Red Hot Chili Peppers: Muzyka to nie zawody

Był rok 1988. Chad Smith przyszedł na przesłuchanie do Red Hot Chili Peppers - i od razu uderzyła go pewna osobliwość...

Red Hot Chili Peppers w lipcu zagrają w Warszawie
Red Hot Chili Peppers w lipcu zagrają w WarszawieNew York Times

- Pamiętam, że pomyślałem: "Kurczę, ale ci goście są niscy!" - wspomina ze śmiechem perkusista. - Idąc na spotkanie, wiedziałem, z kim mam do czynienia. Byłem przekonany, że każdy z nich to chłop jak dąb. A tymczasem okazało się, że górowałem wzrostem nad nimi wszystkimi. Czułem się z tym troszeczkę dziwnie... Ale i tak wszystko dobrze się ułożyło.

"Dobrze się ułożyło" - to, rzecz jasna, spore niedopowiedzenie.

Otwarty szablon

W ciągu 29 lat swojej działalności Red Hot Chili Peppers sprzedali na całym świecie ponad 80 milionów płyt i zdobyli siedem nagród Grammy. Kalifornijczycy mają na koncie takie komercyjne hity, jak "Under the Bridge" (1991), "Give It Away" (1991), "Scar Tissue" (1999), "Otherside" (2000), "Californication" (2000), "By the Way" (2002) czy "Dani California" (2006) - a serwowana przez nich mieszanka funku, punku, hip hopu i melodyjnego rocka stała się swoistym otwartym szablonem, który z powodzeniem wykorzystują w swojej twórczości kolejne generacje zespołów.

Co więcej, formacja z Los Angeles - którą obecnie oprócz Smitha tworzą jej dwaj współzałożyciele: wokalista Anthony Kiedis i basista Flea, a także gitarzysta Josh Klinghoffer - nie zamierza spocząć na laurach. Fakt, że już w tym miesiącu RHCP zostaną wprowadzeni do Rockandrollowego Salonu Sławy, nie przeszkadza im bynajmniej w czynnym promowaniu ich najnowszego, dziesiątego studyjnego albumu, "I'm With You", który w sierpniu 2011 r. zadebiutował na 2. miejscu listy Billboard 200.

Zobacz teledysk "By The Way":

- Człowieku, to prawdziwy zaszczyt - mówi 50-letni Smith, który telefon ode mnie odebrał w swoim nowojorskim mieszkaniu. - Czuję się naprawdę zaszczycony. Przez osiem lat grałem w tych wszystkich klubach w Detroit i nawet w najśmielszych marzeniach nie sądziłem... Gdybyś wtedy podszedł do mnie i powiedział: "Hej, stary, przeprowadzisz się do Kalifornii, będziesz grał razem z Red Hot Chili Peppers, sprzedasz miliony płyt, będziesz jeździł po całym świecie, a ćwierć wieku później znajdziesz się w Rockandrollowym Salonie Sławy", powiedziałbym ci, że nieźle się najarałeś!

- Ale fakt jest faktem. Tyle się wydarzyło, że już tego nie ogarniam. Nie jestem w stanie tego wszystkiego pojąć.

Do supergrupy było daleko

"Wszystko" zaczęło się we wczesnych latach 80., kiedy to kilkoro przyjaciół uczęszczających wspólnie do Fairfax High School w Los Angeles, czyli Kiedis, Flea, gitarzysta Hillel Slovak i perkusista Jack Irons, rozpoczęło wspólne muzykowanie pod szyldem Tony Flow and the Miraculous Mates of Mayhem. W 1984 r. zespół, który zdążył już zmienić nazwę na Red Hot Chili Peppers, zaprezentował światu swoją pierwszą, imienną płytę, na której jednak zamiast zaangażowanych w inny projekt Slovaka i Ironsa udzielali się Jack Sherman i Cliff Martinez (Slovak wrócił zresztą na łono RHCP rok później, by wziąć udział w nagrywaniu "Freaky Styley", a Irons w 1987 r., kiedy grupa pracowała nad "The Uplift Mofo Party Plan").

W tamtym okresie, wspomina Smith, o Red Hot Chili Peppers sporo pisano i mówiono - ale jako o "zespole undergroundowym. Do statusu supergrupy było mu daleko".

O mały włos, a przełom w karierze RHCP nigdy by nie nadszedł. W 1988 r., w wieku zaledwie 26 lat, Hillel Slovak zmarł po przedawkowaniu heroiny. Załamany śmiercią przyjaciela Irons opuścił zespół, ale Kiedis i Flea zdecydowali się kontynuować działalność. Wkrótce pozyskali do współpracy Smitha i utalentowanego osiemnastoletniego gitarzystę, Johna Frusciante...

- Pamiętam, jak cieszyłem się, że dołączę do zespołu, który ma już na koncie kilka wydanych płyt. To było moje marzenie - opowiada Smith. - Zaczęliśmy wspólne próby i właściwie natychmiast okazało się, że muzycznie przypadliśmy sobie do gustu. "Ale odjazd! Ci goście są fantastyczni!" - myślałem. Robiliśmy wtedy to, co robimy do dziś dnia - improwizowaliśmy. Właściwie to nic się nie zmieniło.

Zmiany osobowe przyniosły stokrotny plon. "Mother's Milk" (1989), pierwsza płyta RHCP nagrana w nowym składzie, pokryła się platyną i rozeszła w łącznym nakładzie ponad 2,6 mln egzemplarzy. Kolejna, "Blood Sugar Sex Magik" (1991), osiągnęła status płyty siedmiokrotnie platynowej przy ponad 15 mln egzemplarzy sprzedanych na całym świecie, zapoczątkowując jednocześnie multiplatynową serię w historii grupy: "One Hot Minute" (1995), "Californication" (1999), "By the Way" (2002), "Stadium Arcadium" (2006)...

Zobacz teledysk do przeboju "Under The Bridge":

Pora na ślub

Nie obyło się jednak bez dramatów. Cieniem na historii sukcesu zespołu kładą się problemy zdrowotne jego członków, uzależnienia od alkoholu i narkotyków, czy wreszcie dwukrotny rozbrat Johna Frusciante z kolegami (drugi i ostateczny nastąpił w 2009 r.).

Na szczęście, mówi Smith, Klinghoffer był już wówczas "w orbicie Red Hot Chili Peppers", z którymi jeździł w trasy koncertowe, jednocześnie konsekwentnie prezentując swoje umiejętności na kolejnych solowych albumach Frusciante. - Kiedy więc przyszło do podjęcia decyzji, kogo ściągamy na miejsce Johna, stwierdziliśmy: "A może ten koleś? Byliśmy już na paru randkach, teraz pora na ślub" - śmieje się Smith.

Przeczytaj recenzję płyty "I'm With You"

Sesje nagraniowe do "I'm with You" - pierwsze wspólne sesje Klinghoffera z RHCP - były jednymi z najmniej problemowych w historii zespołu, wspomina Smith. - Przy "Stadium Arcadium", a już na pewno przy "By the Way", Flea i John zawsze rywalizowali o to, który z nich przejmie rolę twórczej siły napędowej. Tak to już jest, kiedy spotykają się silne osobowości i twórcy o wyrazistych poglądach. W naszym zespole niezmiennie panuje jednak demokracja.

Zobacz teledysk do singla "Look Around" z płyty "I'm With You":


- Tym razem tarć było jednak o wiele mniej. Mieliśmy poczucie, że jest to coś nowego i świeżego. Klinghoffer wniósł do naszej pracy wiele świetnych pomysłów, przy czym nigdy nie nalegał, że coś "musi być tak" albo "powinno być tak, a nie inaczej". Przypomina mi to trochę sesje nagraniowe do "Mother's Milk", kiedy to ja i John byliśmy nowi w zespole. To ten sam rodzaj energii. Nie bez znaczenia był też fakt, że zwyczajnie cieszyliśmy się z tego, iż znów gramy razem po dwuletniej przerwie, co wpłynęło na nasz entuzjazm i poziom zaangażowania.

Dzień nagród

Wiadomość o tym, że RHCP zostaną wprowadzeni do Rockandrollowego Salonu Sławy, dotarła do muzyków w czasie pracowitych sesji nagraniowych do "I'm with You", w dość osobliwy sposób konfrontując ze sobą przeszłość i obecną aktywność zespołu.

- Za wiele o tym nie rozmawialiśmy - przyznaje Smith. - Tego samego dnia dowiedzieliśmy się zresztą, że jesteśmy nominowani do Grammy w kategorii Najlepszy Album Rockowy. Taki dzień nagród... "Super, świetnie" - powiedzieliśmy sobie. I to właściwie było wszystko.

- Nie mamy w zwyczaju obdarowywać się wzajemnie komplementami. Czasami zamiast słów wystarczy spojrzenie. Podchodzimy do takich spraw na zasadzie: "Dobra robota; a co teraz?".

32-letni Klinghoffer będzie najmłodszym muzykiem, jaki kiedykolwiek został wprowadzony do Rockandrollowego Salonu Sławy, co cieszy jego kolegów. Jak mówi Smith, zespół pogodził się z decyzją Frusciante, który nie chciał uczestniczyć w ceremonii.

- Mówił, że nie czułby się tam komfortowo, co w pełni szanujemy - wyjaśnia perkusista. - Zapraszaliśmy go, ale odpowiedział, że byłoby mu niezręcznie. Jednocześnie życzył nam powodzenia i podziękował za pamięć. To ten typ człowieka, który koncentruje się wyłącznie na nowym etapie w swoim życiu, kiedy już raz zamknie poprzedni rozdział. Red Hot Chili Peppers zniknęli z jego radaru.

Nieobecność Frusciante nie popsuje jednak uroczystości w Cleveland.

- Bardzo się cieszę na to wydarzenie - mówi Smith. - Muzyka to nie zawody. Pewnie, że fajnie jest zdobywać Grammy i inne takie, ale to jest coś zupełnie innego. To nie nagroda za wyczyn miesiąca czy roku; to docenienie naszego długiego stażu. A nazwiska tych, którzy już tam są... To nie żarty. To coś wspaniałego. Nie możemy się już doczekać.

- To będzie czysta frajda. Nie będziemy odczuwać żadnej presji; żadnej niepewności związanej z tym, czy wygramy. Po prostu tam pójdziemy i będziemy świętować w towarzystwie naszych przyjaciół, naszych bliskich i naszych fanów.

Przyszłość rysuje się w jasnych barwach

Podczas trasy promującej "I'm with You" wystąpił jeden mały problem: kontuzja stopy zmusiła Anthony'ego Kiedisa do wizyty w szpitalu. Zespół musiał przesunąć start swojego tournée po Ameryce Północnej. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - reszta muzyków zyskała w ten sposób okazję do pracy nad nowym materiałem.

- Przez dwa tygodnie próbowaliśmy różnych rzeczy. Zarejestrowaliśmy nawet kilka nowych pomysłów - opowiada Smith. - Grało nam się bardzo przyjemnie. Później wysłaliśmy Anthony'emu płytkę. Oddzwonił do nas i powiedział, że wyszło świetnie, i że bardzo mu się podoba to, co zarejestrowaliśmy.

Perkusista RHCP ma w związku z tym nadzieję, że na kolejny album jego formacji fani nie będą musieli czekać aż pięć lat, jak to było z "I'm with You" - ani nawet czterech, jak w przypadku wydanego po "By the Way" dwupłytowego "Stadium Arcadium".

- Tak sądzę, a przynajmniej taką mam nadzieję - mówi Chad Smith. - Te sesje to było coś wspaniałego. Byłem akurat w mieście, więc powiedziałem do chłopaków: "Słuchajcie, zabawię tutaj przez dwa tygodnie. Macie ochotę trochę pograć?". Wszyscy, jak jeden mąż, byli za. Taki entuzjazm dobrze wpływa na morale zespołu i na wszystko inne. Przyszłość rysuje się w jasnych barwach.

Zobacz teledysk "The Adventures of Rain Dance Maggie":

Gary Graff, New York Times

Tłum. Katarzyna Kasińska

Czytaj także:

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas