Prześladowca zatrzymany pod domem gwiazdy. "Spał na werandzie"

Mateusz Kamiński

Oprac.: Mateusz Kamiński

Jak donoszą amerykańskie media, funkcjonariusze policji aresztowali mężczyznę, który od kilku tygodni wciąż pojawiał się w okolicy nowojorskiego apartamentowca zamieszkanego przez m.in. Taylor Swift. Został złapany na gorącym uczynku, gdy próbował włamać się do budynku i trafił do aresztu. Wedle słów sąsiadki gwiazdy, stalker Swift od jakiegoś czasu niemal codziennie pojawia się pod jej drzwiami. "Kilka razy wzywałam policję, ale bezskutecznie. Poprosiłam go, żeby wyszedł, a on patrzył na mnie tępym wzrokiem, jakby był w stanie katatonii. Totalny świr" - zdradziła kobieta.

Taylor Swift
Taylor SwiftJames Devaney/GC ImagesGetty Images

Taylor Swift zamieszkuje w kompleksie mieszkań Tribeca Townhouse znajdującym się przy ulicy Franklin Street w Nowym Jorku. W ostatnim czasie niemal bez przerwy spokój jej, a także innych mieszkańców zakłócał tajemniczy mężczyzna, który marzył tylko o jednym - by spotkać wokalistkę. Teraz gwiazda, a także lokatorzy mogą odetchnąć z ulgą - w sobotę 20 stycznia policja aresztowała podejrzanego człowieka, który chciał siłą dostać się do budynku.

Informacje te potwierdził w rozmowie z "Page Six" rzecznik nowojorskiej policji. Interwencja odbyła się po zgłoszeniu w sprawie "niepożądanej osoby" podejmującej próbę wtargnięcia na teren obiektu. Jak na razie nie podano, kim jest psychofan, ale mieszkańcy przez ostatnie miesiące zdążyli go już poznać z nienajlepszej strony.

Prześladowca zatrzymany pod domem Taylor Swift. "Spał na werandzie"

"Kręcił się po okolicy co najmniej od miesiąca. Widywałam go, jak spał na werandzie albo palił jednego za drugim. Krzyczał na przechodniów i wywoływał u wszystkich dyskomfort. Kiedy znowu pojawił się tuż przed Bożym Narodzeniem, mój mąż zapytał go, co tu robi, na co on odpowiedział, że chce się zobaczyć z Taylor. Miał nawet przy sobie kwiaty" - zdradziła mieszkająca niedaleko artystki kobieta.

"Kilka razy wzywałam policję, ale bezskutecznie. Poprosiłam go, żeby wyszedł, a on patrzył na mnie tępym wzrokiem, jakby był w stanie katatonii. Totalny świr" - dodała inna sąsiadka Swift.

Zatrzymanie miało odbyć się w dość spokojnych warunkach - mężczyzna nie stawiał oporu policji, został skuty kajdankami i zabrany przez policję. Tam na jaw wyszło, że w związku z innym przestępstwem, którego miał się dopuścić w przeszłości, nie może zostać zwolniony do domu. Wydano nakaz aresztowania i pozostawiono mężczyznę w ośrodku odosobnienia.


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas