Reklama

D.H. Peligro nie żyje. Członkowie Dead Kennedys o przyczynie śmierci perkusisty

W zeszłym tygodniu udostępniono raport z sekcji zwłok D.H. Peligro, perkusisty grupy Dead Kennedys. Wynika z niego, że muzyk zmarł w wyniku przedawkowania narkotyków. Muzycy grupy zareagowali na te informacje.

W zeszłym tygodniu udostępniono raport z sekcji zwłok D.H. Peligro, perkusisty grupy Dead Kennedys. Wynika z niego, że muzyk zmarł w wyniku przedawkowania narkotyków. Muzycy grupy zareagowali na te informacje.
D.H. Peligro nie żyje /Lorne Thomson/Redferns /Getty Images

Darren Eric Henley, lepiej znany jako D.H. Peligro, zmarł 22 października ubiegłego roku w wieku 63 lat. Zespół Dead Kennedys (posłuchaj!) poinformował wówczas w mediach społecznościowych, że zgon nastąpił w wyniku urazu głowy spowodowanego przypadkowym upadkiem. 

Dopiero w tym tygodniu serwisy "LA Times" i "TMZ" ujawniły raport z sekcji zwłok, w którym opisano prawdziwą przyczynę śmierci perkusisty. Z dokumentu wynika, że D.H. Peligro zmarł z powodu przedawkowania fentanylu i heroiny. W raporcie lekarz sądowy napisał też, że w jego domu znaleziono wiele zestawów testowych na COVID-19, a jego przyjaciel powiedział, że na dwa tygodnie przed śmiercią muzyk skarżył się na duszności. Zaznaczono również, że Peligro miał "nawroty niedrobnokomórkowego raka płuc", ale nie wiadomo, czy w ostatnim czasie się leczył.

Reklama

Dwa dni po ujawnieniu tego raportu muzycy Dead Kennedys opublikowali na Facebooku i Instagramie oświadczenie w tej sprawie. 

"W odpowiedzi na ostatnie artykuły w 'LA Times' i 'TMZ' - D.H. Peligro miał swoje bitwy. Artykuły te pomijają jednak to, że walczył z rakiem, a chemioterapia i radioterapia nie pomogły i podupadł na zdrowiu. Kiedy policja wezwała na miejsce zdarzenia East Bay Raya (gitarzysta Dead Kennedys - przyp. red.), powiedziano mu, że wygląda to na śmierć w wyniku upadku w łazience, spowodowaną udarem lub przypadkowym potknięciem. Ray poinformował funkcjonariusza o nowotworze Peligro i jego pogarszającym się stanie zdrowia. Teraz wiemy, że chodziło o coś więcej. Pokój bracie, zawsze będziesz w naszych sercach. Spoczywaj w Mocy" - czytamy w tym oświadczeniu.

Kim był D.H. Peligro?

Przyszedł na świat jako Darren Henley, 9 lipca 1959 roku w St. Louis (Missouri), a na perkusji zaczął uczyć się grać jako dziecko. Jego głównymi inspiracjami od nastoletnich lat byli KISS, Bachman-Turner Overdrive i Black Sabbath. Wkrótce dołączył do grupy S.S.I., który stał się stałym elementem zarówno sceny muzycznej San Francisco jak i Los Angeles, przede wszystkim dzięki połączeniu swojego stylu perkusyjnego z mieszanką punk rocka, hardcore, metalu i reggae. 

W 1980 zastąpił perkusistę Bruce'a "Teda" Slesingera w Dead Kennedys i wraz z Jello Biafrą, gitarzystą East Bay Rayem i basistą Klausem Flouride zaczął tworzyć swój najważniejszy projekt w karierze. Jego gra miała spopularyzować falę bardziej hardcore'owego, punkowego brzmienia. "Po prostu pchałem tak mocno, jak tylko mogłem" - mówił o swoim stylu Peligro. "Dostawałem trochę uwag od Raya, bo chciał, żebym trochę zwolnił, ale ja po prostu szedłem dalej i utrzymywałem to tempo. Wszyscy się do tego przyzwyczaili" - wspominał.

Zespół rozpadł się w 1986 roku, a dwa lata później Peligro dołączył do Red Hot Chili Peppers. Przyczynił się do nagrania albumu "Mother's Milk", a także ponoć zapoznał Kiedisa i Fleę z Johnem Frusciante - najsłynniejszym gitarzystą RHCP. Ostatecznie Peligro został zwolniony z zespołu, a jego miejsce zajął Chad Smith, który występuje w grupie po dziś.

Z powodu nieporozumień między muzykami a Jello Biafrą, pierwszym wokalistą, udało się reaktywować Dead Kennedys w 2001 roku, ale bez udziału Biafry. Odtąd niemal bez przerwy grupa była w trasie. Perkusista wielokrotnie musiał zmagać się z rasizmem w swoim kraju, bo sądzono, że "punk to nie muzyka dla czarnoskórych". 

"Muzyka zabierała mnie do miejsc, do których normalnie bym nie poszedł, i to jest w porządku, gdy jesteś na scenie, ale kiedy z niej zejdziesz, upijali się i nazywali cię wszystkimi rodzajami nazwisk" - mówił w rozmowie z LA Weekly. "Jedziesz na południe, jedziesz przez środkowy-zachód, wtedy ludzie myśleli, że to muzyka dla białych ludzi, a ja byłem woźnym, ochroną czy coś. Musiałeś doświadczyć rasizmu z pierwszej ręki, bo wszyscy nie byli tak otwarci jak w San Francisco. Dziś jest to trochę bardziej otwarte i akceptowane, ale wciąż są grupy ludzi, którzy chcą używać punk rocka do tworzenia muzyki nienawiści. To mnie bezgranicznie złości" - opowiadał.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Dead Kennedys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama