Ojciec Taylor Swift oskarżony o napaść. "Grozili wrzuceniem do wody"
Oprac.: Mateusz Kamiński
Czarne chmury zebrały się nad ojcem słynnej gwiazdy. Scott Swift miał nie wytrzymać sporego zainteresowania wokół jego córki i napaść na jednego z paparazzich uderzając go w twarz. Tata Taylor Swift uważa jednak, że było całkiem inaczej.
Taylor Swift jest w trakcie "The Eras Tour", która już w sierpniu zawita także do naszego kraju. W Warszawie wystąpi aż trzykrotnie (1-3 sierpnia). Tournée jest najbardziej dochodowym w historii, a jak na razie w samym USA przyniosło jej aż 2 mld dolarów zysku.
Gwiazda jest od lat na świeczniku fanów i mediów, które podążają za nią niemal wszędzie. Co zrozumiałe, wokalistka bardzo tego nie lubi. Z okazji zakończenia australijskiej części trasy, pozwoliła sobie urządzić przyjęcie dla współpracowników. Gdy już impreza dobiegła końca, Swift wraz z bliskimi wchodziła do jachtu stojącego na nabrzeżu promowym na północnym wybrzeżu Sydney. Właśnie tam miało dojść do zajścia, podczas którego 71-letni Scott Swift uderzył 51-letniego fotografa. Jak twierdzi zaatakowany paparazzo, w żaden sposób nie sprowokował takiego ataku.
Ojciec Taylor Swift oskarżony o napaść. Chronił córkę?
Innego zdania są przedstawiciele gwiazdy, którzy sugerują, że paparazzi zachowywali się nieroztropnie. "Dwie osoby agresywnie przepychały się w kierunku Taylor, chwytając jej pracowników ochrony i grożąc wrzuceniem kobiety do wody" - stwierdził rzecznik w rozmowie z magazynem "People". Na zdjęciach, które pojawiły się w sieci widać, że gwiazda chciała przemknąć niezauważona zasłaniając się czarnym parasolem.
Fani Taylor Swift nie dowierzają jednak, że jej ojciec mógłby się tak zachować - znają go z obecności na koncertach córki, która zawsze może liczyć na jego wsparcie. Ponadto w ich trakcie przemieszcza się wśród fanów rozdając im kostki gitarowe, a niedawno także kanapki.
Jak na razie dochodzenie w sprawie rzekomej napaści prowadzi australijska policja. Więcej szczegółów poznamy w najbliższym czasie.