Przyjaciele wspominają Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Jedyny taki jazzman
"Jazz jest po prostu jazzem i może w siebie wchłonąć setki tysięcy różnych rzeczy" - mówił Jan Ptaszyn Wróblewski w jednym z wywiadów. 7 maja 2024 rodzina poinformowała o śmierci artysty. "Generała polskiego jazzu" wspominają koledzy z branży i przyjaciele.
Odszedł człowiek-ikona. 88-letni jazzman zmagał się z chorobą nowotworową. "Przyczepił się do mnie parę lat temu stawonóg. Wyciągnął ciężkie działa, ale lekarze, przy pewnych akceptowalnych stratach, odparli go, choć to on przeważał. Zasadził się więc na mnie powtórnie. Tym razem chytrze, takie niby nic, że może nikt nie zwróci uwagi. Dostał po łbie laserem czy czym tam jeszcze i musiał zatrąbić na odwrót daleko poza z góry upatrzone pozycje" - pisał w 2022 roku.
Zobacz również:
- Ponad połowę życia spędziła na scenie i jest ewenementem na skalę światową. Diana Krall kończy 60 lat
- Roy Haynes nie żyje. Pracował u boku najwybitniejszych jazzowych artystów
- Zabierają słuchacza w nocną podróż po starej Warszawie. Criminal Tango z nowym albumem
- Jej serce to jest muzyk. Oto TOP 10 utworów pierwszej damy polskiego jazzu
W 2023 roku muzyk przeszedł dwie operacje. Musiał wtedy odwołać jeden ze swoich występów. "Niestety, z mojego występu nic nie będzie. Obecnie dochodzę do siebie po dwóch nagłych operacjach. Zresztą fizycznie jestem wyeliminowany z grania na jakiś czas" - pisał.
Tuż przed południem 7 maja 2024 rodzina Jana poinformowała o jego śmierci na facebookowym fanpage'u artysty. Tym samym zakończyła się pewna epoka w historii polskiej muzyki.
Czym był jazz dla Jana Ptaszyna Wróblewskiego?
Styl gry Ptaszyna wyróżniała charakterystyczna barwa saksofonu i mocne swingowanie — jego znak rozpoznawczy.
"W jazzie najważniejsze są improwizacje: co muzyk z tego tematu zrobi, jak daleko się posunie, na ile ciekawie, na ile porywająco. (...) w jazzie nieważny jest sam temat - oczywiście lepiej, żeby był dobrze zrobiony - ale dopiero to, co po nim następuje i jak to się rozwija, co zresztą, jak wiemy, może być bardzo ryzykowne. Improwizacja to jest improwizacja: jednego dnia wyjdzie, a drugiego nie" - tłumaczył istotę swojej ukochanej muzyki Ptaszyn w 2020 roku w rozmowie z Denisem Sznurowem.
Jego profesjonalny debiut na scenie jazzowej miał miejsce na Festiwalu Jazzowym w Sopocie w 1956 roku, kiedy wystąpił z legendarnym Sekstetem Komedy. Był częścią zespołu aż do jego rozwiązania. To właśnie Krzysztof Komeda nadał mu pseudonim "Ptaszyn".
Był pierwszym polskim muzykiem jazzowym po II wojnie światowej, który wyjechał do Stanów Zjednoczonych, by słuchać tamtejszego jazzu. Wróblewski stworzył muzykę do pierwszego filmu Romana Polańskiego "Dwaj ludzie z szafą". W 1967 roku objął kierownictwo nad orkiestrą Studio Jazzowe Polskiego Radia. Jego piosenki wykonywali m.in. Maryla Rodowicz, Ewa Bem, Łucja Prus i Andrzej Zaucha.
Przez ponad 46 lat prowadził audycję "Trzy kwadranse jazzu" na antenie radiowej Trójki.
Przyjaciele i znajomi wspominają Jana Ptaszyna Wróblewskiego. "Legenda, instytucja, człowiek, którego wszyscy kochali"
"Ptak odleciał! Wielka strata dla polskiej kultury, koniec epoki. Wyrazy głębokiego współczucia dla całej rodziny" - napisał redaktor naczelny Jazz Forum Paweł Brodowski.
"Dla mnie był profesorem jazzu, człowiekiem instytucją, prawdziwą encyklopedią, pełną wiedzy, która za każdym razem zaskakuje tym, jakie rejony muzyki eksploruje" - napisał o Ptaszynie Wojciech Mazolewski, polski basista i kontrabasista jazzowy.
Marek Napiórkowski, gitarzysta jazzowy, muzyk i kompozytor, zaznacza, że "niesamowite i nieoczywiste jest to, że to był człowiek, którego wszyscy kochali". "To jest koniec jakiejś absolutnie nieprawdopodobnej ery polskiego jazzu. To odejście człowieka, który był 'Panem Jazzem' w tej części świata" - dodał muzyk.
"Jan Ptaszyn Wróblewski jest ikoną, legendą, jednym z tych muzyków jazzowych, którzy dawali podwaliny pod popularność jazzu w Polsce. (...) Ptaszyn zostawił po sobie wiele wspaniałych dzieł, ale także wiele dobra" - powiedział kompozytor i pianista jazzowy Włodek Pawlik.
"To jest koniec pewnej epoki. Postać symboliczna, zasilająca cały Polski Jazz światłem miłości, beztroski, mądrości, życzliwości i głębokiej znajomości rzeczy. Odszedł wyprostowany, z saksofonem na szyi. Gigant, brat, Mistrz i przyjaciel. Ptaku, dziękujemy Ci za wszystko" - napisał pogrążony w smutku pianista jazzowy i kompozytor Leszek Możdżer.