Niespodziewanie wtargnął na scenę. Bryan Adams zachował zimną krew

Mateusz Kamiński

Oprac.: Mateusz Kamiński

Bryan Adams jest w trakcie trasy koncertowej, na której śpiewa swoje liczne przeboje. W trakcie wykonywania hitu "Summer of '69" podczas koncertu w Salt Lake City nieoczekiwanie na scenę wtargnął jeden z widzów. Wokalista zachował zimną krew, a jego reakcja na niespodziewanego "gościa" podbija sieć.

Niecodzienne sceny na koncercie Bryana Adamsa
Niecodzienne sceny na koncercie Bryana AdamsaHarry How / Staff; TikTok.comGetty Images

Bryan Adams to twórca niezapomnianych hitów jak "(Everything I Do) I Do It For You", "Heaven", "Have You Ever Really Loved a Woman?" czy "Run to You". Muzyk jest w trakcie globalnej trasy koncertowej, która 18 grudnia tego roku zatrzyma się również w naszym kraju (artysta zagra w Arenie Gliwice).

Podczas niedawnego koncertu w Salt Lake City 63-letni muzyk wykonywał jeden ze swoich największych przebojów, "Summer of '69". Nieoczekiwanie na scenę wbiegł mężczyzna w białej koszulce. Nagłe pojawienie się obok gwiazdora obcej osoby mocno go przestraszyło - wokalista odsunął się i był zdezorientowany. Tymczasem fan sięgnął po mikrofon i zaczął śpiewać piosenkę, jak gdyby nigdy nic.

Bryan Adams w Kraków ArenaInteria.tv

Nie ma co dziwić się zaskoczeniu, a nawet strachowi, który mógł odczuwać gwiazdor - coraz częściej zdarza się, że widzowie wrzucają na scenę najróżniejsze przedmioty, które mogą stanowić dla nich zagrożenie. Gdy obcy człowiek znajduje się na scenie, nigdy nie wiadomo, co może przyjść mu do głowy.

Bryan Adams zachował zimną krew

Po chwili zareagowała ochrona, która spacyfikowała intruza. Opanowany Adams nie stracił poczucia rytmu i zaraz po usunięciu mężczyzny wrócił do śpiewania trafiając idealnie w miejsce, gdzie skończył.

Fani są pełni podziwu zachowaniu Bryana Adamsa, który wybrnął z sytuacji prawie tak, jakby zdarzało mu się to codziennie. "Ogromny błąd ochrony, takie rzeczy nie mogą się dziać!"; "Wspaniałe, że Bryan kontynuował od momentu, w którym ten gość skończył"; "W ogóle, że to dokończył"; "Profesjonalizm, człowieku. Ilu muzyków potrafiłoby tak, bez zgubienia rytmu?"; "Poradził sobie z tym jak szef"; "To było gładziutkie" - piszą.

Po koncercie sam wokalista odniósł się do zdarzenia w mediach społecznościowych. "Nie zaleca się wpadania na scenę" - napisał na Twitterze. Na Instagramie dodał jeszcze: "Czasami po prostu trzeba się śmiać..."

Zobacz wspomniane nagranie!