"Nigdy nie czułam potrzeby promowania siebie ani opowiedzenia swojej historii" - przyznała Lana Del Rey, zapowiadając kolejny singel, "Arcadia". Utwór zadebiutował w środę i promuje nadchodzący album artystki. Jak sama przyznała, największą motywacją do stworzenia kolejnej płyty była wszechobecna krytyka, z jaką przyszło się jej zmierzyć.
Lana Del Ray promuje nowy album "Blue Banisters"David Crotty/Patrick McMullan Getty Images
Lana Del Rey od miesięcy promuje swój nowy album "Blue Banisters" i chociaż data jego premiery była już kilka razy przekładana, artystka wciąż nie określiła dnia. We wpisie zamieszczonym na Instagramie zdecydowała się powiedzieć za to, co kierowało nią podczas pracy nad albumem.
"Myślę, że można powiedzieć, że ten album opowiada o tym, jak było, co się wydarzyło i jak jest teraz" - zaczęła długi wpis Del Rey. "Jeśli jesteś zainteresowany, wróć i posłuchaj pierwszych trzech piosenek, które wydałam wcześniej ("Blue Banisters", "Wildflower Wildfire" oraz "Text Book" - przyp. red.). To kronika początku. Ta piosenka ("Arcadia" - przyp. red., sprawdź!) uderza gdzieś pośrodku i zanim płyta się ukaże, usłyszysz, gdzie jestem dzisiaj".
We wpisie piosenkarka wyznała, że nieustanna krytyka skłoniła ją do zbadania własnego drzewa genealogicznego, do zagłębienia się we własne ja, wskazując, że ten album to odpowiedź na nieustające oskarżenia kierowane w jej stronę. Przypomnijmy, że rok temu artystka zmęczona nieustannymi zarzutami, że w swoich utworach promuje przemoc, niezobowiązujące relacje, związki ze starszymi mężczyznami, postanowiła odpowiedzieć na tę krytykę.
"Czy teraz, kiedy Beyonce, Ariana Grande, Camila Cabello, Cardi B czy Nicki Minaj zdobyły szczyty list przebojów dzięki piosenkom o byciu seksownym, nagim, zdradach, to czy ja mogę wrócić do śpiewania o byciu zakochaną, nawet jeśli związek nie jest idealny? Czy mogę znów śpiewać o czymkolwiek innym chcę - bez oskarżeń, że promuję i zachwalam przemoc?" - napisała zmęczona podwójnymi standardami gwiazda.
Wyjaśniła przy tym, że w swoich opowieściach muzycznych stara się być szczera. Czasem ukazuje związki, w których była, sytuacje, w których była uległa. "Uważam za żenujące to, że te rzadkie sytuacje, które opisuję, pozwalają oskarżać mnie o cofnięcie praw kobiet o setki lat" - dodała.
W najnowszym wpisie artystka odniosła się do tych wydarzeń podkreślając, że "pomimo całego sceptycyzmu dotyczącego udawania kruchości i wyjaśnień dotyczących mojego braku ogólnej odpowiedzialności - muszę powiedzieć, że z radością poruszam się po tym świecie jako kobieta pełna gracji i godności".
Swój wpis Del Rey zakończyła podziękowaniami, które skierowała do przyjaciół, natomiast wszystkich krytyków i sceptyków zachęca do posłuchania wydanych dotąd singli, a w niedalekiej przyszłości całego albumu. “Nigdy nie czułem potrzeby promowania siebie ani opowiedzenia swojej historii, ale jeśli jesteś zainteresowany, ten album o tym mówi" - podsumowała.
Lana Del Rey kończy 35 lat
Piękna i smutna - tak wielu krytyków mówi o Lanie Del Rey. Amerykańska wokalistka znana z przebojów "Video Games", "Born to Die", "Summertime Sadness" i "Don't Call Me Angel" (z Miley Cyrus i Arianą Grande) mocno inspiruje się latami 50. XX wieku.
W wieku 14 lat Lana Del Rey uzależniła się od alkoholu, więc rodzice wysłali ją do prywatnej szkoły z internatem w Connecticut. To wtedy przyszła gwiazda muzyki pop zaczęła myśleć, że umrze w młodym wieku. "Wpadłam w filozoficzny kryzys. Nie mogłam uwierzyć, że wszyscy jesteśmy śmiertelni. Byłam mocno nieszczęśliwa, dużo piłam, miałam kłopoty" - wspominała później.Andrew Chin Getty Images
Po ukończeniu Kent School przez rok mieszkała z wujkiem i ciocią na Long Island w Nowym Jorku. Pracowała wtedy jako kelnerka. To opiekujący się nią wujek nauczył ją pierwszych chwytów na gitarze. Zorientowała się, że znając sześć akordów na krzyż, może napisać "milion piosenek". Wówczas zaczęła występować w nocnych klubach Nowego Jorku pod takimi szyldami, jak m.in. Sparkle Jump Rope Queen i Lizzy Grant and the Phenomena. Pierwsze akustyczne piosenki zarejestrowała jako May Jailer w latach 2005-2006. Na zdjęciu Lana Del Rey składa autograf w 2011 r. w Paryżu.Marc Piasecki/FilmMagicGetty Images
We wrześniu 2020 r. do sprzedaży ma trafić płyta "Chemtrails Over the Country Club". Wokalistka szykuje też zbiór poezji "Violet Bent Backwards Over the Grass" (taki sam tytuł ma nosić poetycki album). Na zdjęciu Lana Del Rey z Seanem "Sticks" Larkinem. Ich związek przetrwał raptem pół roku. Para rozstała się w marcu 2020 r., choć raptem dwa miesiące wcześniej wokalistka potwierdziła związek ze starszym o 12 lat Larkinem, sierżantem policji, ale także ekspertem telewizyjnym. Widzowie znają go z takich programów, jak "LivePD" oraz "PD CAM" (tu występuje jako prowadzący). Wcześniej Del Rey spotykała się z m.in. włoskim fotografem Francesco Carrozzinim (2014-15), wokalistą i kompozytorem Barrie-Jamesem O'Neillem (2011-14) i producentem Stevenem Martensem. Dwaj ostatni byli także związani zawodowo z wokalistką.David Crotty/Patrick McMullan Getty Images
Lana Del Rey urodziła się 21 czerwca 1985 roku na Manhattanie w Nowym Jorku jako Elizabeth Woolridge Grant. Gdy miała rok, razem z rodziną przeniosła się do Lake Placid. Tam zaczęła śpiewać w chórze kościelnym.Tim Mosenfelder/WireImageGetty Images
Lana Del Rey nazywana bywa "gangsterską Nancy Sinatrą". Wśród swoich inspiracji wokalistka wymienia m.in. gwiazdy połowy XX w. (jak Frank Sinatra, Nina Simone, Billie Holiday, Elvis Presley), a także Kurta Cobaina, Eminema, Britney Spears, Leonarda Cohena i Bruce'a Springsteena. Do jej ulubionych filmów należą gangsterskie klasyki "Ojciec chrzestny" i "Ojciec chrzestny II", a ulubioną aktorką była Lauren Bacall, żona Humphreya Bogarta, z którym grała w takich filmach, jak m.in. "Mieć i nie mieć", "Wielki sen" i "Mroczne przejście". Lana Del Rey w 2020 r. na gali Grammy.Gabriel Olsen/FilmMagicGetty Images
W muzyce Lany Del Rey niezwykle istotny jest klimat, przywodzący na myśl popkulturę lat 50., 60., stare "Hollywood", elegancję i glamour. Kluczem do sukcesu jest jednak wymieszanie ich ze współczesnymi elementami: hip hopem, samplami, produkcją, a przede wszystkim siłą mediów społecznościowych. Kolejne single, "Born to Die" czy "Blue Jeans", potwierdziły gwiazdorski status młodej wokalistki, a jej długogrający debiut stał się jedną z najważniejszych i najlepiej sprzedających się płyt 2012 roku. Na "Born to Die" (ponad 12 mln sprzedanych egzemplarzy) Lana zdefiniowała się jako amerykańska dziewczyna zakochana w przeszłości, ale świetnie rozumiejąca teraźniejszość, a na kolejnych dwóch albumach - "Ultraviolence" (2014) i "Honeymoon" (2015) skutecznie ten obraz utrwaliła. Lana Del Rey na filmowym festiwalu w Cannes w 2012 r.Andreas RentzGetty Images
Sukces płyty "Born to Die" sprawił, że śledztwo rozpoczęli internauci. Szybko odkryli, że ojcem wokalistki jest milioner Rob Grant. To on miał zasponsorować wydanie albumu z 2010 roku. Z sieci zniknęły wcześniejsze nagrania Lizzy Grant, co dało powód do komentarzy, że komuś zależy na ukryciu prawdziwej historii Lany. Według oficjalnej biografii Lana miała za młodu mieszkać w przyczepie, a rodzicom ledwo co starczało na płatki śniadaniowe dla ukochanej córki. Jak to możliwe, skoro jej tata jest bogaty? - pytali oburzeni komentatorzy. Warto uzupełnić, że Rob Grant dorobił się na handlu domenami internetowymi. Lana Del Rey w 2012 r.Jason LaVeris/FilmMagicGetty Images
Lana Del Rey jest ikoną stylu, o której atencję zabiegają zarówno muzycy, filmowcy jak i projektanci mody. Artystka współpracowników wybiera starannie i niezwykle dużo czasu poświęca pracy nad swoimi płytami. Lana Del Rey w 2012 r.Dave M. BenettGetty Images
W 2008 roku - jako Lizzy Grant - wydała swoją pierwszą EP-kę zatytułowaną "Kill Kill", a dwa lata później przeprowadziła się do Londynu. W 2011 roku światło dzienne ujrzał teledysk "Video Games" do jej debiutanckiego singla pod pseudonimem Lana Del Rey. Klip, który sama zrealizowała (z fragmentów filmików znalezionych na Youtube) przyniósł jej globalny rozgłos, a do dziś zanotował ponad 233 mln odsłon. Na zdjęciu Lana Del Rey w 2011 r.Andy Sheppard/RedfernsGetty Images