Ivan Moody z Five Finger Death Punch przeżył śmierć kliniczną. "Nie żyłem przez trzy minuty"
Wokalista Five Finger Death Punch - Ivan Moody - przyznał, że przez ponad trzy minuty znajdował się w stanie śmierci klinicznej. Wszystko po tym, jak próbował z dnia na dzień rzucić nałóg alkoholowy bez odpowiedniego przygotowania.
Five Fivnger Death Punch 19 sierpnia wydadzą album o nazwie "Afterlife", a tego samego dnia ruszą też w trasę koncertową z Megadeath. Przy okazji promocji płyty wokalista zespołu Ivan Moody przyznał, że nazwa płyty nie jest przypadkowa i dotyczy jego zmagań z uzależnieniem od alkoholu oraz zapaści po której był reanimowany.
"Przez dwa lata byłem w ciągu alkoholowym i przez cały rok nie piłem przez cztery dni. Na cztery dni zamknąłem się w domu. Gdy czwartego dnia przyszła do mnie moja córka, wstałem, aby podać jej szklankę wody i to wszystko, co pamiętam" - zaczął Moody.
"Gdy rzucasz picie bez odpowiednich leków i przygotowania, które może ci pomóc, umrzesz. Tak właśnie się stało. Umarłem. Byłem martwy przez około trzy i pół minuty i stałem się częścią 'czegoś', kiedy tam byłem. Mówię 'byłem', bo nie znajdowałem się w skorupie. Pierwszy raz w życiu poczułem spokój" - kontynuował.
Wokalista następnie stwierdził, że zobaczył "niebieską mgłę". "Było bardzo cicho i spokojnie, pamiętam, że niczym się nie martwiłem. Wszystko widziałem i czułem. Nie było żadnych spraw, byłem czystą energią i potem zobaczyłem niezwykłe niebieskie światło. To były zaświaty, a ja byłem na krawędzi" - stwierdził w rozmowie z "Metal Hammer".
Lidera FFDP udało się przywrócić do życia za pomocą defibrylatora. "Następną rzeczą, jaką pamiętam, to moją płaczącą córkę, która mówiła 'proszę, nie teraz'. Jej głos mnie odciągnął, to była pobudka" - wyjaśnił.
Swoją historię Ivan Moody opowiedział też w jednym z utworów promujących najnowszą płytę zespołu - "The Tragic Truth".