Taka była Łucja Prus: "Zaśpiewała wszystko, co trzeba"
Oprac.: Michał Boroń
Zamiast na klasycznej stypie, rodzina i przyjaciele pożegnali ją... podczas pikniku na łące. Z okazji rocznicy śmierci Łucji Prus, przypominamy jej największe przeboje.
Łucja Prus (posłuchaj!) urodziła się 25 maja 1942 roku w Białymstoku, gdzie rodzice dziewczyny prowadzili tam piekarnię. Mieli zresztą nadzieję, że córka przejmie interes. Łucja postawiła jednak na muzykę. Swoją przygodę z nią zaczynała w szkolnym klubie, który powstał z resztą z inicjatywy Łucji i jej koleżanek - same nawet pomogły przy odremontowaniu piwnicy, w której powstał.
Łucja Prus i jej pierwsza nagroda
Po ukończeniu szkoły średniej, młoda Łucja wyjechała z Białegostoku do Warszawy, gdzie trafiła do studium wokalnego Polskiej Agencji Artystycznej "Pagart". Mając 20 lat otrzymała pierwszą nagrodę za swoje muzyczne wysiłki, zajęła 2. miejsce w radiowym konkursie piosenki dla amatorów. Wygrała wtedy telewizor, ale... oddała go.
"Odbiornik marki Szmaragd podarowałam rodzicom, żeby mogli mnie oglądać" - mówiła.
Dużo cenniejsze były dla niej słowa Jerzego Wasowskiego o tym, że ma zadatki na prawdziwą wokalistkę. "To były dla mnie ostrogi" - wspominała po latach.
W 1965 roku podczas Festiwalu w Opolu zaśpiewała "Nic dwa razy się nie zdarza" (posłuchaj!) Wisławy Szymborskiej. Muzykę do wiersza napisał muzyk jazzowy Jerzy Mundkowski, za którego w międzyczasie wyszła. Obydwoje otrzymali wtedy specjalną nagrodę Ministra Kultury, jednak mimo sukcesów zawodowych, małżeństwo rozpadło się.
Pod koniec lat 60., śpiewała razem ze Skaldami (posłuchaj!), dzięki któremu poznała swojego drugiego męża i menedżera zespołu - Ryszarda Kozicza.
W latach 70. pisali dla Łucji Prus najwięksi artyści na polskiej scenie, ona też żyła z nimi w bardzo bliskich relacjach.
Zbigniew Wodecki wspomina, że podczas jego pierwszej trasy koncertowej, Prus musiała się nim opiekować.
"Miałem wtedy 21 lat. Pamiętam, że moja mama poprosiła ją, żeby się mną zaopiekowała podczas wyjazdu. I rzeczywiście: traktowała mnie wtedy prawie jak syna" - opowiadał po latach.
Włodzimierz Nahorny po latach opowiadał anegdoty o próbach, które odbywały się w domu artystki. Podczas nich zwyczajnie gotowała obiad, zajmowała się domem.
"Człowiek nie wiedział, czy to była próba na poważnie, żart, czy scena filmowa" - mówił.
Jan "Ptaszyn" Wróblewski wspominał natomiast, że Prus była niesamowitą profesjonalistką. "Dawało się jej nuty i był spokój. Nie było nut niewykonalnych. Zaśpiewała wszystko, co trzeba, zawsze w swoim klimaciku" - opowiadał.
Na początku lat 80., po urodzeniu się jej córeczki Julii, piosenkarka ograniczyła występy i przerwała karierę. Córka po latach wspomina, że Łucja Prus w każdej sytuacji śpiewała. Odkryła też nową pasję - ogrodnictwo.
"Pamiętam mamę śpiewającą w wannie, przy fortepianie, podczas pielenia ukochanych kwiatów w ogrodzie. Zawsze śpiewała" - mówiła Julia Prus po latach.
Odwiedzali ją wtedy przyjaciele: Halina Frąckowiak, Alicja Majewska, czy Maryla Rodowicz - Łucja Prus została matką chrzestną jej córki, Katarzyny Jasińskiej.
Powrót na scenę i choroba
W latach 90. to właśnie Julia namówiła mamę do powrotu na scenę. W 1996 roku artystka wydała album z wierszami Szymborskiej, który właśnie wtedy otrzymała nagrodę Nobla. Nagrała także kilka kolęd.
Niestety nagle przyszła diagnoza o raku piersi. Walczyła z chorobą nie przerywając swoich występów i kariery. Ostatni występ dała na początku 2002 roku, na następny zaplanowany na marzec nie dała rady już dotrzeć. Nie wystąpiła także w programie "Szansa na sukces" z jej piosenkami. Kilka dni po nagraniu, 3 lipca zmarła.
Jej ostatnim życzeniem było, aby podczas pogrzebu odegrano przebój "What a Wonderful World" Luisa Armstronga oraz, żeby zamiast na klasycznej stypie, rodzina i przyjaciele pożegnali ją... podczas pikniku na łące.
"Spełniliśmy wolę mamy, która tak kochała życie, że śmierć potraktowała jako naturalną jego część" - opowiadała Julia Prus.
W 2003 roku wydana została płyta "Czułość" z największymi przebojami Łucji Prus.
Skaldowie obchodzą 55-lecie!
Prawdziwa ikona polskiej sceny muzycznej i jeden z najważniejszych zespołów w całej historii polskiej muzyki rozrywkowej. Artyści, którzy wyprzedzali epokę łącząc w swoich utworach elementy muzyki klasycznej, rocka, rocka progresywnego, folkloru góralskiego, jazzu i popu. To nieprawdopodobne, ale grają już od 55 lat występując niemal w niezmienionym składzie. Skaldowie, bo o nich mowa, rozpoczęli działalność w 1965 roku, a już niebawem, 5 września na Festiwalu w Opolu będą świętować swój wielki jubileusz.