Selector Festival: Było pogo!
Brytyjski duet Chase & Status nieprzypadkowo pełni zaszczytną rolę głównej gwiazdy tegorocznego Selector Festival.
Panowie Saul Milton (Chase) i Will Kennard (Status) przyjechali do Polski w pełnym składzie koncertowym, który uzupełniają raper MC Rage oraz perkusista Andy Gangadeen. Z energicznym hypemanem i żywymi bębnami, taneczne przeboje formacji nabrały jeszcze większej mocy. Jeszcze większej, ponieważ stylistyka Chase & Status już sama w sobie zawiera potężną dawkę energii - przepis na nią jest dosyć prosty, ale zabójczo skuteczny.
Brytyjski duet umiejętnie miesza drum'n'bassową rytmikę z dubstepową głębią, dorzucając do tego zestawu stricte piosenkowe wstawki. Tak tworzy się koncertowe pewniaki: jest do czego potańczyć, jest i co zanucić - co zresztą krakowska publiczność chętnie czyniła. A że Chase & Status mają ucho do melodii, to na "Pieces" czy "End Credits" w oryginale zaśpiewanych przez wokalistę i rapera Plan B czy "Flashing Lights" fani musieli zareagować entuzjastycznie.
Chase & Status mają jeszcze jeden atut, a jest nim wspomniany MC Rage. raper ma w sobie sporo charyzmy, bo nawet tak mało wyszukane nawoływania do fanów, jak "Cracow Are You There?" czy "Make Some Fucking Noise", jednak trafiały do publiczności. Zresztą bez MC Rage'a duet byłby skazany na sceniczną porażkę, bo Chase i Status to dwaj dystyngowani angielscy dżentelmeni, którzy pilnie koncentrują się na stołach mikserskich (tudzież gitarach), a nie na hype'owaniu fanów.
Dodajmy, że występ tanecznego przecież duetu momentami zamieniał się w regularny koncert rockowy - mowa tu o reakcji publiczności. Podczas wykonania własnej wersji słynnego "Killing In The Name" z repertuaru Rage Against The Machine pod sceną rozkręciło się konkretne pogo, a bramkarze uwijali się jak w ukropie, wyłapując pod sceną płynących nad głowami tłumu fanów crowdsurfingu.
Formacja Hadouken! również nie patyczkowała się z publicznością i szybko wkręciła festiwalowiczów do zabawy. Opornych "groźbą" przekonał do tego wokalista James Smith, który zadeklarował, że jeżeli zaraz pod sceną nie zobaczy "pralki automatycznej" (chodziło mu zapewne o wirowanie...), to osobiście wskoczy w tłum. Zadziałało.
W pewnym sensie Hadouken! byli przeciwieństwem Chase & Status Live, ponieważ jako zespół o stricte rockowym instrumentarium, klasyczną sekcją rytmiczną, gitarą i klawiszami osiągnął klimat rave'owej imprezy. Imprezy - dodajmy - bardzo udanej, bo przecież przy takich numerach, jak na przykład "Get Smashed Gate Crash" trudno ustać w miejscu.
Wcześniej na głównej scenie mieliśmy zupełnie odmienny klimat, bo za sprawą zapatrzonego w estetykę lat 80. zespołu Neon Indian, z głośników popłynęła syntezatorowa melancholia sprzed trzech dekad. W tą stylistykę imagem znakomicie wpisał się wokalista i lider grupy Alan Palomo, który przypominał młodego Prince'a.
Neon Indian, poza m.in. przebojem "Deadbeat Summer", wykonali również "Polish Girl". Wiadomo było, że "na polskiej ziemi" ten utwór zostanie przyjęty cieplej, niż w innych zakątkach świata. A sam Alan Palomo przyznał, że wykonanie tego przeboju w Polsce uważa za spore przeżycie.
O ile na głównej scenie (Cyan Stage) Selector Festival królowały przeboju lub taneczne bangery, to na Magenta Stage dominowały brzmienia eksperymentalne, jak na przykład pokręcony soul Redinho, mroczny urban Stay + czy 8-bitowa układanka Totally Enormous Extinct Dinosaurs. A jak wiadomo od dawna, najlepszym przepisem na udany festiwal, jest zróżnicowanie wykonawców.
Tak będzie również drugiego dnia Selector Festival 2012 (sobota, 2 czerwca), kiedy to wystąpią m.in. Magnetic Man, Buraka Som Sistema czy Miike Snow.
Artur Wróblewski, Kraków