Rollins krytykuje Bono
Henry Rollins, jeden z najbardziej charyzmatycznych i utalentowanych amerykańskich muzyków oraz frontman formacji Rollins Band, odnosi się z dużym sceptycyzmem do pozamuzycznej działalności Bono. Wokalista nie jest pewien, czy frontman U2 nie próbuje w ten sposób promować także swojej najnowszej płyty "The Best Of 1990-2000".
Henry Rollins głośno zastanawia się, czy fakt, iż Bono angażuje się jednocześnie w tak wiele przedsięwzięć o bliżej nieokreślonym celu, nie wskazuje przypadkiem na to, że tak naprawdę nie chodzi tylko o politykę.
Być może tak wielkie społeczne zaangażowanie piosenkarza ma na celu promowanie przy okazji ostatniego albumu irlandzkiego zespołu?
"Wydaje mi się, że lepiej jest robić cokolwiek, niż nie robić zupełnie nic. Zastanawiam się tylko, czy ta działalność będzie później kontynuowana" - mówi były lider grupy Black Flag.
Chociaż Rollins nie jest fanem U2, to szanuje poglądy Bono.
"Nienawidzę muzyki tych gości, ale podoba mi się pomysł anulowania długów krajom Trzeciego Świata, bo inaczej ci ludzie poumierają z głodu" - tłumaczy Rollins.
"Jeżeli więc Bono wykorzystuje do tego swoją rockową popularność, to nie ma sprawy. Jest Człowiekiem Od Spraw Długów Trzeciego Świata i to duża zasługa, problem tylko w tym, że teraz jest także Panem AIDS. Co jest? Jak można przeskoczyć szybciutko z dyskusji o długach na temat AIDS?"
Rollins jest w tej sprawie bardzo sceptyczny.
"Czy chodzi tu faktycznie o swego rodzaju krucjatę, czy tylko o promocję najnowszego albumu The Best Of 1990-2000 U2? Muszę jednak przyjąć, że ten człowiek ma dobre serce. Jest nudnym piosenkarzem, ale nie wydaje mi się, by był złym człowiekiem".