzin i lat", "Mogłaś Małgoś", "Znajdę cię", "Od jutra już" czy "Za każdą cenę" stały się ponadczasowymi hitami. Okazuje się jednak, że los nie zawsze sprzyjał Rybińskiemu. Były chwile w jego życiu, w których martwił się o swoją przyszłość i dach nad głową.
Zobacz również:
- Matteo Bocelli w Krakowie z przyjaciółmi. "Koncert spełnionych marzeń". Kiedy emisja w Polsacie?
- Gwiazda rusza w trasę koncertową. Będzie miała nietypową towarzyszkę
- To ona śpiewa w filmie "Vaiana 2". Kim jest nita?
- "The Voice of Poland": Decyzja Kuby Badacha porażką programu? Kontrowersje po odcinku
Początki Andrzeja Rybińskiego w branży muzycznej nie były łatwe
Niedawno Andrzej Rybiński był gościem podcastu Złotej Sceny, gdzie zdradził kilka szczegółów, dotyczących początków jego kariery. Szczerze wyznał, że gdy tylko przeprowadził się do Warszawy, aby dzielić się swoim talentem na szerszą skalę, nie miał stałego miejsca zamieszkania. Wstydził się wracać do domu i czuł, że musi podołać wyzwaniu, którego się podjął.
"Nie wypadało wracać do rodzinnego domu, w związku z czym trzeba było zarabiać na życie, co wcale nie było takie proste. Przeprowadziłem się do Warszawy, chociaż to za mocno powiedziane. Pomieszkiwałem w Warszawie" - wytłumaczył Rybiński.
Gwiazdor nie miał dachu nad głową
Muzyk nie miał dachu nad głową w Warszawie, przez co był zmuszony radzić sobie w niecodzienny sposób. Brak pieniędzy sprawił, że nocami tułał się po klatkach schodowych i zasypiał w nietypowych miejscach. "Nie zawsze miałem gdzie mieszkać, ale wtedy wybudowali takie trzy duże wieżowce na ścianie wschodniej w Warszawie. Wchodziłem do windy nocą, zatrzymywałem się między piętrami i parę godzin można było przekimać" - powiedział wokalista.
Co się działo zanim stał się gwiazdorem?
Prowadząca podcast Złotej Sceny podsumowała wyznanie muzyka dosadnymi słowami. Stwierdziła, że na początku swojej kariery zachowywał się jak "menelek". Rybiński nie zaprzeczył, natomiast zaznaczył, że nie miał innego wyjścia, niż sypianie na klatkach schodowych i w windach. Zmuszony był jakoś sobie radzić, a na tamten moment wydawało się to jedynym możliwym rozwiązaniem. "Trzeba było kombinować" - podkreślił Andrzej Rybiński.