Brian Johnson miał dość życia, gdy nie mógł występować z AC/DC. "Uderzysz w ścianę i po wszystkim"
Lada dzień w sklepach pojawi się autobiograficzna książka Briana Johnsona, legendy AC/DC. W ujawnionych fragmentach opowiedział o tym, co czuł, gdy musiał zrezygnować z koncertów ze swoim zespołem. "Nie miałbym problemu, gdybym zginął" - mówi o jeżdżeniu samochodem 290 km/h zaraz po tych trudnych dla niego wydarzeniach.
Brian Johnson w nowej książce "The Lives of Brian" wyznaje, że nigdy nie widział żadnego nagrania, na którym widać Axla Rose'a śpiewającego piosenki AC/DC. Oglądanie na swoim miejscu lidera Guns N' Roses miało być dla niego zbyt trudne.
Wielu fanów pamięta jeszcze koncert AC/DC w Polsce w 2015 roku. Co ciekawe, był to dotąd ostatni koncert w Europie tej legendarnej grupy, w którym brał udział Brian Johnson. Po zagraniu kilku koncertów wiosną 2016 roku w USA, lekarze zakazali mu występów na żywo, które obciążone były ogromnym ryzykiem całkowitej utraty słuchu.
Wówczas Angus Young (gitarzysta i współzałożyciel zespołu) wpadł na pomysł, by zamiast odwoływać trasę, zaprosić gościnnie innego artystę. Za mikrofonem stanął Axl Rose, który powrócił wtedy z "dawnym składem" Guns N' Roses. Były to pierwsze występy bez Johnsona od 1980 roku!
Jak podaje Ultimate Classic Rock, wokalista nigdy nie odważył się oglądać nagrań z Rose'em na swoim miejscu. "Powiedziano mi, że wykonał świetną robotę" - stwierdził - "ale ja po prostu nie mogłem [tego] oglądać - zwłaszcza, gdy robisz to od 35 lat. To ta, jakby w twoim domu, w twoim ulubionym fotelu siedział obcy człowiek. Nie mam jednak żadnych pretensji. To była trudna sytuacja. Angus i chłopaki zrobili to, co czuli, że muszą zrobić. To powiedziawszy, po tym jak zespół wydał oświadczenie potwierdzające, że opuszczam trasę i życzy mi wszystkiego najlepszego na przyszłość, nie mogłem się zrelaksować ani skupić na niczym. To po prostu zawsze gdzieś tam było" - wyznaje głos AC/DC.
Jak mówi, jedynie dzięki fanom i wsparciu przyjaciół oraz rodziny przetrwał ten trudny okres. "Częścią bólu z tym związanego było to, że obwiniałem siebie" - przyznaje. "Przez większość mojej kariery byłem w najgłośniejszym zespole na świecie. Ciągle latałem. Latałem nawet wtedy, gdy wiedziałem, że nie jest ze mną dobrze" - wspomina. "Przez pewien czas ludzie pytali mnie, czy mam depresję, ale depresja jest uleczalna. Mój ubytek słuchu nie był. To, co czułem, to nie była depresja. To było coś bliższego rozpaczy" - dodaje i wspomina, jak doszło do jego rezygnacji z koncertów z AC/DC.
Wszystko załatwił jeden telefon. "Zadzwoniłem do Tima, menedżera trasy, na mój telefon komórkowy w pokoju, aby powiedzieć mu, że po prostu nie mogę kontynuować" - mówi Johnson. "To była jedna z najtrudniejszych rozmów w moim życiu - ból z nią związany pogarszał się w ciągu kolejnych tygodni, kiedy trasa po prostu trwała beze mnie. To było jak upadek z klifu. Nie spadłem w dół, byłem ciągle w swobodnym upadku" - wspomina.
Brian Johnson niezwykle przeżył całą sytuację. Zawsze jego drugą pasją były samochody, więc skupił się na nich, gdy nie mógł grać. Dochodziło do sytuacji, gdy pędził samochodem prawie 290 km/h nie licząc się z możliwymi konsekwencjami takiego rajdu.
"Zacząłem robić inną rzecz, którą zawsze kochałem: wyścigi samochodowe. Wygrywałem częściej niż zwykle. Ludzie podchodzili do mnie po wszystkim i mówili: 'Brian, jesteś nieustraszony!'" - twierdzi wokalista. Dodaje jednak: "ale ja nie byłem nieustraszony. Po prostu już mnie to nie obchodziło. Zawsze myślałem, że najlepszym sposobem na wyjście z domu będzie jazda z prędkością 180 mil na godzinę [ok. 290 km/h - przyp. red.], płasko na zakręcie. Uderzysz w ścianę i bum, będzie po wszystkim, tak po prostu. Nie zrozumcie mnie źle, nie chciałem umrzeć. Po prostu nie miałbym nic przeciwko temu" - zaskakuje wyznaniem Johnson.
Choć początkowo sądzono, że działalność Axla Rose'a z AC/DC będzie nosiła znamiona profanacji, to jego występy z grupą oceniono zaskakująco dobrze. "Chodzi mi o to, że w sytuacji, którą mieliśmy, bardzo dobrze się stało, że zgłosił się na ochotnika i powiedział: 'Hej, jeśli mogę pomóc, pozwól mi spróbować'. Więc był bardzo dobry. I musiał się nauczyć wielu piosenek bardzo szybko, a wykonał świetną robotę" - mówił później Angus Young, który zaprosił Rose'a do współpracy.
Dodawał jednak, że wspólny album nigdy nie wchodził w grę, bo Axl jedynie miał pomóc zespołowi w trudnej sytuacji, gdy trasa wisiała na włosku. "Nie wiedzieliśmy, czy to się uda, więc zrobiliśmy z nim trochę prób. I udało się. Złamał nogę, kiedy pracował nad swoim własnym projektem, ale na pewno dał z siebie wszystko, żeby to się udało. Więc to było bardzo dobre z jego strony. Mam do niego szacunek. I jak on to zrobił - był bardzo pro. I był bardzo głodny. Jest wielkim fanem, zwłaszcza wielu naszych wcześniejszych rzeczy z Bonem. Więc był podekscytowany, że to robi. Jako zespół zawsze będziemy mu za to wdzięczni" - dodaje Young.
Brian Johnson przez ostatnie lata starał się zawalczyć o odzyskanie słuchu. Pomagał mu w tym Stephen Ambrose, ekspert audio, który wynalazł bezprzewodowe monitory douszne, które pozwalają na występowanie bez powiększania się uszkodzeń bębenków usznych. Po latach prac nad projektem i ulepszeń, ta technologia ma na nowo pozwolić mu koncertować.
"Jakiejkolwiek magii użył, to zadziałało. Mogłem znów słyszeć - nawet w moim głuchym uchu, co oznaczało, że mogłem cieszyć się stereo [ponownie]" - napisał Johnson. "Nagle poczułem coś, czego nie czułem w tym, co wydawało się wiecznością: Nadzieję".
Czy oznacza to, że zespół powróci jeszcze na trasę? W 2020 roku pojawił się album "Power Up" i plotkowano, że będzie promowany trasą koncertową. Nie doszło do niej, ale wygląda na to, że AC/DC nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa.