Dziennikarka nie kryła podziwu wobec Dody. "Wszyscy byli w szoku"
Niedawno odbyła się gala portalu plotkarskiego, na którą została zaproszona Doda. Zamiast niej pojawił się menadżer, które przeczytał odważny list artystki skierowany do organizatorów. Obecna na wydarzeniu Anna Wendzikowska skomentowała zachowanie piosenkarki: "To było mocne".
18 czerwca odbyła się Gala Gwiazd Plejady, którą poprowadziła Barbara Kurdej-Szatan. Podczas gdy na scenę zaproszoną Dodę, która była jedną z laureatek nagrody, zamiast niej, pojawił się menadżer piosenkarki, Rafał Bogacz. Ten zaskakujący zwrot akcji nie przygotował zarówno prowadzącej, jak i organizatorów na to, co miało nadejść.
Doda miała "utknąć gdzieś w drodze ze Szwajcarii", więc Bogacz zabrał się za odczytywanie listu otrzymanego od artystki. Wygląda na to, że od początku nie zamierzała pojawić się na wydarzeniu.
"Droga Plejado, mamy tyle wspólnych wspomnień, dekady współpracy i przyznawanych mi nagród na tej pięknej gali i tym razem chciałoby się ją odebrać z honorami, ale postanowiłam się poświęcić i nie stawać na drodze cenniejszej przyjaźni. Nie chciałabym wprowadzić niekomfortowego braku konsekwencji pomiędzy tak profitowe i jednostronne artykuły z ostatniego miesiąca, jak 'tylko u nas ex Dody Haidar chce surowszej kary więzienia dla Dody' lub 'Dlaczego Doda jeszcze nie trafiła do więzienia', lub 'Niech Doda idzie siedzieć!'. Wyjątkowym nietaktem byłoby zatem tu być. Z radością czytała to także moja mama, którą, tak à propos, prosiliście, aby tę nagrodę mi wręczyła" - odczytał z karki Bogacz.
Następnie przekazano, że piosenkarka przekazuje otrzymaną nagrodę managementowi za "rozwojowe prostowanie tytułów i nieskuteczne przedstawiania drugiej strony medalu tej mniej intratnej".
Przeczytanie oświadczenia wywołało ogromne oklaski na sali. Na wydarzeniu była obecna Anna Wendzikowska, która w rozmowie z Kozaczkiem zrelacjonowała, jaka była reakcja publiczności.
Anna Wendzikowska komentuje zachowanie Dody. "Publiczność była w szoku"
Anna Wendzikowska skomentowała głośne oświadczenie Dody na gali portalu plotkarskiego. Związana z TVN dziennikarka nie kryła podziwu wobec kontrowersyjnej i odważnej wypowiedzi piosenkarki. Relacjonuje, że publiczność była w wielkim szoku.
"Powiem szczerze, że tak się rozejrzałam po osobach siedzących wokół mnie - wszyscy byli w szoku, bo to było takie mocne. (...) tak sobie pomyślałam, że Doda to zawsze z przytupem, za co w sumie ją szanuję. Bo nie chcąc oceniać, nie chcąc się wkręcać, bo tak jak mówię nie znam sprawy, to uważam, że jeżeli tak czuła, to większość osób, by po prostu nie przyszła. A ona przysłała menadżera z oświadczeniem, no to jest wyborne, naprawdę uważam, że to było wyborne" - wyznaje Wendzikowska.
Wendzikowska nie wie, co w rzeczywistości się wydarzyło, ale rozumie jej postawę. Stwierdza, że wszystko ma swoje granice do czasu sprawiania sobie przykrości.
"Powiem szczerze, że póki się nawzajem nie obrażamy, to uważam, że różnice zdań, różnice w podejściu i taka barwność, to jest coś, co nadaje koloryt. Niech każdy będzie sobą, tylko no szanujmy siebie nawzajem i swoje granice. Co tam zaszło nie wiem, bo tak jak mówię, nie znam sprawy, więc nie wiem, dlaczego Doda odniosła wrażenie, że pojawił się tu jakiś brak szacunku. Ale jeśli tak to odczuła, no to z przytupem na to zareagowała" - mówi.
Anna Wendzikowska: "Najważniejsze to jest nikogo nie krzywdzić"
Dziennikarka otrzymała również pytanie o tematy publikowane na łamach mediów. Stwierdza, że jej priorytetem jest, aby nikogo nie krzywdzić, pomimo że kiedyś uważała, że to obiektywizm i rzetelność są najważniejsze w publikacjach.
"Kiedyś może bym powiedziała, że obiektywizm i rzetelność dziennikarska jest ważna, ale teraz ja mam zupełnie inne priorytety i uważam, że najważniejsze to jest nikogo nie krzywdzić w miarę możliwości. I ja bym swoją ręką nie chciała przyczyniać się do tego, żeby komuś sprawiać przykrość, ból, oceniać" - przyznaje.
Dodaje, że najważniejsze, aby ludzie szerzyli wzajemne dobro. Przy spotkaniu z innym człowiekiem myśli o tym, żeby ta osoba się z nią lepiej. Do całego tematu starała się wypowiedzieć bardzo obiektywnie i przyznała, że nie chce "bawić się w ocenianie".
"Uważam, że naszym najważniejszym zadaniem jest szerzyć dobro i życzliwość i jak ja się pojawiam w życiu jakiegoś człowieka to oczywiście przy zachowaniu własnych granic chciałabym, żeby chociaż nie było mu gorzej, a najlepiej, żeby mu po spotkaniu ze mną było lepiej. Więc mnie po prostu inne cele w życiu przyświecają. (...) Nie będę się tu bawić w ocenianie ani jednej, ani drugiej strony, ale ja bym w tym miejscu stać nie chciała" - podsumowuje na koniec.