Michael Jackson: Incydent w Orlando
W procesie o odszkodowanie za śmierć Michaela Jacksona zeznawał Michael La Perruque, szef ochrony artysty w latach 2001-2004.
Zeznania La Perruque'a przyniosły nowe rewelacje. Wyszło na jaw, że już na początku lat dwutysięcznych miał miejsce incydent, który może kojarzyć się z wydarzeniami z 2009 roku i śmiercią Króla Popu.
Mężczyzna opowiedział w sądzie o sytuacji, która miała miejsce w hotelu Disney World w Orlando.
Michael La Perruque zeznał, że Michael Jackson stracił przytomność w swoim pokoju, a malutcy wtedy Paris i Prince (jego dzieci) zadzwonili po pogotowie.
"Gdy otworzyłem drzwi, podbiegli do mnie Prince i Paris, mówiąc, że nie mogą dobudzić tatusia. Znalazłem pana Jacksona leżącego na podłodze - nieprzytomnego i sztywnego. Obróciłem go na plecy. Ponieważ oddychał, potrząsałem nim, próbując go obudzić. Następnie przeniosłem go do sypialni i położyłem do łóżka" - powiedział w sądzie La Perruque.
Wiadomość o tych wydarzeniach dopiero teraz po raz pierwszy ujrzała światło dzienne.
Przypomnijmy - proces jest wynikiem pozwu Katherine Jackson, która domaga się od firmy AEG Live ok. 40 miliardów (sic) dolarów odszkodowania za śmierć swojego syna. Prawnicy rodziny dowodzą, że AEG poprzez liczne zaniedbania przyczyniła się do zgonu wokalisty. Z kolei pozwani próbują przekonywać, że piosenkarz i jego rodzina ukrywali przed światem prawdziwy - dramatycznie zły - stan zdrowia gwiazdora.