Tede jak Papa Dance

Tede to Papa Dance polskiego hiphopu - tak uważa Sylwester Latkowski, twórca filmu "Blokersi". Kontrowersyjny reżyser w listopadowym wydaniu czasopisma "Muza" opublikował artykuł, w którym bezlitośnie obnaża reguły rządzące polskim środowiskiem hiphopowym.

Tede
Tede 

"Kiedy Papa Dance polskiego hip hopu, czyli Tede, nagrał utwór z Puszkiem Okruszkiem, czyli najbardziej czarną Polką, Natalią Kukulską, usłyszałem: Teraz ulubieniec warszafki polegnie" - pisze Latkowski.

"Przypomniałem sobie jak Grammatik obawiał się wspólnego nagrania z Leszkiem Możdżerem. Ale tam przynajmniej był mariaż z wybitnym pianistą jazzowym, a nie z wieczną nastolatką, która hardkor rozumie w ten sposób, że rycząc do kamery ścina swoje wyfiokowane włosy".

Warszawski raper jest dla reżysera przykładem gwiazdy polskiej sceny hiphopowej, która za nic ma ideały, wyznawane przez bohaterów "Blokersów".

"Tede nawet stanął w szranki z Funky Filonem o kontrakt na zaśpiewanie piosenki reklamowej dla firmy McDonald. Nieważne dla niego było, że zasadą MC jest śpiewanie własnych rymów, a nie cudzych, np. Jacka Cygana".

"W wytwórni realizującej projekt Tede i Natalki powiada się, że teraz hip hop jest trendy, a nie Ich Troje. Snuje się plany stworzenia najlepszej stajni hiphopowej. Czy tak się stanie? Nie, bo Tede nie jest Michałem Wiśniewskim, a zaledwie Papa Dancem polskiego hip hopu i to z okresu schyłkowego. I na nic tu się zdadzą marketingowe gierki i podkupowanie hiphopowców".

W artykule Latkowskiego obrywa się nie tylko jednemu raperowi, ale większości środowiska hiphopowego.

"Czołówka wykonawców hiphopowych już od dawna zamienia idee w puste frazesy. Gwiazdorzy hip hopu stwierdzili, że teraz nadszedł ich czas i trzeba to wykorzystać".

"Pojęcie obciachu zanika. Hiphopowcy wyparli wykonawców discopolowych z ich dotychczasowego rynku imprez. Koncerty gwiazd hip hopu odbywają się w tych samych wiejskich dyskotekach, co kiedyś koncerty Bayer Full. Przed występami zespołów hiphopowych słychać piosenki o majteczkach w kropeczki i białych misiach".

Reżyser naśmiewa się przy okazji ze sztuczności i pozerstwa rodzimych hiphopowców.

"Teledysk musi koniecznie mieć scenę z ziomalami, czyli z drobnymi gangsta chłopakami z dzielnicy i innymi gwiazdami hip hopu, które to pomachają rękoma lub puszczą kilka dymków z blanta do kamery. A w tekstach trzeba wspomnieć o ulicy".

"Przecież nikt z nich nie zaśpiewa, że w swoim samochodzie zamontował odbiornik TV, a na wycieczki jeździ na Kretę. Na zewnątrz jest się przecież reprezentantem biedy".

Oprócz "Blokersów", których głównym bohaterem jest Peja, Latkowski ma na swym koncie m.in. filmy "Gwiazdor" o Michale Wiśniewskim oraz "Nakręceni", w którym przedstawił kulisy polskiego show-biznesu.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas