Nigdy się nie dowiedziała, że zagrała w ostatniej piosence Beatlesów. "Płakałaby"
Oprac.: Mateusz Kamiński
W ubiegłym tygodniu ukazała się ostatnia piosenka The Beatles - "Now and Then". Utwór przygotowywano w ogromnej tajemnicy, a pracująca nad nim orkiestra do końca sądziła, że nagrywa partie do solowej twórczości Paula McCartneya. Teraz "Rolling Stone" opisuje historię jednej z artystek, która nie dożyła premiery, a wystąpiła w utworze.
Magazyn przypomina, że w kwietniu 2022 roku grupa muzyków zebrała się w Capitol Records w Los Angeles, by pracować nad orkiestracjami do tajemniczego projektu Paula McCartneya. Teraz wiemy już, że chodziło o "Now and Then" - ostatnią piosenkę The Beatles. Muzycy dostali "ofertę nie do odrzucenia", wszystko dlatego, że partie zarejestrowano dość prędko podczas trwającej tylko jeden dzień sesji nagraniowej. Muzycy byli zaskoczeni, że McCartney osobiście nadzorował nagrywanie.
Wśród muzyków była altowiolistka Caroline Buckman, która w trakcie trwającej 20 lat kariery grała u ponad stu artystów, w tym wielu znamienitych nazwisk, m.in. Johna Cale, Harry'ego Stylesa czy Christiny Aguilery. Sesja nagraniowa dla Paula McCartneya była jej spełnieniem marzeń. Utrzymywany w sekrecie utwór pt. "Give & Take" na nutach miał adnotację: "Smyczki zaaranżowane przez Paula McCartneya, Gilesa Martina i Bena Fostera".
Zagrała w ostatniej piosence Beatlesów. Nigdy się o tym nie dowiedziała
Artyści biorący udział w sesji byli więc wyjątkowo zaskoczeni, gdy zobaczyli się w dokumencie o powstawaniu "Now and Then" - wtedy było już jasne, że wszyscy zagrali w ostatniej piosence The Beatles. Jedna ze skrzypaczek, Song Lee, dowiedziała się od znajomego, że widać ją w nagraniu wideo z sesji. "Wiesz, że występujesz w dokumencie? Grałaś w piosence Beatlesów" - brzmiała wiadomość, którą otrzymała artystka. Prędko chciała podzielić się informacją z innymi i napisała SMS do Caroline Buckman.
Okazało się, że Buckman nie mogła cieszyć się z wydarzenia, które z pewnością wywołałoby u niej ogrom radości. Altowiolinistka zmarła 5 marca tego roku, w wieku 48 lat, na raka piersi. Nie miała pojęcia, że wystąpiła w ostatniej piosence Beatlesów. "Zdecydowanie płakałaby, gdyby się o tym dowiedziała" - mówi Lee. "To znaczyłoby wiele dla każdego, ale dla niej w szczególności - ze wszystkich muzyków, których znam i z którymi pracuję, byłaby to prawdopodobnie najbardziej zdumiewająca i fantastyczna rzecz" - dodaje skrzypaczka.
Podobnego zdania jest jej matka, Erica Buckman. "Oszalałaby [z radości] z tego powodu" - mówi w rozmowie z telewizją CBC. "Jestem bardzo dumna" - dodaje matka zmarłej. Rodzina altowiolinistki utworzyła fundację "Caroline E. Buckman Memorial Scholarship", która ma na celu pomagać młodym adeptom altówki. "Była po prostu bardzo ciepłą, kochającą i hojną [osobą]" - mówi przyjaciółka artystki. "Zawsze myślała o tym, co może zrobić, aby pomóc swoim przyjaciołom. Naprawdę uwielbiała być dobrą przyjaciółką" - dodaje.
I choć Caroline Buckman na początku grała na fortepianie, to wiolonczela była jej największą miłością. Rodzice jednak wybili jej z głowy grę na tak sporym instrumencie ze strachu przed tym, że nie będzie mieścić się do samochodu. Ostatecznie wybrała altówkę i studiowała grę na Arizona State University, a tytuł magistra uzyskała na Hochschule für Musik Carl Maria von Weber w Dreźnie w Niemczech w 2001 roku. Rok później przeniosła się do Los Angeles i rozpoczęła pracę z lokalnymi zespołami, a także jako muzyk sesyjny.
Przyjaciele artystki mówią, że była uwielbiana przez innych muzyków. I choć tego dnia była bardzo słaba, to sesja z McCartneyem wywołała u niej falę pozytywnych emocji. Partner Buckman wspomina, że choć nigdy tego nie robiła, to tego dnia poprosiła legendę The Beatles o autograf. "Powiedziała: 'Grałam dzisiaj z Paulem McCartneyem'. W całej swojej karierze nigdy nie poprosiła kolegi [o autograf]" - mówi Mitch Brown.
Autograf, który Paul McCartney podarował zmarłej wiolonczelistce:
Zaraz po zakończeniu nagrywania musiała opuścić studio ze względu na złe samopoczucie. Inni muzycy zapozowali z McCartneyem do wspólnej, pamiątkowej fotografii. "Po prostu nie czuła się dobrze, więc wiem, że w tamtym momencie walczyła" - wspomina obecna na miejscu Song Lee. "Niestety, to był ciężki dzień. Starała się zaplanować wszystko tak, by nie być zbyt zmęczoną" - dodaje.
Caroline Buckman do końca starała się nie pokazywać po sobie swojego osłabienia. "Dowiedziałam się, że zdiagnozowano ją lata temu, ale potem widziałam ją w pracy i zachowywała się tak, jakby nic się nie zmieniło" - mówi biorąca udział w sesji wiolonczelistka Mia Barcia-Colombo.
Czytaj też: