Open'er Festival: Kto dogoni psa?
W piątek, 8 lipca, w Gdyni rozpoczęła się trzecia edycja Heineken Open'er Festival. Najważniejszymi wykonawcami pierwszego dnia imprezy, która zgromadziła ponad 20 tysięcy uczestników, byli Faithless i Fatboy Slim. Jednak ten wieczór zdecydowanie należał do amerykańskiego rapera Snoop Dogga.
Zanim rozpoczęły się koncerty gwiazd, na głównej scenie zainstalował się O.S.T.R.-y, któremu towarzyszył "żywy" skład instrumentalistów.
Pochodzący z Łodzi raper na "dzień dobry" przedstawił zgromadzonej publiczności swoją małżonkę, by po chwili porwać nieliczny jeszcze tłum do zabawy, wplatając między utwory zaangażowane mini-przemówienia na tematy poważne (ofiary czwartkowych zamachów terrorystycznych w Londynie uczczono minutą ciszy), trochę mniej poważne (legalizacja marihuany) i komiczno-tragiczne (sąsiedzi, którzy nie pozwalają robić raperowi bitów po godz. 22.).
W tym czasie na teren festiwalu zaczęły napływać prawdziwe masy ludzi, co jeden z pracowników ochrony opisał jako "prawdziwy Meksyk". Z powodu ogromnej kolejki przy bramie głównej, organizatorzy postanowili dać szansę spóźnialskim i opóźnili występ Snoop Dogga o kilkanaście minut.
Koncert rapera rozpoczął się sugestywnym filmem wyświetlonym na telebimach. W dużym skrócie można powiedzieć, że jego główny bohater (oczywiście Snoop Dogg) na początku "radzi" sobie z dwoma pociągającymi kobietami, by późnej rozprawić się z nasłanymi na niego zbirami.
"Król gangsta rapu" dumnie wkroczył na scenę w kłębach dymu i rozpoczął koncert, który okazał się być zdecydowanie najlepszym występem piątkowego wieczoru.
Publiczność entuzjastycznie reagowała zarówno na klasyki z "Psiej" dyskografii, jak i na przeboje pochodzące z ostatniej płyty "R & G: The Masterpiece".
Raper nie miał najmniejszych problemów, by wciągnąć w słowna zabawę ("doggy talking") bardzo już pokaźny tłum. Podczas tego swoistego "szczekania" Snoop oznajmił, że kocha Gdynię i Polskę, i obiecał rychły powrót do naszego kraju. Nie trzeba dodawać, że publiczność była dosłownie zachwycona...
Po występie Snoopa na scenie zainstalowała się brytyjska formacja Faithless. Pomimo charyzmy wokalisty Maxi'ego Jazza i bardzo tanecznego materiału, zespół nie potrafił wciągnąć do zabawy publiczności w takim stopniu, w jakim udało się to Doggowi.
Naprawdę "gorąco" zrobiło się jedynie przy świetnym "God Is A DJ". Generalnie jednak występ Faithless nie przekonał. Podobne do siebie, jednostajne utwory, zlały się w jedną całość, co spowodowało, że część publiczności postanowiła w tym czasie zaopatrzyć się w piwo (potworne kolejki!) i na spokojnie posłuchać muzyki z dalszej odległości.
Fatboy Slim dobrze wiedział, w jaki sposób błyskawicznie wezwać maruderów z "tylnych rzędów" pod scenę. Norman Cook – bo tak naprawdę nazywa się angielski DJ - rozpoczął swój set od motywu z niezapomnianego "Praise You", zamieniając teren festiwalu w jedną wielką imprezę klubową.
Występ mieszkającego w Brighton DJ-a osiągnął punkt kulminacyjny w momencie, gdy Fatboy umiejętnie zmiksował przeboje Michaela Jacksona i Bananaramy. Motyw z "Billie Jean" porwał do tańca nawet najbardziej statycznych uczestników imprezy, na której rządził i dzielił uśmiechnięty Slim.
W sobotę, 9 lipca, festiwal będzie miał bardziej rockowy charakter. Poza hiphopową Lauryn Hill i weteranami techno z Underworld, na scenie głównej zobaczyć będzie można grupy The Music i The White Stripes, zdecydowaną gwiazdę imprezy.
Czy uda im się "dogonić Psa" i zdystansować rewelacyjny występ Snoop Dogga, dowiecie się na stronach INTERIA.PL już w niedzielę, w kolejnej relacji z Open'er Festival.
Artur Wróblewski, Gdynia