Reklama

Burzliwy rozwód trenerki "The Voice". Szokujące szczegóły jej sporu z mężem wyszły na jaw

Choć Kelly Clarkson i Brandon Blackstock rozwiedli się ostatecznie w 2022 roku, to temat ich rozstania nadal interesuje media. Zwłaszcza, że wokalistka i jej były menedżer musieli uregulować również swoje sprawy zawodowe, co okazało się równie trudne. Do sieci trafiły dokumenty sądowe ze sprawy, w której to Clarkson pozwała Blackstocka.

Choć Kelly Clarkson i Brandon Blackstock rozwiedli się ostatecznie w 2022 roku, to temat ich rozstania nadal interesuje media. Zwłaszcza, że wokalistka i jej były menedżer musieli uregulować również swoje sprawy zawodowe, co okazało się równie trudne. Do sieci trafiły dokumenty sądowe ze sprawy, w której to Clarkson pozwała Blackstocka.
Kelly Clarkson rozwiodła z Brandonem Backstockiem. Teraz na jaw wyszło, co mówił jej były mąż /Nicholas Hunt /Getty Images

Przypomnijmy, że w czerwcu 2020 roku Kelly Clarkson oficjalnie złożyła pozew o rozwód, tłumacząc to "różnicami nie do pogodzenia". Rozwód parze przyznano oficjalnie w marcu 2022 roku.

Kelly i Brandon doczekali się dwójki wspólnych dzieci: córki River Rose i syna Remingtona Alexandra.

Sąd w Los Angeles zdecydował, że Clarkson ma płacić 195 tys. dolarów miesięcznie Blackstockowi z tytułu alimentów i wsparcia dzieci (pierwszeństwo w opiece przyznano matce, ale dzieli ją z ojcem). Ponadto wokalistka została zobowiązana do zapłacenia 1,25 mln dolarów na pokrycie honorariów prawników swojego byłego męża.

Reklama

Kelly Clarkson poszła do sądu z byłym mężem i wygrała. Co ujawniono w sądzie?

Kolejny spór pomiędzy Clarkson i Blackstockiem dotyczył ich spraw zawodowych. Mężczyzna po ślubie w październiku 2013 roku przejął obowiązki menedżera swojej żony. W listopadzie 2023 roku sąd zarządził, że były mąż musi zapłacić swojej byłej partnerce ponad 2,6 miliona dolarów w związku z nielegalnym pozyskiwaniem klientów jako jej menedżer.

Przy okazji tego sporu pomiędzy byłymi małżonkami "The New York Post" ujawnił, część zeznań Kelly Clarkson.

Według jej słów Blackstock odradzał jej udział w "The Voice", gdyż jak twierdził program telewizyjny szuka do programu "kogoś bardziej seksownego" niż wokalistka. Jako przykład ówczesny mąż gwiazdy podawał Rihannę.

To jednak nie koniec. Blackstock miał też mówić swojej żonie o tym, że stacja "szuka zróżnicowanego profilu trenerów" i "muszą mieć w telewizji kogoś, kto będzie czarny". W dodatku twierdził tez, że Clarkson "jest zbyt podobną artystką do Blake'a Sheltona" i to może być przeszkoda, która sprawi, że nie dołączy do show.

Ostatecznie Clarkson trafiła jednak do "The Voice" i wystąpiła od 2018 roku w dziewięciu edycjach talent show. Swoją przygodę z programem zakończyła na 23. sezonie.  Ostatecznie po wyprowadzce z Los Angeles zdecydowała, że nie wróci do talent show. "Kocham ludzi, z którymi tam pracowałam, jak rodzinę, ale pomyślałam: 'Walczę, nie mogę się uśmiechać. Nie mam ochoty się uśmiechać'" - mówiła.

Były mąż zarabiał na swojej żonie. Sąd orzekł, że nielegalnie

"The New York Post" ujawnił, że były menedżer zawierał umowy w imieniu Clarkson nielegalnie, gdyż nie posiadał licencji agencji talentów, a osoba bez takowej nie można organizować zatrudnienia artystom. Dodatkowo od każdej z takich umów Blackstock pobierał prowizję, którą według sądu musi teraz oddać.

Sam zainteresowany odwołał się w tamtym czasie od wyroku. Gdy na jaw wyszły zeznania Clarkson, amerykańskie media natychmiast poprosiły go o komentarz. "No cóż, żona nie zapomina chwil, gdy mówi się jej, że nie jest symbolem seksu" - stwierdził prawnik Blackstocka, Ed McPherson.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kelly Clarkson | The Voice | Brandon Blackstock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy