Była królową polskiego swingu. Z jednym mężczyzną spędziła 70 lat!
Maria Koterbska osiągnęła ogromną popularność w połowie XX wieku, stając się ikoną polskiego swingu. Dożyła niemal stu lat, a wiele jej przebojów pozostało z nami do dziś. Trudno uwierzyć, że 70 lat spędziła z jednym mężczyzną! Jak wyglądało życie rodzinne gwiazdy?
Maria Koterbska była niekwestionowaną królową polskiego swingu w latach 50. i 60. Wylansowała przeboje, które znał cały kraj, takie jak "Augustowskie noce", "Brzydula i rudzielec", "Serduszko puka w rytmie cza-cza" oraz "Do grającej szafy grosik wrzuć".
Przyszła na świat 13 lipca 1924 roku w Białej (dzisiejsza Bielsko-Biała). Była dzieckiem dwóch utalentowanych muzyków: pianistki Janiny oraz kompozytora i dyrygenta Władysława.
Zobacz również:
- Historia ich kariery to gotowy materiał na scenariusz. Dokument o Fleetwood Mac trafi na ekrany
- Coachella 2025: Największy festiwal muzyczny zdradza, jakie gwiazdy wystąpią na scenie
- Jak wygląda córka Teresy Werner z pierwszego związku? Poszła zupełnie inną drogą
- Prywatny pogrzeb Liama Payne'a. Kto pożegnał tragicznie zmarłego gwiazdora?
Gwiazda dożyła sędziwego wieku 96 lat. Zmarła 18 stycznia 2021 roku w wyniku ogólnego zakażenia organizmu, które było skutkiem długotrwałej walki z chorobą nowotworową.
"W szpitalu były lepsze i gorsze dni. Jednego dnia dzwonił do mnie lekarz z informacją, że jest gorzej, później, że dużo lepiej i że mama nawet podczas kąpieli śpiewała pielęgniarkom. Mama do samego końca była osobą bardzo waleczną. Walczyła w szpitalu. Niestety, z dnia na dzień była coraz słabsza. Jej stan się pogorszył. Przymknęła oczy i na szczęście bezboleśnie odeszła" - ujawnił "Super Expressowi" syn Koterbskiej, Roman Frankl.
Piosenkarka spoczęła na cmentarzu parafii św. Mikołaja w Bielsku-Białej, tuż obok ukochanego męża, Jana Frankla, który odszedł rok wcześniej.
Maria Koterbska ze swoim mężem przeżyła 70 lat. Nazywała go aniołem
Maria Koterbska rozwijając swoją karierę muzyczną mogła liczyć na wsparcie męża, którego poznała niedługo po śmierci poprzedniego partnera, Mariana Besza, zmarłego w 1941 roku.
Jana Frankl początkowo nie wzbudzał w niej żadnych emocji. Wszystko zmieniło się, gdy u Koterbskiej zdiagnozowano zapalenie wyrostka robaczkowego. Mężczyzna opiekował się nią przez cały pobyt w szpitalu, a nawet odwiózł ją do domu. Z czasem związali się ze sobą, a swój związek sformalizowali ceremonią ślubną w 1950 roku. Zamieszkali w Bielsku-Białej, skąd nigdy się nie wyprowadzili.
"Jaki mam sposób na udany związek? Nie mam. Chociaż w sumie trzeba po prostu dobrze wybrać. Ja wybrałam anioła" - mówiła o mężu.
Frankl był nie tylko wspierającym partnerem, ale także ogromnym fanem Koterbskiej. Zbierał materiały prasowe z jej udziałem, a nawet zgadzał się na wszelkie wyjazdy koncertowe.
"Przez całe życie skrupulatnie zbierał recenzje, zdjęcia, plakaty i wywiady ze mną. To właśnie on dbał, by nic mi nie umknęło" - opowiadała gwiazda.
W 1954 roku na świat przyszedł jedyny syn pary, Roman. Mimo że ciąża nie była planowana, gwiazda ogromnie cieszyła się z narodzin dziecka. Jednak to małżonek wziął na swoje barki opiekę nad dzieckiem podczas regularnych występów Koterbskiej.
"Mąż wychowywał syna, gdy ja koncertowałam. Teraz odwdzięczam mu się za to. Kilka lat temu Jan miał udar. Od tamtej pory nie chodzi. Pielęgnuję go. Nie jest mi łatwo, ale nie poddaję się. On był taki kochany" - wspominała gwiazda.
Piosenkarka wielokrotnie podkreślała, że najbliżsi są dla niej priorytetem.
"Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Dawniej w tych szalonych czasach, gdy byłam cały czas w trasie, po koncertach biegłam na pocztę lub do hotelowego pokoju, aby zadzwonić do bliskich (...) [Gdy - przyp. red.] wracałam z trasy, od razu wchodziłam w buty gospodyni domowej. Gotowałam wyśmienicie" - wyjawiła "Kronice Beskidzkiej".
Jak wspomina Marię Koterbską jej syn?
Roman Frankl odczuł brak obecności matki w dzieciństwie. Bywały okresy, gdy spędzali ze sobą zaledwie 28 dni w roku, co sprawiało, że nie chciał pozwolić jej na kolejne wyjazdy: "Pamiętam, że nie chciałem mamy puścić i położyłem się na progu drzwi. Bardzo mi jej brakowało".
Mężczyzna poszedł w ślady Koterbskiej. Od zawsze wspierała go w rozwoju kariery. Początkowo Roman nie znosił uczęszczania do szkoły muzycznej, jednak chwilę przed jej ukończeniem pokochał grę na fortepianie.
Długo nie uświadamiał sobie, że jego matka była gwiazdą. Dopiero jako dorosły zauważył, jak naprawdę wyglądają sprawy, ponieważ zmagał się z publiczną łatką bycia "synem Koterbskiej".
"W dorosłym życiu wciąż uciekałem od stwierdzenia, które mi towarzyszyło przez lata. Jak mi się coś udało zrobić, to słyszałem, że to dlatego, że jestem synem Koterbskiej. Tak było, gdy zdawałem do krakowskiej szkoły teatralnej, bo w swojej naiwności myślałem, że nikt mnie tam nie skojarzy z mamą" - wspominał.
W latach 70. był jednym z kompozytorów utworów swojej matki, jednocześnie nagrywając również własne piosenki, m.in. "Mężczyzna na niepogodę". Ostatecznie Frankl został aktorem, kończąc Akademię Sztuk Teatralnych w Krakowie. W latach 80. osiedlił się na stałe w Wiedniu, chcąc uwolnić się od rozpoznawalności związanej z Marią. W swojej karierze zagrał m.in. w filmach "Wściekły" i "Lata dwudzieste... lata trzydzieste", a także w serialach "Klan" i "Usta Usta".
W ciągu swojego życia Koterbska doczekała się również roli babci. Roman poślubił aktorkę dubbingową Sabinę Kaperę, z którą ma dwójkę synów - Marka i Jana. Obaj poszli w ślady ojca i związali swoje życie z aktorstwem.
Do teraz Frankl nie może pogodzić się ze śmiercią matki. Od momentu jej odejścia odczuwa pustkę w sercu: "Mama umarła, a razem z nią jakaś część mnie. Nie wiem jeszcze która, ale czuję, że czegoś, jakiegoś kawałka mnie nie ma. Coś we mnie też umarło" - mówił.