Album roku czy... awantura roku?
13 grudnia ukaże się pierwszy pośmiertny album Michaela Jacksona, zawierający niepublikowane dotychczas utwory Króla Popu. Im więcej wiemy o tej płycie, tym więcej narasta wokół niej kontrowersji.
Na płycie, zatytułowanej po prostu "Michael", znajdzie się ostatecznie 10 utworów, w większości powstałych między rokiem 2001 (wtedy ukazała się ostatnia płyta Jacksona - "Invincible") a 2009 w New Jersey, Los Angeles i Las Vegas. Z Królem Popu nagrywali wtedy m.in. Will.i.am, Akon, Ne-Yo czy RedOne.
Na pierwszego oficjalnego singla wybrano piosenkę "Hold My Hand", zarejestrowaną w 2007 roku w duecie z Akonem. Kompozycja ta już jakiś czas temu wyciekła do sieci, jednak w wersji nieukończonej, co bardzo Michaela i Akona miało zasmucić.
Posłuchaj piosenki "Hold My Hand":
Czy to na pewno on?
8 listopada zaprezentowano inną piosenkę z albumu "Michael" - "Breaking News". Ten utwór również został zarejestrowany w 2007 roku. Część fanów oraz niektórzy członkowie rodziny Jacksona kwestionują jednak autentyczność tego nagrania. W to, że wokalista wykonujący "Breaking News" to Michael we własnej osobie, powątpiewają mama Katherine, jego dzieci - Paris i Prince Michael, siostra La Toya oraz kuzyni T.J. i Taryll.
Wytwórnia Sony Music zareagowała błyskawicznie i oświadczyła z całą mocą, że ma "absolutną pewność", iż w utworze słyszymy głos Króla Popu, i że jest to jego kompozycja. Potwierdził to również producent Teddy Riley, który współpracował z piosenkarzem przy tym utworze.
"To my pracowaliśmy z Michaelem w studiu, a nie rodzina. Był czas, kiedy nie chciał nawet widywać się z nimi i z przyjaciółmi. Ręczę za autentyczność piosenek, które razem nagrywaliśmy" - powiedział Riley.
Niewykluczone, że podważanie wiarygodności "Breaking News" oraz całego przedsięwzięcia jest elementem rozgrywki między klanem Jacksonów a nielubianymi przez nich wykonawcami testamentu Michaela - są nimi prawnicy John Branca i John McClain, którzy zarządzają ogromnym majątkiem nieżyjącego wokalisty, i którzy podpisywali umowę z Sony Music.
W tle toczy się także - o czym donosi Teddy Riley - wojna producentów, muzyków oraz inżynierów dźwięku, by to właśnie ich nazwisko znalazło się na tym albumie (co wiąże się oczywiście z solidną gratyfikacją finansową), bądź na kolejnych.
Według relacji Rileya, dochodzi nawet do tego, że John McClain układa się z danym producentem, by zremiksował wybrane nagranie, po czym z rubryki "producent" znika osoba, która wcześniej składała kompozycję w całość, przez co ominie ją potężny strumień pieniędzy.
Michael by tego nie chciał?
Przy okazji albumu "Michael" nasuwa się pytanie natury moralnej: czy usprawiedliwione jest wydawanie piosenek, z których Jackson nie był zadowolony, bądź uważał je za niedokończone?
"Michael powtarzał, że nie chce publikować tych piosenek. Powinniśmy uszanować jego wolę!" - powiedział Brian Oxman, prawnik związany z klanem Jacksonów. W podobnym tonie wypowiadał się Will.i.am, który nagrywał z Michaelem w ostatnich latach jego życia i przyjaźnił się z artystą:
"Jak można wydawać tę płytę, jeśli Michael nie może wyrazić na to zgody? On był perfekcjonistą i na pewno nie chciałby, by tak to wyglądało. Myślę, że te utwory w ogóle nie powinny być publikowane" - oświadczył Will.i.am.
"Ponieważ Michael był moim przyjacielem, chcę wyraźnie powiedzieć, że to brak szacunku" - dodał muzyk.
Kiczowata okładka?
Wątpliwości budzi także okładka albumu, namalowana przez Kadira Nelsona. Artysta chwali się, że gwiazdor zlecił mu stworzenie obrazu przedstawiającego całą jego karierę, nie zdążył jednak zrealizować zamówienia z powodu nagłej śmierci piosenkarza.
Stylizowana na ikonę okładka przedstawia Michaela na różnych etapach kariery. Na pierwszym planie widzimy wokalistę wystylizowanego na księcia. Nad jego głową fruwają dwa anioły, które nakładają mu efektowną koronę. Czy przedstawianie Jacksona jak świętego jest dobrym sposobem na podtrzymywanie pamięci o nim?
Uniknąć wpadki
Warto też przy okazji przypomnieć, że utwór, który był w 2009 roku z pompą przedstawiany jako wspaniały, niepublikowany dotąd singel Króla Popu - mowa o "This Is It" - okazał się wielką wpadką.
Piosenka została nagrana w 1983 roku przez Jacksona oraz Paula Ankę i miała znaleźć się na albumie tego drugiego wokalisty. Doszło jednak do kłótni między panami - Anka oskarżał Jacksona, że ten wykradł mu tę piosenkę ze studia i ją sobie przywłaszczył. Inna wersja głosi, że Michael po prostu odrzucił tę kompozycję jako niedostatecznie dobrą.
Niezależnie od tego, gdzie leży prawda, utwór w tamtej postaci nie został wydany aż do roku 2009. Jednak w 1991 dokładnie ta sama kompozycja ukazała się, pod tytułem "I Never Heard", na płycie wokalistki występującej jako Sa-Fire. Tak więc formalnie to ona jest oryginalnym wykonawcą dzieła, a nie Michael Jackson.
Zobacz teledysk do "This Is It":
To dopiero początek
Album "Michael" będzie pierwszym z przynajmniej siedmiu pośmiertnych płyt Jacksona - kolejna, według pogłosek, zawierać ma nieznane duety Króla Popu. Na mocy kontraktu, zawartego między Sony Music a wykonawcami ostatniej woli piosenkarza, płyty z "nowymi" utworami Jacksona będą wydawane przynajmniej do 2017 roku.
Frank DiLeo, były menedżer zmarłego w 2009 roku wokalisty oświadczył, że Michael zostawił po sobie ponad 100 nieopublikowanych kompozycji! Część z nich została przez Jacksona zarejestrowana w formie... notatek dźwiękowych na telefonie komórkowym. Nie ma się jednak co dziwić - dzisiaj każdy wers nagrany przez Michaela w ostatnich latach jego życia jest wart miliony dolarów, a chętnych do poskładania tych roboczych wersji w gotowe piosenki nie brakuje.
Michał Michalak