Reklama

Śledztwo dotyczące śmierci Prince'a zakończone. Co ustalono?

"Nie mamy wystarczających dowodów, aby postawić komukolwiek zarzuty w związku ze śmiercią Prince'a" – oznajmił na specjalnej konferencji prasowej prokurator Mark Metz, jednocześnie informując, że trwające dwa lata śledztwo, badające okoliczności śmierci legendarnego muzyka dobiegło końca.

"Nie mamy wystarczających dowodów, aby postawić komukolwiek zarzuty w związku ze śmiercią Prince'a" – oznajmił na specjalnej konferencji prasowej prokurator Mark Metz, jednocześnie informując, że trwające dwa lata śledztwo, badające okoliczności śmierci legendarnego muzyka dobiegło końca.
Prince zmał 21 kwietnia 2016 roku w wieku 57 lat /Kevin Winter /Getty Images

Prince zmarł 21 kwietnia 2016 roku w wieku 57 lat. Oficjalną przyczyną zgonu było przedawkowanie fentanylu, silnego leku przeciwbólowego.

Według raportu uzyskanego przez Associated Press Prince w chwili śmierci miał 67,8 mikrogramów fentanylu na litr krwi. Lekarze wracają uwagę, że zdarzały się już przypadki śmierci pacjentów, którzy mieli jedynie 3 mikrogramy fentanylu na litr krwi.

Stężenie leku wykryte u Prince'a oceniono jako ekstremalnie wysokie nawet u pacjentów, którzy cierpią na chroniczny ból i przyjmują regularne dawki.

Reklama

Bardzo dużą ilość fentanylu wykryto także w wątrobie zmarłego wokalisty. Jest to niemal dziesięciokrotnie więcej niż toksyczny poziom, który oznacza przedawkowanie i może być śmiertelny. Wyniki badań toksykologicznych pozwalały stwierdzić, że muzyk przyjął lek doustnie i zażył dużą dawkę dłuższy czas przed śmiercią.

Krótko po śmierci Prince'a rozpoczęto dochodzenie, które miało wyjaśnić okoliczności śmierci gwiazdora, a co ważniejsze, ustalić, w jaki sposób muzyk wszedł w posiadanie tak silnego leku przeciwbólowego.

"Przez ostatnie dwa lata organy ścigania przeprowadziły szeroko zakrojone, żmudne i szczegółowe dochodzenie w sprawie śmierci Prince'a. Śledztwo wykazało, że Prince zmarł w wyniku zażycia podrobionej pigułki vicodinu, która zawierała fentanyl. Badający sprawę nie byli nie potrafili jednak ustalić, w jaki sposób piosenkarz otrzymał fałszywe tabletki. Nie mamy wystarczających dowodów, aby postawić komukolwiek zarzuty w związku ze śmiercią Prince'a" - podsumowano na konferencji.

Po śmierci Prince'a w jego posiadłości Paisley Park doszło do przeszukania, w wyniku którego ujawniono skrytki z lekami muzyka oraz odnaleziono środki przeciwbólowe. Nie znaleziono jednak żadnych recept.

W toku śledztwa badano również udział w całej sprawie lekarza Prince'a Michaela Schulenburga oraz ochroniarza i asystenta twórcy Kirka Johnsona. Obaj przyznali się, że pomagali zdobyć artyście leki przeciwbólowe, jednak miały zawierać one percocet, a nie fentanyl.

Recepty na leki, potrzebne Prince'owi na ból pleców, wypisywane były na nazwisko jego ochroniarza, aby utrzymać problemy zdrowotne gwiazdora w tajemnicy.

Artysta kilkakrotnie kontaktował się ze swoim lekarzem krótko przed tragedią. W dniu śmierci Shulenburg miał odwiedzić Prince'a, aby przeprowadzić badania kontrole. Gdy pojawił się na miejscu, muzyk już nie żył.

W związku ze śmiercią muzyka przesłuchano również wszystkich jego współpracowników oraz gwiazdy, z którymi nagrywał w przeszłości. Zebrano zeznania m.in. od Sinead O'Connor.

"W przypadku Prince'a wszyscy myślą, że przez całe życie nie miał problemów z używkami. Często jednak zażywał twarde narkotyki. Wiem to, ponieważ spędzałam z nim sporo czasu" - powiedziała policji Irlandka, dodając, ze substancje psychoaktywne negatywnie wpływały na twórczość muzyka, a ponadto zachowywał się po nich bardzo agresywnie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Prince
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy