Lizzo: Samoakceptacja nie jest na sprzedaż
Zdobyła osiem nominacji do nagrody Grammy, a magazyn "Time" uznał ją za najważniejszą osobowość branży rozrywkowej. Lizzo, choć jest obecna na scenie od niemal dekady, dopiero teraz zajmuje w show-biznesie należne jej miejsce.
Talent, odważne i ekstrawaganckie stroje, nadwaga, z której uczyniła atut i niezwykle optymistyczne nastawienie. Te cechy uczyniły z Lizzo nie tylko przykuwającą uwagę artystkę, ale też budzącą zainteresowanie osobowość.
"Tworzę pozytywną muzykę od dłuższego czasu" - mówi na łamach "Time". "Potem kultura się zmieniła. Istniało wiele rzeczy, które nie były popularne, ale istniały, jak na przykład nurt body positive, który początkowo był formą protestu, teraz stał się czymś modnym, komercyjnym. Widziałam jak dociera do głównego nurtu, nagle sama się nim stałam" - dodaje.
W czasach, kiedy słyszymy, że ciągle coś możemy poprawić, możemy być jeszcze lepszą wersją siebie, Lizzo mówi kobietom - jesteś wystarczająca, kompletna w tej właśnie chwili.
Urodziła się i wychowała w Detroit, po czym przeprowadziła się do Houston w Teksasie. Tam zaczęła swoją przygodę z występowaniem na scenie. Następnie przeniosła się do Minneapolis, w którym rozpoczęła nagrywanie własnych utworów. W 2019 uzyskała rozgłos dzięki wydaniu swojego trzeciego albumu studyjnego "Cuz I Love You", który dotarł na czwarte miejsce notowania Billboard 200. Artystka promowała go singlami "Juice" oraz "Tempo" (we współpracy z Missy Elliot, zobacz klip!)
Choć dziś jest inspiracją i dobrym duchem, przyznaje, że nie zawsze jej nastawienie jest tak radosne i optymistyczne. Jak każdy ma chwile zwątpienia, te towarzyszyły jej szczególnie na początku kariery. "Płakałam całymi dniami w swoim pokoju. Myślałam: jeśli przestanę nagrywać, nikogo to nie będzie obchodzić" - wspomina w rozmowie z "Elle". I dodała, że osobą, która przekonała ją do dalszej pracy, był jej producent.
Lizzo przyciąga fanów nie tylko swoją twórczością, ale również otwartością. Głośno mówi o sprawach, o których wielu woli milczeć. W wywiadzie dla "Elle" wspomina, że wcześniej nie wyobrażała sobie kariery solowej, bo uważała, że jej wygląd dalece odbiega od klasycznego wizerunku gwiazd. Na scenie wolała się chować za innymi.
"Samoakceptację traktuję bardzo poważnie, bo gdy byłam młodsza, chciałam w sobie wszystko zmienić. Nie kochałam tego, kim byłam. Nienawidziłam siebie tak bardzo, że fantazjowałam o byciu kimś innym. Ale nie możesz przejść przez życie, próbując być kimś innym. Jaki to ma sens?" - wspomina.
W rozmowie z "The Guardian" podkreśliła z kolei, że sama musiała się nauczyć, jak akceptować siebie i przestać się oglądać na to, co powszechnie uznaje się za piękne i wartościowe. "Niesprawiedliwym jest zakładanie z góry, że wiemy jak akceptować siebie, podczas gdy korporacje przez lata wmawiały nam, że nie jesteśmy wystarczająco dobre i sprzedawały nam swój ideał piękna. I nagle starają się nam sprzedać koncepcję samoakceptacji. Ludzie nie wiedzą, jak kochać siebie, bo przez lata starali się upodobnić do tych cholernych ideałów, które im wciskano" - komentuje.