Gord Lewis nie żyje. Zginął z ręki syna?
65-letni Gord Lewis, gitarzysta kanadyjskiego zespołu rockowego Teenage Head, został znaleziony martwy w swoim domu w Hamilton. Policja podejrzewa, że muzyk został zamordowany przez swojego syna. Mężczyzna został aresztowany.
Martwego Gorda Lewisa w jego domu odnaleziono 7 sierpnia. Policja natychmiast rozpoczęła dochodzenie, które wykazało, że muzyk został zamordowany.
"Jesteśmy zdruzgotani i wciąż próbujemy przetrawić informację o śmierci naszego przyjaciela, kolegi z zespołu, brata Gorda Lewisa. Jesteśmy całym sercem z jego rodziną i wszystkimi osobami, które go znały i kochały. Gord był źródłem siły i inspiracji dla wielu. Odszedł zdecydowanie za wcześnie" - pożegnali muzyka koledzy z zespołu.
W sprawie komunikat wydało biuro koronera, stwierdzając, że do zgonu artysty przyczyniły się osoby trzecie. Z uwagi na toczące się śledztwo nie ujawniono, w jaki sposób zginął muzyk. Dodano natomiast, że ciało "rozkładało się kilka dni".
Syn Gorda Lewisa aresztowany. Usłyszał zarzuty
65-letni muzyk według policji miał zginąć z ręki syna. 41-letni Jonathan został zatrzymany i usłyszał zarzut morderstwa drugiego stopnia. Mężczyzna według policji mieszkał razem z ojcem. Nie wiadomo, co doprowadziło go do zaatakowania gitarzysty.
Kim był Gord Lewis?
Gord Lewis był gitarzystą i założycielem zespołu Teenage Head (1972). Swój pierwszy singel - "Picture My Face" - wydali sześć lat później. Na koncie mają 10 płyt, w tym bardzo dobrze przyjęty krążek "Frantic City" z najpopularniejszym ich utworem "Somethin' On My Mind".