Leonard Cohen i niezwykła historia "Hallelujah". Dokument w polskich kinach
Na przełomie marca i kwietnia do wybranych kin w całej Polsce trafi pełnometrażowy, blisko dwugodzinny dokument "Hallelujah: Leonard Cohen, A Journey, A Song". Prace nad produkcją rozpoczęły się jeszcze w 2014 r., czyli za życia zmarłego dwa lata później bohatera filmu.
Dokument zadebiutował na festiwalu Tribeca Film w Nowym Jorku w czerwcu 2022 r. Teraz - pod tytułem "Alleluja" - trafi do polskich kin.
"Klasa sama w sobie. To wielki, symfoniczny dokument" - tak o produkcji napisał Joe Morgenstern z "The Wall Street Journal".
Film opowiada nie tylko historię samego Leonarda Cohena, ale przede wszystkim jest to opowieść o jednym z najbardziej znanych utworów kanadyjskiego barda: "Hallelujah". Początkowo odrzucona ballada, teraz jest znana na całym świecie - wykonywana przy każdej okazji od pogrzebów po wesela i coverowana przez setki wykonawców z całego świata.
Dokument w reżyserii Dayny Goldfine i Dana Gellera bazuje na wydanej w 2013 roku książce Alana Lighta "The Holy or the Broken: Leonard Cohen, Jeff Buckley & the Unlikely Ascent of Hallelujah".
W filmie pokazano niepublikowane dotąd materiały, w tym nagrania, wywiady, notatki, pamiętniki. Udokumentowano też cały proces tworzenia "Hallelujah". Pokazano drogę, jaką przebył ten utwór, by stać się obecnie kultową kompozycją. Podczas seansu usłyszymy wiele różnych wykonań "Hallelujah".
W dokumencie wypowiadają się nie tylko Leonard Cohen, ale także m.in. Bob Dylan, Jeff Buckley, John Cale, Judy Collins, Brandi Carlile, Eric Church, Rufus Wainwright i Regina Spektor. Sam Cohen puentuje filmową biografię następującymi słowami: "Rozglądasz się dookoła i widzisz świat, który jest nieprzenikniony. I albo podnosisz pięść, albo mówisz 'alleluja'. Ja staram się robić jedno i drugie".
W jednym z wywiadów Cohen zażartował, że po swojej śmierci zrobi większą karierę, niż za życia... A życie to nie należało do najłatwiejszych. Zwłaszcza pod koniec, gdy okazało się, że został okradziony przez swojego menadżera i musiał wrócić do koncertowania w bardzo podeszłym wieku.