To on ostatni rozmawiał z nią przed śmiercią. Chciała uwolnić się od sławy
Pomimo krótkiej kariery, Amy Winehouse jest niekwestionowaną soulową legendą. Zmarła tragicznie w wieku 27 lat, a odnalazł ją jej ochroniarz. To on był ostatnią osobą, z którą rozmawiała.
Amy Winehouse odmieniła świat muzyki soulowej i jazzu. Pomimo zaskakująco krótkiego życia oraz kariery, zdążyła wylansować największe światowe hity: "Back To Black", "You Know I’m No Good", "Rehab". Pierwszy z wymienionych posiada aż miliard odtworzeń w serwisie streamingowym Spotify, a dwa pozostałe - półtora miliona. W 2008 roku otrzymała aż pięć nagród Grammy z sześciu nominacji.
Ostatni koncert zagrała w Belgradzie 18 czerwca 2011 roku. Winehouse nie chciała być na scenie i śpiewać jakichkolwiek piosenek. Na scenie wyglądała na przerażoną, jakby chciała stamtąd uciec. Basista piosenkarki Dale Davis nazwał występ "najtrudniejszą nocą w jego życiu".
Piosenkarka zmarła tragicznie miesiąc później 23 lipca w swoim domu. Przyczyną był wstrząs po zatruciu alkoholowym po długim okresie abstynencji. Została pochowana na cmentarzu Edgwarebury w północnym Londynie.
Ostatnia rozmowa Amy Winehouse. Odbyła się godziny przez jej śmiercią.
Ostatnią osobą, z którą piosenkarka rozmawiała chwilę przed śmiercią był ochroniarz Andrew Morris. W wywiadzie z Daily Mail zrelacjonował ostatnią rozmowę z Winehouse, którą odbył późną nocą.
Zobacz również:
- David Gilmour ma problem ze sprzedażą luksusowej posiadłości. Wszystko przez jeden błąd
- Jej debiut podbił listy przebojów. Dziś Lisa Stansfield niemal całkiem zniknęła
- Liam Gallagher rozbudził nadzieję u fanów Oasis. Co z nową płytą? "Spokojnie, wyluzujmy"
- Zamiast filmu biograficznego powstanie cały serial? Madonna pyta fanów o radę
"'Rety, naprawdę umiem śpiewać!'. Opowiedziałem: 'No jasne, że umiesz'. Ona wtedy powiedziała, że gdyby mogła to wszystko oddać, by tylko przejść ulicą bez problemu, zrobiłaby to" - wyjawił Morris.
Wygląda na to, że piosenkarka chciała się uwolnić od wielkiej sławy, która ją przytłaczała. Ochroniarz po wyjściu z domu powrócił do niego następnego dnia około godz. 10:00. To on znalazł nieprzytomną Amy.
Przez pewien czas był pewien, że jeszcze śpi. Wezwał karetkę w momencie, gdy zauważył, że nie oddycha. Na miejscu stwierdzono zgon, a we krwi posiadała aż 4,16 promila. Zmarła w wieku 27 lat.
Półtora roku po śmierci rodzice złożyli wniosek o ponowne pobranie próbek do autopsji, gdyż nie byli pewni przyczyny odejścia ich córki. Ponownie potwierdzono, że było nią zatrucie alkoholowe.