Kiss nie powróci w oryginalnym składzie na finałowym koncercie. "Chcieli sprzedać bilety"
Oprac.: Mateusz Kamiński
Ace Frehley był w Kiss od początku. W 1982 roku odszedł z zespołu i postawił na karierę z własnym zespołem, Frehley's Comet. Później przez parę lat występował z dawnymi kolegami (1996-2002), ale ostatecznie ich drogi ponownie się rozeszły. Już za parę dni zakończy się pożegnalna trasa koncertowa grupy, w której zaczął karierę. Wiadomo, że - pomimo zapowiedzi - gwiazdor rocka nie pojedna się z Kiss i nie wystąpi na ostatnim koncercie.
Od jakiegoś czasu pojawiały się spekulacje, że muzycy z oryginalnego składu Kiss - Ace Frehley (gitara), a także Peter Criss (perkusja) mogliby dołączyć do Gene'a Simmonsa i Paula Stanleya na pożegnalnym koncercie zespołu w Nowym Jorku.
Pojawiły się one po tym, jak członkowie Kiss deklarowali, że zaprosili dawnych członków do wzięcia udziału w celebracji 50 lat na scenie. Byli muzycy mieli jednak niemal od razu odrzucić oferty.
W audycji "Ozzy's Boneyard" dawny muzyk Kiss został spytany, czy to prawda, że dawny skład grupy znów się spotka 2 grudnia podczas koncertu w nowojorskim Madison Square Garden. Odpowiedź była jednoznaczna: "Nie" - mówił Frehley.
72-letni muzyk ma żal do Simmonsa i Stanleya za wspominanie o nim, a także Peterze Crissie w wywiadach sugerując, że chcą przedstawić ich w złym świetle. Okazuje się, że wspomnianej oferty... nigdy nie było.
"Ci faceci użyli imienia mojego i imienia Petera miesiące temu. Powiedzieli, że zaprosili nas do występu na tym koncercie. Nigdy nie otrzymałem telefonu. Peter nigdy nie otrzymał telefonu. Powiedzieli to tylko po to, by sprzedać bilety. Niedawno Paul Stanley wypowiedział się negatywnie o mnie i Peterze. Na przykład... kiedy ludzie pytali go: 'Czy Peter i Ace wystąpią w [Madison Square] Garden?', powiedział, że zepsujemy show, jeśli przyjdziemy i zagramy. Co jest naprawdę obraźliwe" - wytłumaczył muzyk.
Ace Frehley nie powróci do Kiss na ostatni koncert. "Naprawdę obraźliwe"
Mimo wszystko gitarzysta utrzymuje, że między dawnymi, a wciąż występującymi muzykami Kiss nie ma złej krwi. I wbija szpilę kolegom, którzy - jego zdaniem - nie są już płodni artystycznie. "Chodzi mi o to, że Kiss nie wydał albumu od jakichś dziewięciu lat. Ja wydałem pięć lub sześć".
Najnowszy krążek Frehleya, "10,000 Volts" ma "zawrócić w głowie" fanom rocka, ale gitarzysta liczy się z tym, że dawni koledzy mogą dyskredytować go publicznie ze zwykłej zazdrości. "Wiem, że Gene'owi naprawdę się spodoba i powie mediom, że mu się podoba. Nie mam pojęcia, co powie Paul Stanley. Zwykle wstrzymuje się z pochwałami dla mnie, bo jest o mnie zazdrosny" - wyjaśnił.
Ace Frehley, który w zespole wcielał się w postać Spacemana, zapewnia na koniec, że życzy Kiss wszystkiego co najlepsze, a także wspaniałych, pełnych wrażeń koncertów. "Czasami mówimy różne rzeczy w przypływie namiętności, a czasami zawodzi nas pamięć. Ale kocham tych facetów. Wszyscy się starzejemy, nasza pamięć nie jest już taka jak kiedyś - więc po prostu pozwalam temu toczyć się po moich plecach" - stwierdził.
Wspomniany, nowy album Ace'a Frehleya, ukaże się w lutym 2024 roku.
Czytaj też: