Ewelina Flinta przeżyła koszmar. "Wyskoczyłyśmy z jadącego auta"
Ewelina Flinta ma za sobą premierę nowego albumu "Mariposa". W ramach promocji udziela wielu wywiadów. Zdecydowała się także wziąć głos w sprawie przemocy seksualnej, którą odczuła na własnej skórze.
Ewelina Flinta zasłynęła z pierwszej edycji programu "Idol", w którym zajęła 2 miejsce. Niedawno wydała nową płytę "Mariposa", którą zapowiadała singlem "17 godzin".
Na albumie znalazł się utwór "Panno Chłód", który porusza temat przemocy seksualnej. O tej tematyce opowiedziała nieco więcej w jednym z wywiadów, promujących krążek. Flinta nie ukrywa, że jest oburzona działalnością policji oraz zachowaniem polityków w tym zakresie.
"Do tej pory, gdy na posterunku policji kobieta zgłasza, że doświadczyła przemocy seksualnej, pytana jest o to, jak była wtedy ubrana. Z ust wielu osób - również polityków, wciąż padają hasła w stylu: sama się prosiła, zakładając tak krótką spódniczkę. (...) To absurd! Przecież to zawsze wina sprawcy, niezależnie od okoliczności" - wyznaje piosenkarka w rozmowie z "Plejadą".
Jednocześnie podkreśla, że na szczęście społeczeństwo powoli bierze sprawy w swoje ręce, ale wciąż za mało się o tym mówi.
Ewelina Flinta wspomina traumę: "Wyskoczyłyśmy z auta"
Ewelina Flinta wyznała traumatyczną sytuację, jaka ją spotkała, gdy miała 16 lat. Na własnej skórze odczuła przemoc od nieznajomych mężczyzn. Relacjonowała, że chciała wrócić do domu, gdy żaden autobus nie przyjechał. Był środek dnia, więc postanowiła z koleżanką pojechać autostopem.
Zobacz również:
"Nasz autobus nie przyjechał, był środek dnia, byłyśmy we trzy, więc stwierdziłyśmy, że wrócimy autostopem. Byłyśmy przekonane, że nic złego nam się nie stanie. Zatrzymałyśmy samochód, w którym jechało dwóch facetów. Usiadłyśmy z tyłu i dopiero gdy ruszyłyśmy, poczułyśmy od nich alkohol. Po przejechaniu pięciu kilometrów poprosiłyśmy, żeby się zatrzymali. Oni zaczęli się śmiać" - mówi artystka w tym samym wywiadzie.
Przerażone chciały zatrzymać auto i uciec, jednak nieznajomi nie słuchali ich.
"Nie chcieli nas wypuścić. Błagałyśmy, żeby nas wysadzili. Oni nic sobie z tego nie robili. Dopiero gdy moja koleżanka otworzyła drzwi, zwolnili. Wtedy wyskoczyłyśmy z jadącego auta na ulicę. A oni krzyczeli za nami (...) Przecież gdyby mojej koleżance zabrakło odwagi i nie otworzyła tych drzwi, mogło skończyć się tragicznie. Najgorsze było to, że ja siedziałam na środku, więc wyskakiwałam z auta jako ostatnia. Bałam się, że nie zdążę i zostanę sama z tymi facetami" - relacjonuje.
Piosenkarka nie pomyślała wtedy, aby zwrócić uwagę na numery tablicy rejestracyjnej, więc nie zdecydowała się tej sprawy nigdzie zgłosić. Niemniej jednak, była to sytuacja, której zdecydowanie nikt nie chciałby przeżyć.
Gwiazda "Idola" uważa, że prawa kobiet są zaniedbywane, a każda powinna móc decydować o sobie. W ciągu ostatnich lat czynnie brała udział w marszach i protestach, a także nie milczała w tej sprawie na swoich mediach społecznościowych.
“Prawa kobiet to prawa człowieka. Każda z nas powinna móc decydować o sobie. A w naszym kraju to wszystko rozgrywane jest politycznie. Nie powinno tak wyglądać" - dodaje.