Reklama

Pete Townshend: "Nie zasłużyłem, by żyć"

Pete Townshend tworzy zespół The Who już od ponad 50 lat. W ostatnim czasie pandemia zrewidowała ich plany, ale jak zapewnia muzyk, wraz z Rogerem Daltreyem planują zagrać każdy z ogłoszonych wcześniej koncertów. Dzieli się też dość szczerym wyznaniem, że nigdy nie spodziewał się, że "dożyje 80-tki".

Pete Townshend tworzy zespół The Who już od ponad 50 lat. W ostatnim czasie pandemia zrewidowała ich plany, ale jak zapewnia muzyk, wraz z Rogerem Daltreyem planują zagrać każdy z ogłoszonych wcześniej koncertów. Dzieli się też dość szczerym wyznaniem, że nigdy nie spodziewał się, że "dożyje 80-tki".
Pete Townshend o zbliżaniu się do osiemdziesiątki /Jo Hale /Getty Images

Legendarny gitarzysta The Who przechodził w życiu przez różne sytuacje, które stawiały na włosku jego karierę. W przeszłości walczył m.in. z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu. Teraz twierdzi, że to będzie cud, jeśli dożyje 80 lat. W tym roku Pete Townshend zdmuchnie na urodzinowym torcie 77 świeczek.

"Osiemdziesiątka to dziwna liczba. Nie spodziewałem się... To zabrzmi brutalnie, ale nie zasługuję na to, by dziś żyć. Nie byłem idealnym człowiekiem. Myślę, że to, co zrobiłem w ciągu ostatnich 20 czy 30 lat, było prawdopodobnie o wiele bardziej pożyteczne dla społeczeństwa niż wszystko, co zrobiłem jako młody muzyk" - podzielił się refleksją gitarzysta. 

Reklama

Muzyk wyraża nadzieję, że jeszcze nie wszystko za nim - liczy na to, że przyczyni się jakoś społecznie, aby z jego działań mogli korzystać inni. "Wiem, że mogę nadal wykonywać dobrą pracę w społeczeństwie jako ktoś zaangażowany w służbę publiczną, edukację i te rzeczy. (...) Kiedy siedzę w łazience i myślę sobie: 'Tak, tak Townshend, zamierzasz zostać lekarzem, prawda? Zamierzasz zostać profesorem?" - opowiada o niespełnionych marzeniach, które powracają do niego po latach.

Z jego wypowiedzi dla magazynu "Rolling Stone" wynika jednak, że właśnie występy z The Who są czymś w rodzaju "zaangażowania społecznego". "Jeśli dożyję 80-tki, to będzie to jedna z jedynych pożytecznych rzeczy, które będę mógł robić" - śmieje się gitarzysta. Zapewnił też, że nie będzie w tym wieku wykonywał swojego słynnego ruchu - skoku z gitarą. Mimo zbliżania się do granicy 80 lat, pewne jest, że Townshend nie zamierza odpoczywać. Przynajmniej na razie.

Z rozmowy wynika, że wokalista The Who, Roger Daltrey, zapowiedział koledze, że "chciałby umrzeć na scenie". W ten sam sposób nie chce żegnać się z karierą gitarzysta. 

"Nie mówimy tego, ale co ciekawe... Rozmawiałem z Rogerem. Powiedziałem mu: 'Nie chcę być jak jeden z tych facetów, którzy umierają w trasie'. Chcę przejść na emeryturę. I mówiąc "przejść na emeryturę" nie mam na myśli wycofania się z bycia muzykiem, artystą czy twórcą, ale wycofanie się z pomysłu, że wymaga to ode mnie powiedzenia "tak" trasie koncertowej dla masy ludzi, którzy chcą mieć uśmiech na twarzy, wrócić do domu do żony i powiedzieć: "Hej, kochanie! Wszystko jest w porządku! The Who wracają na trasę! [Liczy się dla mnie] bycie zwolnionym z tej odpowiedzialności, w pewnym sensie... ponieważ Roger jest zdania, że chce śpiewać, aż padnie. To nie jest moja filozofia życia. Są inne rzeczy, które chcę robić, nadal chcę robić i będę robił, mam nadzieję. Mam nadzieję, że będę żył wystarczająco długo, aby je zrobić" - opowiada Pete Townshend.

Zespół pracuje teraz nad trasą koncertową po USA, która wkrótce się rozpocznie. Podczas symfonicznych występów brytyjski zespół zagra z lokalnymi orkiestrami. Do dokończenia pozostaje im także zapowiedziana przed pandemią trasa przez rodzinną Wielką Brytanię. "Nie. To nie jest trasa pożegnalna. Pomijając wszystko inne, wciąż są ludzie, którzy mają bilety na trasę po Wielkiej Brytanii z 2019 roku. Bardzo, bardzo chcemy zrobić tę trasę i zrobimy ją w 2023 roku" - mówi na koniec.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pete Townshend | The Who
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama